To, co stało się w ciągu ostatnich dwóch dni w Rzymie, zaskoczyło wielu katolików nie tylko we Włoszech. Najpierw jedna szokująca decyzja, następnego dnia zaś całkowicie odwrotna – to wszystko sprawia wrażenie, jakby działania podejmowane były chaotycznie, pod wpływem zmiennych impulsów.
Najpierw 12 marca zamknięte zostały wszystkie kościoły. Była to bezprecedensowa decyzja, na jaką wcześniej w obliczu zagrożenia koronawirusem zdobyły się jedynie władze komunistycznych Chin.
Już wcześniej, bo 9 marca Konferencja Episkopatu Włoch postanowiła zawiesić do 3 kwietnia publiczne odprawianie Mszy, a także udzielanie chrztów i sprawowanie pogrzebów. Biskupi odpowiedzieli w ten sposób na zarządzenie władz państwowych zakazujące organizowania „ceremonii religijnych”. Wśród znawców prawa kanonicznego pojawiła się wątpliwość, czy Eucharystię można zaliczyć do „ceremonii religijnych”, jednak hierarchowie uznali, że Msze także powinny zostać objęte tymczasowym zawieszeniem. Zarazem jednak Episkopat stwierdził, że wszystkie kościoły pozostaną otwarte dla wiernych, którzy zechcą się tam pomodlić.
12 marca doszło do zmiany tego stanowiska, ale tylko na terytorium Wiecznego Miasta. Tego dnia wieczorem wikariusz generalny Rzymu kardynał Angelo De Donatis wydał dekret zamykający na trzy tygodnie wszystkie kościoły na terenie diecezji oraz zakazujący wiernym wchodzenia do nich.
Uzasadniając swą decyzję „dobrem wspólnym”, purpurat napisał, że jest ona przejawem odpowiedzialności za los bliźnich:
I to nie dlatego, że państwo nam to narzuca, lecz w poczuciu przynależności do rodziny ludzkiej, wystawionej na działanie wirusa, którego natury i rozprzestrzeniania jeszcze nie znamy.
W tym momencie większość katolików w Wiecznym Mieście zadawała sobie pytanie, czy bezprecedensowa decyzja była wypełnieniem woli samego Franciszka, czy też oddolną inicjatywą kardynała Angelo De Donatisa. Ten ostatni – jako Wikariusz Generalny Jego Świątobliwości dla diecezji Rzymu – jest oficjalnie bezpośrednim podwładnym papieża jako biskupa Rzymu i ma za zadanie zarządzanie diecezją rzymską.
Pytanie stało się jeszcze bardziej palące następnego dnia, po Mszy Świętej odprawionej przez Franciszka o godzinie siódmej rano w Domu Świętej Marty. Podczas homilii padły wówczas następujące słowa:
W tych dniach łączymy się z chorymi, rodzinami i tymi, którzy cierpią z powodu pandemii koronawirusa. Pragnę dziś modlić się także za duszpasterzy, którzy powinni towarzyszyć ludowi Bożemu w tym kryzysie. Niech Pan da im siły i umiejętności do wyboru najlepszych środków służących pomocy… Drastyczne środki nie zawsze są dobre i o to się modlimy. Niech Duch Święty obdarzy duszpasterzy umiejętnością rozeznawania, by podejmowali takie rozwiązania, które nie pozostawiają samego świętego ludu Bożego. Oby lud Boży czuł, że duszpasterze towarzyszą mu z pocieszającym Słowem Bożym, sakramentami i modlitwą.
Słowa Franciszka krytykujące „radykalne środki” podejmowane przez niektórych duszpasterzy zostały powszechnie odebrane jako zdystansowanie się od decyzji kardynała De Donatisa o zamknięciu rzymskich kościołów. Potwierdziły to wydarzenia, do których doszło wkrótce potem.
Niedługo po wspomnianej Mszy kardynał Konrad Krajewski, jałmużnik papieski i jeden z najbardziej zaufanych ludzi Franciszka, złamał zakaz wikariusza generalnego Rzymu i otworzył dla wiernych swój tytularny kościół Matki Bożej Niepokalanej. W wywiadzie dla portalu Crux polski hierarcha potwierdził:
Tak, to jest akt nieposłuszeństwa, sam przyniosłem Najświętszy Sakrament i otworzyłem swój kościół.
Następnie kardynał Krajewski dodał:
Coś takiego nie wydarzyło się ani pod rządami faszystowskimi, ani pod rządami rosyjskimi lub sowieckimi w Polsce – kościoły nie były zamknięte.
Tego typu porównanie trudno odebrać inaczej niż bardzo mocne oskarżenie pod adresem kardynała De Donatisa. Następne stwierdzenie kardynała Krajewskiego zabrzmiało z kolei jak wezwanie rzymskich księży do nieposłuszeństwa wikariuszowi generalnemu. O swym czynie polski hierarcha powiedział mianowicie:
To jest to akt, który powinien dodać odwagi innym kapłanom.
Znając specjalne stosunki łączące papieskiego jałmużnika z Franciszkiem, trudno przypuszczać, by akcja kardynała Krajewskiego była samowolna i nie skonsultowana ze swym bezpośrednim zwierzchnikiem.
Jeszcze tego samego dnia konfrontacja między obu purpuratami została rozstrzygnięta na korzyść jednego z nich. 13 marca kardynał Angelo De Donatis wydał bowiem nowy dekret, przekreślający całkowicie postanowienia dekretu ogłoszonego przez niego dzień wcześniej. O ile w swym pierwszym dokumencie wikariusz generalny Rzymu powoływał się na „dobro wspólne”, o tyle w drugim wskazał na wyższą wartość, uzasadniającą uchylenie poprzedniej decyzji:
Jednak każdy kościelny środek ostrożności musi brać pod uwagę nie tylko dobro wspólne społeczeństwa obywatelskiego, ale także to wyjątkowe i cenne dobro, jakim jest wiara, zwłaszcza dzieci.
Po tym dekrecie stało się jasne, że wyrazicielem woli Franciszka jest kardynał Krajewski, a nie kardynał De Donatis.
Tego samego dnia jednak wikariusz generalny Rzymu opublikował na stronie internetowej diecezji list do wiernych, w którym napisał, że bezprecedensowy dekret z 12 marca o zamknięciu kościołów ogłosił „po konsultacji z naszym biskupem papieżem Franciszkiem”. Później dodał, iż po kolejnym spotkaniu z Franciszkiem 13 marca rano pierwotna decyzja została zmieniona, a kościoły otwarte.
Z listu kardynała De Donatisa wynika więc, że to nie on w ciągu jednego dnia zmienił zdanie, ale sam Franciszek. Dlaczego tak się to stało? Co spowodowało ów zwrot o 180 stopni? Być może dowiemy się tego wkrótce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/491229-to-co-sie-stalo-w-rzymie-zaskoczylo-wielu-katolikow