Drogi Staszku,
Ponieważ Twój wywiad w Onet.pl z 15.03.2020 roku: polski Kościół to skamielina, która musi umrzeć, ukazał się publicznie, to pragnę publicznie odpowiedzieć na Twoje przemyślenia a także oskarżenia. Znamy się długie lata i dlatego będę bezpośredni. Jest wiele wątków, które chciałbym poruszyć, ale ograniczę się do najważniejszych a to są moje refleksje na kanwie Twojego wywiadu.
Twierdzisz: instytucja, która domaga się wręcz stalinowskiego pokajania nie jest dla mnie partnerem… Kościół dla nikogo nie jest Partnerem, dla mnie również: Kościół jest instytucją zbawienia. Bez instytucji nie ma zorganizowanego życia społecznego. Stasiu – kilka instytucji czuwało nad Tobą przed urodzeniem, i pewnie kilka będzie zaangażowanych w Twoją śmierć i pogrzeb. Profesor historii, pastor Wojciech Gajewski, stworzył monumentalne dzieło: Ekklesia a oikos w Epoce Nowego Testamentu. Wykazał w nim, że chrześcijaństwo do przetrwania i rozwoju w starożytności wykorzystało i schrystianizowało podstawową starożytną instytucję – oikos.
Od nikogo w Kościele nie wymaga się stalinowskiego pokajania, a przykładanie stalinowskich kategorii do Kościoła polskiego – jest szczególnie obraźliwe, pomnąc na fakt, ile Episkopat wraz z narodem ucierpieli w tych ponurych czasach.
Jezus nawoływał do nawrócenia przed wejściem do Królestwa Boga. W tym nawoływaniu Jezusa nawet nie ma mowy o grzechu, ale o odwróceniu się od dotychczasowego stylu życia jako warunku przyjęcia Ewangelii Zbawienia. Poza tym Jezus mówił o Królestwie Bożym nie tylko na początku swojej misji. Ta idea przewija się przez wszystkie Ewangelie synoptyczne. Mógłbym Ci podrzucić tytuł książki po francusku (który prawdopodobnie znasz), jak w przepowiadaniu Jezusa o Królestwie Boga rozwija się organizacja instytucji wtajemniczenia.
Od nikogo w Kościele, w którym jestem duchownym, nie wymaga się, by przyznał się do niepopełnionych win…
Nie rozumiem też sformułowania: że instytucja, która w Polsce wyraźnie idzie w stronę upolitycznienia, zamknięcia i stygmatyzacji, nie jest tą z którą chciałbym być identyfikowany… Dlaczego patrzysz na Kościół jedynie przez pryzmat polityki? Uczyliśmy się teologii z tych samych dokumentów Soboru Watykańskiego II, gdzie o roli Kościoła w świecie i jego stosunku do ustrojów politycznych znajduje się bardzo dużo cennych i jasnych sformułowań: Gaudium et spes. Po odejściu z Zakonu nikt Cię nie stygmatyzuje, po co ten udręczony i agresywny styl wypowiadania się.
Powiadasz: instytucja kościelna, jaką jest zakon, nie jest tożsama z wiarą, ani tym bardziej z Bogiem. Pierwszy raz słyszę o możliwości utożsamiania tych instytucji z wiarą, czy z Bogiem. Owszem, one odwołują się do wiary i do Boga. A to są diametralnie różne rzeczy.
Piszesz: Gdy Polska przeszła transformację polityczną, Kościół katolicki coraz mniej odpowiadał tym nadziejom, które łączyłem z nim, kiedy do niego wstępowałem w 1976 r.
Jezus Chrystus założył Kościół nie po to, by odpowiadać na moje czy Twoje projekcje, jakie nosimy w głowach. Tak między nami, Bóg jest najskuteczniejszy na cmentarzu naszych idoli.
Sprawa jezuitów Anthony de Mello i Jacquesie Dupuis. Jak mi wiadomo, nie byli wyrzuceni z zakonu, ani z Kościoła, a Kongregacja do spraw wiary pod batutą kard. J. Ratzingera, wykonując swoje zadania, miała do nich zastrzeżenia. Obeszła się z nimi nawet po macoszemu. Zastrzeżenia do ich teologii zgłaszało wielu teologów i zgłasza. Anthony de Mello, moim zdaniem, głosił „kerygmat kulturowy”, a nie ewangeliczny. Jacques Dupuis, w swoich książkach daje dowód na brak rozumienia istoty zbawienia chrześcijańskiego.
Nasz założyciel św. Ignacy – ten dopiero był ścigany poprzez inkwizycję. I dobrze na tym wyszedł, gdyż pozostawił jezuitom jedną z najbardziej humanistycznych reguł, którą wchłaniają na początku długotrwałej formacji.
