Nie może być przypadkiem, że epidemia koronawirusa przyszła do Polski akurat w czasie Wielkiego Postu. Sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy umożliwiła nam rzeczywiste spojrzenie na życie, pomogła nam określić wartości, jakie wyznajemy, a co więcej – poznać siebie samych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Tegoroczny Wielki Post jest zupełnie inny niż poprzednie, ponieważ niezależnie od tego, czy podjęliśmy jakiekolwiek wyrzeczenia, coś zostało nam odebrane: komfort, poczucie bezpieczeństwa, rutyna, swój własny obraz… Epidemia koronawirusa sprawiła, że wielu z nas stanęło przed arcytrudnym zadaniem zdefiniowania na nowo samego siebie. Czy pomoże nam to odkryć w sobie na nowo synostwo Boże? Na to pytanie nie ma jednoznacznych i prostych odpowiedzi, chociaż może w średniowieczu odpowiedź na nie nie sprawiałaby tylu trudności…
Bombardowani bodźcami, zabiegani, zabsorbowani dniem codziennym, jego wyzwaniami, trudami, problemami, rozrywkami odwykliśmy od ciszy, a tylko w niej można rozmawiać z Bogiem. Tylko w ciszy można usłyszeć Jego głos. Kwarantanna to niewątpliwie okazja do spotkania w ciszy… Pod tym względem może okazać się opatrznościowa, być może nawet – na co liczy wielu duszpasterzy – prowadzić do nawróceń…
Koronawirus uświadomił nam w sposób zupełnie namacalny kruchość naszego istnienia, a zagrożenie – siłą rzeczy – dokonało przewartościowania w pewnych sferach naszego życia. Zmierzenie się z tym faktem wcale nie jest łatwe tym bardziej, że wraz z pojawieniem się groźnej epidemii, która zapewne nie zakończy się na jednym rzucie, nic już nie będzie takie, jak dotychczas.
Ewangelia sukcesu kontra Ewangelia Krzyża
Epidemia koronawirusa uświadomiła nam stan naszej relacji z Bogiem. Jednym przyniosła pokój serca, pewność Bożej Opatrzności, innych skłoniła do poszukiwań Boga, jeszcze innym udowodniła, że Pan Bóg to nie skrzynka życzeń. Nie wystarczy, aby postrzegany za charyzmatycznego lider zażądał zdrowia podczas modlitwy wstawienniczej – zresztą ucichli oni jakoś, być może porażeni obecną sytuacją – nie na tym polega Boże prowadzenie. Czasem trzeba przyjąć na siebie krzyż, a niezależnie od tego, czy jest on ciężki, czy lekki, współczesnemu człowiekowi coraz trudniej go ponieść w godności dziecka Bożego.
Przyzwyczailiśmy się do radości z życia. Już dawno przestaliśmy oswajać dzieci ze śmiercią, jakby ta nigdy nie miała nadejść. A wszelkie nakładane na nas krzyże traktujemy często jako brak Bożego błogosławieństwa. To pentekostalne podejście do duchowości ograbia nas z refleksji nad rzeczywistym sensem naszego istnienia, pogłębiając jednocześnie targające nami frustracje. To sprawia, że coraz ciężej nam wykonywać nałożone na nas zadania, coraz trudniej nam stawać w prawdzie o sobie samym i żyć.
Ogólnonarodowe rekolekcje
W tym kontekście dostrzegam w epidemii koronawirusa przyczynek do wielkich narodowych rekolekcji. Tym bardziej, że uświadomiła nam dramat niemocy uczestniczenia w niedzielnej Mszy świętej, Drodze Krzyżowej czy innych wielkopostnych nabożeństwach, na które być może nie mieliśmy czasu kiedy nie było ograniczeń, teraz zaś mamy poczucie straconej szansy.
Być może to jest klucz do zrozumienia popularności, jaką cieszą się transmisje Mszy świętych, emitowane nawet w mediach, które z katolicyzmem mają niewiele wspólnego, a czasem wręcz przeciwnie. Stare porzekadło wprawdzie mówi: „Kiedy trwoga, to do Boga”, ale w tej walce Polaków o własną wiarę można dostrzec coś zdecydowanie głębszego. Obyśmy tego nie utracili, kiedy epidemia wygaśnie i przyjdzie nam znowu cieszyć się życiem…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/492239-ewangelia-sukcesu-pokonana-ewangelia-krzyza
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.