13 stycznia napisałem na portalu wPolityce o zaplanowanej na 15 stycznia premierze książki Benedykta XVI i kardynała Roberta Saraha pt. „Z głębi naszych serc”, stanowiącej jedną wielką pochwałą kapłańskiego celibatu.
Wydawca ujawnił wówczas, że praca składa się z dwóch esejów: pierwszego napisanego przez papieża-emeryta i drugiego przez czarnoskórego purpurata z Gwinei. Do tego dochodzą przedmowa i posłowie podpisane przez obu autorów. W publikacji znalazło się ponad 30 argumentów teologicznych, duszpasterskich i historycznych na rzecz bezżenności księży.
Od tamtego czasu wiele się wydarzyło, a książka wywołała lawinę dyskusji i komentarzy, nim jeszcze ktokolwiek zdążył ją przeczytać. Już 13 stycznia pojawiła się w mediach społecznościowych zmasowana krytyka pod adresem Benedykta XVI ze strony części komentatorów religijnych, teologów i duchownych. Przedstawiali oni książkę jako akt wrogi wobec Franciszka i niedopuszczalną próbę wywierania na niego presji. Wypominano przy tym Ratzingerowi, że obiecał ukryć się przed światem i oddać modlitwie, a tymczasem ośmiela się publicznie zabierać głos.
Przywołajmy kilka wypowiedzi. Amerykański jezuita ks. James Martin, najbardziej znany homolobbysta w Kościele i konsultor watykańskiego Sekretariatu ds. Komunikacji uznał, że papież-emeryt tworzy „nauczanie równoległe, które może prowadzić do braku jedności” w Kościele. Biograf Jorge Maria Bergoglia, brytyjski publicysta Austen Ivereigh napisał z kolei, że Benedykt XVI został zmanipulowany przez pozbawionych skrupułów dworzan i wykorzystany do ataku na Franciszka. W podobnym duchu wypowiedział się włoski historyk Massimo Faggioli, który zasugerował wręcz, że Ratzinger jest obezwładniony przez swą świtę, w związku z czym należy wprowadzić prawo ograniczające możliwość działania papieża-emeryta. Do atakujących dołączyli również autorzy z Polski, m.in. ks. Grzegorz Kramer i ks. Wojciech Lemański.
W odpowiedzi odezwało się kilka głosów przytaczających relacje osób, które odwiedziły ostatnio Benedykta XVI. Wynikało z nich, że papież-emeryt zachowuje świeżość umysłu i bacznie obserwuje rozwój sytuacji w Kościele. Kardynał Robert Sarah uznał insynuacje, jakoby książka była wymierzona we Franciszka, za absurdalne. Stwierdził, że stanowi ona wyraz troski o Kościół.
Dlaczego więc Benedykt XVI spotkał się z tak gwałtownym atakiem? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, należy cofnąć się do października 2019 roku, gdy zdecydowana większość biskupów zgromadzonych podczas Synodu ds. Amazonii zaapelowała o zniesienie obowiązkowego celibatu księży w tamtym rejonie świata. Główny odbiorca tego komunikatu, czyli Franciszek, zapowiedział, iż wkrótce ogłosi adhortację posynodalną, w której odniesie się do zgłoszonych postulatów. Wielu komentatorów sugeruje, że odpowie on pozytywnie na apel ojców synodalnych i zniesienie obowiązek bezżenności kapłanów, przynajmniej w regionie Amazonii. W tym kontekście książkę „Z głębi naszych serc” należy więc traktować jako głos w dyskusji posynodalnej oraz wołanie do Franciszka, by pozostawił obowiązkowy celibat.
Zamieszanie wokół książki nie zakończyło się bynajmniej na medialnych atakach na Benedykta XVI. Już 14 stycznia wybuchła kolejna bomba. Osobisty sekretarz Benedykta XVI arcybiskup Georg Gänswein oświadczył, że papież-emeryt nie jest współautorem książki kardynała Saraha, w związku z czym zażądał wycofania imienia i fotografii Benedykta z okładki. Dodał, że Joseph Ratzinger nie zatwierdził decyzji o współautorstwie książki, a także nie widział i nie autoryzował okładki. Nie on też miał być autorem przedmowy i posłowia.
W tym samym oświadczeniu arcybiskup Gänswein przyznał jednak, że esej zamieszczony w publikacji jest w 100 proc. autorstwa papieża-emeryta i że podpisuje się on pod nim. Dlatego też kolejne edycje książki mają zostać opatrzone informacją, iż autorem jest „kardynał Robert Sarah przy udziale Benedykta XVI”.
