Dwóch włoskich biskupów – Renato Marangoni z Belluno i Corrado Pizziolo z Vittorio Veneeto – ogłosiło oficjalnie, że zezwalają na dopuszczanie do sakramentu Eucharystii w swoich diecezjach osoby rozwiedzione i utrzymujące relacje seksualne w ponownych związkach. To jednak nie wszystko. Przy okazji pierwszy z nich napisał list duszpasterski z przeprosinami skierowanymi do takich właśnie osób.
„Jest takie pierwsze słowo, które brzmi przepraszam”.
Tak biskup Marangoni zwrócił się do mężczyzn i kobiet żyjących w związkach niesakramentalnych w diecezji Belluno. Przeprosił ich za to, że przez lata byli w swych wspólnotach parafialnych ignorowani, osądzani, krytykowani, a przede wszystkim nie dopuszczani do sakramentu Eucharystii, co stanowiło dla nich źródło cierpień. Hierarcha przyznał, że przyczyną takiego ich potraktowania była sztywność i formalizm oraz błąd w ocenie sytuacji ze strony ludzi Kościoła. Teraz jednak pomyłka zostanie naprawiona i dla osób w tego typu sytuacjach droga do sakramentu Eucharystii zostanie otwarta.
W związku z tym rodzą się jednak zasadne pytania. Kto przez swą sztywność i formalizm popełnił błąd, który skazał tak wielu ludzi na niezasłużone cierpienia? Za czyje postępowanie przepraszał ordynariusz Belluno?
Z osób żyjących na pierwszy plan wysuwa się niewątpliwie Benedykt XVI, który jeszcze jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary opublikował w 1994 roku „List do biskupów Kościoła katolickiego na temat przyjmowania Komunii świętej przez wiernych rozwiedzionych żyjących w nowych związkach”. Wykluczył w nim stanowczo możliwość przystępowania takich osób do Eucharystii, pisząc, że
„ta praktyka, przedstawiona jako wiążąca, nie może być zmieniana w zależności od różnych sytuacji”.
We wspomnianym dokumencie kardynał Joseph Ratzinger dodawał:
„Norma ta nie ma bynajmniej charakteru kary, albo jakiejkolwiek dyskryminacji rozwiedzionych żyjących w nowych związkach, ale wyraża raczej sytuację obiektywną, która sama przez się uniemożliwia przystępowanie do Komunii świętej”.
Najwyraźniej jednak biskup Marangoni nie dał wiary słowom kardynała Ratzingera, że to nie kara czy dyskryminacja, skoro przepraszał za cierpienia wielu osób spowodowane zakazem dopuszczenia do Eucharystii.
We wspomnianym liście do biskupów z 1994 roku ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary powołał się na adhortację apostolską Jana Pawła II „Familiaris consortio” z 1982 roku. W tym dokumencie papież z Polski stwierdzał jednoznacznie, że osoby rozwiedzione i utrzymujące relacje seksualne w ponownych związkach nie mogą przystępować do Komunii. Za jego sztywność i formalizm też należą się zatem przeprosiny.
Trzymając się linii rozumowania przedstawionej przez biskupa Marangoniego, właściwie należałoby przeprosić za wszystkich papieży, począwszy od św. Piotra a skończywszy na Benedykcie XVI, ponieważ wszyscy oni – głosząc naukę o nierozerwalności małżeństwa – potwierdzali absolutny zakaz przystępowania do Komunii osób rozwiedzionych i utrzymujących relacje seksualne w ponownych związkach. W sumie należałoby więc przeprosić za dwa tysiące lat nauczania Kościoła katolickiego w tej kwestii.
Jeżeli biskup Marangoni ma rację, to Kościół przez dwa tysiące lat mylił się w bardzo ważnej sprawie, przyczyniając się w ten sposób do niezasłużonych cierpień niezliczonej ilości osób. Nauczanie Magisterium Kościoła było więc nie tylko błędne, ale i krzywdzące, czyli fałszywe w sferze poznawczej oraz moralnie złe w praktyce duszpasterskiej.
Jeżeli biskup Marangoni ma rację, to nieomylność papieża w sprawach wiary i moralności właściwie nie obowiązuje. Wspomniany zakaz przystępowania do Eucharystii był bowiem przedmiotem niezmiennej nauki Kościoła oraz jednomyślnego stanowiska doktrynalnego wszystkich papieży przez dwa tysiące lat.
Jeżeli więc teraz uznamy, że Kościół i papieże mylili się w tak ważnej kwestii wiary i moralności, to jaką mamy pewność, że nie mylili się także w innych sprawach? Jaką mamy pewność, że to, co Kościół przez wieki głosił jako niezmienną i wiążącą prawdę, jutro nie okaże się fałszem, za który biskupi będą publicznie przepraszać? Taka jest logiczna konsekwencja przyjęcia stanowiska biskupa Marangoniego.
Wprowadzając prawdziwie rewolucyjne zmiany w swych diecezjach, biskupi Marangoni i Pizziolo powołali się na adhortację Franciszka „Amoris laetitia” z 2016 roku, która była owocem Synodu ds. Rodziny z lat 2014-2015. Podczas obrad owego zgromadzenia w Rzymie doszło do znamiennej sytuacji, która rzuca pewne światło na obecne decyzje włoskich biskupów.
Podczas synodu kardynał Jose Luis Lacunza Maestrojuan z Panamy przywołał scenę z Ewangelii, gdy faryzeusze pytali Jezusa, dlaczego Mojżesz zezwolił na rozwody. Wówczas Chrystus odpowiedział:
„Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!”
Kardynał Jose Luis Lacunza Maestrojuan skomentował powyższy fragment z Ewangelii św. Mateusza uwagą, że współcześnie ludzie mają tak zatwardziałe serca jak w czasach Mojżesza, więc należy im pozwolić na rozwody. „Czy Piotr nie mógłby być tak miłosierny jak Mojżesz?”, zapytał retorycznie panamski dostojnik, kierując swą wypowiedź w kierunku Franciszka.
Najmniej miłosierną osobą okazuje się więc Jezus Chrystus. Jest mniej miłosierny nie tylko od Mojżesza czy Piotra, ale od kardynała Lacunzy Maestrojuana czy biskupów Marangoniego i Pizziolego. Właściwie to Jezus mógłby się uczyć od wspomnianych hierarchów, czym jest miłosierdzie. Czekamy więc na kolejny list duszpasterski biskupa Renato Marangoniego, w którym przeprosi za sprawcę całego tego niezasłużonego cierpienia niezliczonej ilości osób – sztywnego formalistę Jezusa Chrystusa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/475287-wloski-biskup-przeprasza-za-nauczanie-papiezy-i-kosciola