Następna rzecz jest najwyższej wagi, bo dotyczy istoty naszej wiary. Piszesz, że deklaracja Dominus Iesus, która była skierowana w teologów pluralistów, czyli tych, którzy zdaniem Ratzingera i Wojtyły relatywizowali jedyność zbawienia w Jezusie Chrystusie. To „polowanie na czarownice” było dla mnie poważnym ostrzeżeniem, że katolicyzm, mimo Soboru Watykańskiego II, idzie w kierunku restauracji, fundamentalizacji i powrotu do ekskluzywizmu religijnego sprzed soboru.
To jest nieprawda, że Sobór Wat. II odrzucił ekskluzywizm. Z kolei Dominus Iesus przypomina niezmienną naukę Kościoła katolickiego. Ta deklaracja wywołała jedynie pewien ferment w świecie ekumenizmu chrześcijańskiego. Bez fundamentalnego rozgraniczenia na zbawienie eschatyczne i egzyzstencjalne, grzęznąć będziemy w tzw. teologii inkluzywizmu, pluralizmu i innych izmach.
W Twoim wywiadzie są również pochwały dla Jana Pawła II za encyklikę Slavorum Apostolorum, w której Jan Paweł II przypomniał rolę Cyryla i Metodego w chrystianizacji całej słowiańszczyzny i list apostolski Orientale Lumen, w którym, dowartościował wkład wschodniego chrześcijaństwa. Również pochlebnie wyrażasz się, o dowartościowaniu dialogu chrześcijańsko żydowskiego. Widać było gołym okiem, że Jan Paweł II kochał judaizm i Żydów.
W momencie, gdy papież opublikował Slavorum Apostolorum, ważył się los wszystkich narodów słowiańskich, w tym polskiego. On to wyczuł i natychmiast zareagował. On był detonatorem „kolorowego” ustroju sowieckiego. Odtajnione w przyszłości materiały pewnie jeszcze podkreślą kluczowy wkład JP II w rozpad świata komunistycznego.
Z drugiej strony zaczepiasz: brakuje mi jednak w Polsce normalnej rozmowy o blaskach i cieniach tego pontyfikatu. Nie wiem, czy taka debata jest najważniejsza na dzień dzisiejszy.
Znamienne jest Twoje zdumienie: Wtedy wydawało mi się, że Kościół jest jakąś alternatywą dla czasów późnego Gierka i się nie myliłem. lata 70 i 80. To czas kolorowego, otwartego katolicyzmu, czas odkrywania Boga w spotkaniu z innym człowiekiem, ale też w literaturze i sztuce. Niestety już w latach 90. Zobaczyłem, że ten sam Kościół rezygnuje z barwności i idzie w przeciwnym kierunku. W polskiej kulturze wtedy jaśniała gwiazda Jana Błońskiego…
Przypominam ci, że kultura narodowa w latach osiemdziesiątych rozwijała się… w kościołach (pod patronatem i parasolem wszystkich jego instytucji). Po drugie, kultura z natury jest wielobarwna. Dlaczego więc przebarwiasz jeden jej nurt. Przypomina mi się w tym miejscu epizod z bacą, który aspirował do partii komunistycznej. Na egzaminie zapytano go, czyje portrety wiszą na ścianie (standardowo wisiały Gomułki i Cyrankiewicza). Na to on odparł. Nie znom. Na to komisja: a my ich znamy. Na co baca: Kożdy mo swoich znajomych.
Wśród moich znajomych są np. prof. Marian Maciejewski, który ukazał kerygmatyczny wymiar literatury, czy prof. Wojciech Kaczmarek – chrześcijański wymiar dramatu i teatru. A kolorowy katolicyzm wtedy, to nie znaczy tęczowy dzisiaj.
Inne Twoje stwierdzenie: Jan Paweł II (…) nie wypracował żadne oryginalnej myśli teologicznej (…) chcę jednak dodać, że niektóre jego gesty miały prorocki lub wręcz rewolucyjny charakter. Papież nie jest od tego, by być krynicą wszystkich mądrości, on jest od roztropnego zarządzenia Kościołem. Duch Święty zechciał się posłużyć takim człowiekiem w tym konkretnym czasie – filozofem a nie teologiem z profesji naukowej. Wszak jako papież miał do dyspozycji całe zastępy wybitnych teologów…
Podobny zarzut toczysz w związku z przygotowaniem Soboru Vat II i różnymi spotkaniami, na które zapraszane były osoby świeckie…. Kobiety…., bardzo ważnym składnikiem Kościoła była wtedy teologia wyzwolenia… Właśnie te spotkania dały początek okresowi, który nazywany był później „wiosną Kościoła”. „Wiosna Kościoła” nie pojawiła się po Soborze, ale przed Soborem. Sobór przygotował Duch Święty przez następujące wiosny: patrystyczną, biblijną i teologiczną. Po Soborze nastąpiła jedynie wiosna kanoniczna (nowy kodeks kanoniczny promulgowano w 1983 r.). A przy okazji: to Kardynał S. Wyszyński swoim uporem wprowadził na obrady Soboru Wat. II świeckich do grona audytorów.