W odpowiedzi kardynał Sarah opublikował w internecie fotokopie swojej korespondencji z papieżem-emerytem, obejmującej okres od września do grudnia 2019 roku. Z czterech listów napisanych przez Benedykta XVI wynika jednoznacznie, że wiedział on doskonale o planach wydania książki i zaaprobował je, zaś praca była bez wątpienia dziełem ich obu. Przedmowa i posłowie zostały co prawda napisane przez kardynała Saraha, ale Benedykt przeczytał je i w pełni zaakceptował.
Tego samego dnia głos zabrał jezuita ks. Joseph Fessio, założyciel i redaktor naczelny Ignatius Press – największego wydawnictwa katolickiego w USA, niegdyś uczeń i bliski współpracownik Josepha Ratzingera. Oświadczył on, że nie usunie z okładki amerykańskiego wydania książki imienia Benedykta XVI, który jest rzeczywistym współautorem pracy.
Dzień później o przyczynach owego zamieszania napisał zazwyczaj dobrze poinformowany włoski watykanista Antonio Socci. Powołując się na swe źródła za Spiżową Bramą, doniósł, iż książka wywołała wściekłość Franciszka, który wezwał do siebie arcybiskupa Gänsweina i nakazał mu usunięcie imienia Benedykta XVI z okładki. Tekst papieża-emeryta miał mu bowiem zawęzić pole manewru w sprawie celibatu.
Arcybiskup Gänswein znalazł się w niezręcznej sytuacji jako bezpośredni podwładny dwóch przełożonych. Z jednej strony jest on bowiem osobistym sekretarzem Benedykta, a z drugiej prefektem Domu Papieskiego Franciszka. Joseph Ratzinger nie miał jednak najmniejszego zamiaru wypierać się autorstwa swojego tekstu ani odwoływać tego, co napisał w obronie celibatu. Dlatego – jak pisze Socci – znaleziono kompromisowe rozwiązanie w postaci informacji, że autorem jest kardynał Sarah „przy udziale Benedykta XVI”. Pozostał jednak tytuł „Z głębi naszego serca” (a nie „Z głębi mojego serca”), który wyraźnie wskazuje na dwóch autorów.
Na skutek całego tego zamieszania kardynał Sarah jest obecnie przedstawiany w wielu mediach jako oszust i hochsztapler, który zmanipulował Benedykta XVI, mimo że korespondencja między nimi dowodzi czegoś innego. Zamiast dyskutować o konkretnych treściach zawartych w książce, roztrząsa się dziś kwestie jej domniemanego lub rzeczywistego autorstwa lub współautorstwa.
To, co się wydarzyło, staje się bardziej zrozumiałe w kontekście poufnego listu, którego treść przedostała się do mediów 13 stycznia. Autorem pisma skierowanego do wszystkich biskupów świata jest brazylijski kardynał Claudio Hummes, relator generalny Synodu ds. Amazonii. Zapowiada on rychłe ukazanie się papieskiej adhortacji posynodalnej pod koniec stycznia lub na początku lutego. Jego list nie ma jednak charakteru tylko informacyjnego, lecz przede wszystkim mobilizacyjny.
Kardynał Hummes wzywa bowiem biskupów, by aktywnie włączyli się w propagowanie treści oczekiwanej adhortacji. Dobrze byłoby, gdyby jak najszybciej zorganizowali na ten temat konferencję prasową lub jakieś inne znaczące wydarzenie, angażując w to duchownych, świeckich, działaczy ekologicznych i młodzież. Brazylijski dostojnik zapowiada, że wkrótce prześle drugie pismo z bardziej konkretnymi sugestiami.
Watykaniści komentujący wspomniany list zauważają, że nigdy dotąd żadnemu papieskiemu dokumentowi nie towarzyszyło tego typu przygotowanie, wzywające wręcz do powszechnej mobilizacji. Chodzi o wysłanie w świat wyraźnego komunikatu, że adhortacja została przyjęta z entuzjazmem na całym świecie. Zapewne w Watykanie będą uważnie obserwować, które diecezje z największym zapałem i rozmachem zaangażują się w promowanie adhortacji.
Komentatorzy zastanawiają się też, dlaczego pismo dotyczące lokalnych problemów Kościoła w jednym regionie – Amazonii zostało rozesłane do wszystkich biskupów na świecie. Ich zdaniem oznacza to, że Synod ds. Amazonii ma stać się paradygmatem dla całego Kościoła powszechnego. Kardynał Claudio Hummes mówił zresztą wprost o tym niejeden raz.
Z listu brazylijskiego purpurata wynika zatem jednoznacznie, że adhortacja jest gotowa, a więc kwestia celibatu została już przez Franciszka rozstrzygnięta. Czy właśnie tym tłumaczyć można reakcję na książkę Benedykta XVI i kardynała Saraha, tak mocno broniącą bezżenności księży?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/482634-zamieszanie-wokol-ksiazki-benedykta-xvi-i-kard-saraha