Wielka moc homilii polskich duchownych dała się poznać ostatnio na spotkaniu opłatkowym Towarzystwa Patriotycznego Jana Pietrzaka. Faktycznie, gdy polski duchowny katolicki nie wie jak nosić kaganiec politycznej poprawności i nie ukrywa prawdy pod teologicznymi frazami, Święta przestają być opowieścią spoza czasu, ale współczesnymi wydarzeniami z drugiej strony drzwi, tuż zza rogu. I tak barnabita ojciec Kazimierz Lorek, wśród zgromadzonych artystów, naukowców, urzędników i dziennikarzy opowiadał o Narodzeniu Jezusa, który przychodzi na świat także na polskiej ziemi, która jest ziemią:
bohaterów i zdrajców, ziemią Grunwaldu i Targowicy, Wołodyjowskich, Rejtanów, ta ziemia jest dalej ziemią Mickiewiczów i Słowackich, powstańców z Listopada i Stycznia, ziemią Piłsudskich i Andersów, ta ziemia jest nadal ziemią Cudu nad Wisłą, ziemią Września, Czerwca, Grudnia, Sierpnia.
(…)
Po jakiej Polsce będziesz chodził panie, wśród jakich ludzi będziesz chodził? Tutaj nic się nie zmieniło, ta ziemia jest nadal ziemią męczenników i świętych, tutaj żyli biskup Wojciech i Stanisław, królowa Jadwiga, Jan z Dukli, brat Alber, Maksymilian i ksiądz Jerzy, Jan Paweł II, kardynał Wyszyński…
(…)
Dla Schillera Betlejem będzie tu, w Polsce, między Krakowem a Wieliczką, Józef tu będzie szukał miejsca, gdzie się ma narodzić panicz z niebieskiego dworu, a Maryja z subtelnością panienki z dworu, będzie prosić: „Po maluśku, Józefie, po maluśku”. Dla Rydla pasterze, którzy przyszli do dzieciątka, to juhasi z Podhala, trzej mędrcy to wielcy polscy królowie: Kazimierz Wielki, Władysław Jagiełło i Jan III Sobieski, tylko Herod nie nasz, to samodzierżawnyj car.
Polskie kolędy to przecież wiązanka polskich tańców: mazurka, poloneza, kujawiaka, polskiego walca, przy takich śpiewach bledną nawet aniołowie, to wszyscy klękają przed tajemnicą słowa, to jest ogromne dziedzictwo naszej kultury.
Liberalizm w Polsce, w tym wydaniu neguje wszystko co jest dobre i święte, a nasza kultura polityczna, wyborcza, społeczna, ani naród, ani parlament nie mają siły powiedzieć: nie zabijaj dziecięcia. Przecież ten naród ma kapłana, ma wodza, ma proroka, przecież ostała nam się jeszcze wiara a na niej wszystko inne odbudowane być może, wiec prośmy razem z Tuwimem: „Daj nam uprzątnąć dom ojczysty/ Tak z naszych zgliszcz i ruin świętych/ Jak z grzechów naszych, win przeklętych./ Niech będzie biedny, ale czysty”
Zgromadzeni słuchali w rozległym milczeniu homilii w której dawna, niedawna i współczesna kultura przenikają się z problemami życia codziennego, jak od wieków trzeba nam, chrześcijanom, współuczestniczyć w tym, jak przychodzi Chrystus, przynoszący pokój, radość i wyciąga ręce:
do naszych najbliższych, przyjaciół, byśmy mogli dobre słowa przez łzy, przyjdzie pan Jezus do tych co mieszkają pod mostem, pod wiaduktem, do tych którzy nie maja dachu nad głową, do tych którzy zarazili się grzechem tej cywilizacji, do tych co pełnią dyżury, co musza zostać w szpitalu, do bezrobotnych, głodnych, i do tych którzy stracili nadzieje…
Ojciec Lorek wzywał do zrozumienia historii Chrystusa, która dopełnia się i nawzajem objaśnia z historią każdego z nas, pokazuje jak ważna, niezmiennie ważna jest rodzina jako fundament każdej większej wspólnoty. Duchowny pokazał jak brak Chrystusa w życiu wyraża się w problemach zarówno materialnych i duchowych, intelektualnych i emocjonalnych i dlatego życzył zgromadzonym, by
nowy rok 2020 będzie czasem nowej ewangelizacji, szczególnie misji i odważnego wyjścia do ludzi biednych, skrzywdzonych, opuszczonych, bezrobotnych, głodnych, zranionych, niewierzących, ludzi niepokornych, z pogranicza inaczej myślących, zbuntowanych ale i do tych którzy tęsknią za Bogiem, za sensem, za głębią, za życiem naprawdę ewangelicznym.
Ojciec Lorek, wskazując chrześcijaństwo, Kościół, ale i polską kulturę jako jedyne pozytywne wzorce, którymi ludziom tej ziemi wypada się inspirować, jednocześnie pokazał co się stanie, gdy przestaniemy studiować naszych literackich mistrzów, znać naszych historycznych bohaterów i modlić się do naszych świętych - przestaniemy rozumieć nie tylko takie homilie, przestaniemy rozumieć kim jesteśmy, przestaniemy rozumieć nasze wezwania i ostrzeżenia przed złem, którymi wzywamy do obrony Polski przed zagrożeniami XXI wieku. Staniemy się bezbronni.
Barnabita zakończył homilię cytatem z wiersza biskupa Józefa Zawitkowskiego:
Pobłogosław Dziecino, po polsku spłakana/ w stajence problemów, grudniowych zawiei/ Rodzinie polskiej, co trwa na kolanach./ Niech doczeka czasów spełnionych nadziei
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/479390-liberalizm-w-polsce-neguje-wszystko-co-jest-dobre-i-swiete