Nam Słowianom nie trzeba wiele mówić o teologii wyzwolenia, bo znamy ją z autopsji. 20 lat pracowałem na Ukrainie i dostrzegałem skutki tej teologii wyzwolenia w wydaniu sowieckim. W parafii, gdzie proboszczowałem 15 lat, wybudowaliśmy kaplicę ku czci męczenników tego systemu, który głosił podobne wyzwolenie. Jezus przyniósł prawdziwą rewolucję, której program nakreślił w Kazaniu na Górze (Mt 5-7), ale teologia wyzwolenia, nota bene eksportowana z Europy na półkulę zachodnią przez marksistów, przedstawiała Jezusa z karabinem maszynowym, do którego naboje produkowała Matka Boska.
Na zewnątrz może się wydawać, że pontyfikat Jana Pawła II był bardzo otwarty, ale byłem wtedy w środku i obserwowałem to od kuchni. W odróżnieniu od Ciebie studiowałem wtedy w Rzymie, gdy kard. K. Wojtyła został papieżem. Nie odważam się powiedzieć, że obserwowałem pontyfikat JP II od kuchni, by nie zasłużyć na miano megalomana.
Jeszcze w okresie śmierci i pogrzebu Jana Pawła II w wywiadach przyrównywałeś go do wiejskiego proboszcza, czyli ojca parafii, a teraz mówisz: mam za złe Janowi Pawłowi II to właśnie: rodzaj pewnego feudalizmu połączonego z otaczaniem się kardynałami z mroczną przeszłością… Przyjmował takich ludzi jak np. F. Castro czy gen. Wojciech Jaruzelski w 1987 r. Od tego spotkania rozpoczął się w Polsce przyspieszony rozkład ustroju socjalistycznego. Podobnie przyjmował Gorbaczowa, prezydentów, przywódców państw, także kardynałów i niezliczoną ilość wiernych, którzy się do niego garnęli rzeczywiście jak do ojca.
Piszesz: To, co w papieżu Polaku było najmniej sympatyczne to jego teologiczny konserwatyzm, który wyraził się na przykład udziałem w encyklice „Humanae Vitae” mimo, że pojawiły się większościowe głosy, że w temacie seksualności trzeba zmienić doktrynę katolicką i dostosować ją do panujących warunków. Encyklikę Humanae Vitae ogłosił… papież Paweł VI. Używasz słów pod adresem JP II, które raczej są pochwałą a nie zarzutem, bo okazuje się, że po wielu latach tzw. jego teologiczny konserwatyzm był zbawienny dla Kościoła i świata. Bóg stworzył przykazania nie po to, aby nam uprzykrzyć życie, ale dla naszego dobra i miłości. Jesteśmy dorośli, a myślimy jak dzieci.
Twój końcowy apel przyjął następującą postać: Jeśli chcemy uratować Polskę jako społeczeństwo otwarte, demokratyczne, pluralistyczne to musimy powiedzieć „nie” Kościołowi, który idzie w przeciwnym kierunku. To apel w obronie czego? Polska została ochrzczona w 966 roku i to dzięki chrześcijaństwu przetrwała do dzisiaj. Warto czytać monumentalne dzieło prof. Andrzeja Nowaka Dzieje Polski I-IV jeszcze nie dokończone, w którym wykazuje jak Kościół wpływał pozytywnie na rozwój naszego narodu.
Co to znaczy społeczeństwo otwarte: czy na każdy powiew nowinek, różnych ideologicznych wirusów. Czy tym mamy zaśmiecać nasze umysły i naszych dzieci? Kościół nie może iść z prądem cywilizacji, bo z prądem rzeki płyną jedynie chore ryby.
Jeśli chodzi o demokrację, to jest podobnie jak z każdą dobrą wartością, z której można zrobić bożka a wtedy: Broń nas Boże. Napisałem przed 20 laty taką modlitwę do św. Macieja: Byłeś wylosowany, a nie wybrany. Żadnej tutaj demokracji, za to ile Bożej racji. Proś, bym zawsze Bożą rację wyżej kładł, jak demokrację. Abym ludzi moich braci, stawiał wyżej demokracji.
To są Staszku moje refleksje, jako odpowiedź na Twoje enuncjacje kierowane głównie pod adresem Kościoła i Jana Pawła II. Pozwólmy Kościołowi być Kościołem. Ze swej strony chciałbym Ci powiedzieć, że Kościół jest rzeczywistością różnobarwną i bardzo bogatą (złożoną między innymi z wielu tzw. rzeczywistości kościelnych: Odnowa w Duchu Świętym, Ruch Światło-Życie, Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego, czy jak np. Neokatechumenat w którym posługuję 42 lata).
Ale w swoim wywiadzie nie chcesz tego dostrzec. Stąd ta redukcja do Kościoła funkcjonującego jedynie w Twojej wyobraźni. Takiego Kościoła nie ma w rzeczywistości.
O. Henryk Dziadosz SJ
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/491687-o-henryk-dziadosz-sj-odpowiada-prof-stanislawowi-obirkowi