Padły dzisiaj ważne, choć trudne słowa z ust arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, który przyznał w kontekście rozprzestrzeniającej się epidemii, że „być może z nieszczęścia, które nas spotkało wyniknie jakieś dobro”.
W pierwszej chwili takie stwierdzenie może wywoływać zdziwienie, u niektórych być może nawet oburzenie. Po ludzku bowiem, nigdy choroba, cierpienie, nieszczęście nie są i nigdy nie będą dobrem, jak więc mogą rodzić dobro? Sam św. Jan Paweł II mówił przecież, że w jego młodości cierpienie drugiego człowieka go „onieśmielało” i że zawsze kryje się za nim pytanie o jego sens. „Nieodzownie pojawia się pytanie: dlaczego?” - napisał Papież w encyklice „Salvifici doloris”. Przyznawał jednak zarazem, że „aby zrozumieć sens cierpienia powinno się patrzeć nie tyle na grzesznego człowieka, ile raczej na Jezusa Chrystusa, jego Odkupiciela” („Przekroczyć próg nadziei”).
Myślę, że w takim właśnie, papieskim, teologicznym, rozumieniu owo „dobro” przywołał w kontekście skutków koronawirusa abp Gądecki, który wyraził także nadzieję, że „może to wszystko sprowokuje w ludziach szukanie Słowa Bożego”. Czyli szukanie nie gdzie indziej, tylko na kartach Biblii, celu i ostatecznego sensu życia. Koronawirus dobitnie pokazał nam bowiem, że nie jesteśmy samowystarczalni i że nie w naszych rękach jest życie.
W tym kontekście należy też przywołać starą, mądrą zasadę, którą przypisuje się różnym mistrzom duchowości: „Ufać, jakby wszystko zależało od Boga, działać, jakby wszystko zależało od człowieka”. Trzeba zrobić wszystko, co w ludzkiej mocy, by cierpienie oddalić, gdy jednak staje się ono nieuniknione, by je „użyć” tak, by wyrosło z niego dobro.
Warto się nad tym zastanowić w czasie obecnej nieprzewidywalnej sytuacji. Jak słusznie bowiem zauważyła red. Marzena Nykiel, czas, który obecnie przeżywamy, stanowi wielkie narodowe rekolekcje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/491443-koronawirus-zrodzi-dobro-czy-arcybiskup-gadecki-ma-racje