Prymas Wyszyński bezgranicznie kochał Polskę. I dla niej pracował. To uważał za szczególne zadanie: „Sztuką jest umierać dla ojczyzny, ale największą sztuką jest dobrze dla niej żyć”. Nie ulega wątpliwości, że był mężem stanu, jako głowa Kościoła w Polsce musiał się zajmować także polityką, prowadząc trudny dialog z władzami państwowymi w obronie praw człowieka i Kościoła. Ale nie dlatego trafia na ołtarze.
Prymas Wyszyński będzie beatyfikowany ze względu na swą niezłomną wiarę, z racji na nieprzeciętną duchowość i praktykowanie cnót ewangelicznych w stopniu heroicznym. Objawiło się to najbardziej w czasie jego uwięzienia. Pisał w Zapiskach więziennych o tych, którzy go zamknęli w odosobnieniu i go poniżali: „Nie czuję uczuć nieprzyjaznych do nikogo z tych ludzi. Nie umiałbym zrobić im najmniejszej nawet przykrości. Wydaje mi się, że jestem w pełnej prawdzie, że nadal jestem w miłości, że jestem chrześcijaninem i dzieckiem mojego Kościoła, który nauczył mnie miłować ludzi, i nawet tych, którzy chcą uważać mnie za swego nieprzyjaciela”. A w jednym z kazań mówił: „Uważam sobie za łaskę, że mogłem dać świadectwo Prawdzie jako więzień polityczny przez trzyletnie więzienie, i że uchroniłem się przed nienawiścią do moich Rodaków sprawujących władzę w Państwie. Świadom wyrządzonych mi krzywd przebaczam im z serca wszystkie oszczerstwa, którymi mnie zaszczycali”. Co więcej, modlił się on za swych prześladowców: za „panów w ceracie”, którzy przyszli go aresztować, za tych, którzy pilnowali go w kolejnych miejscach odosobnień, za prezydenta Bieruta, który skazał go na więzienie. Do odprawianych Mszy świętych włączał intencje za wyrządzających krzywdę narodowi, za państwowe służby, które utrudniały obchody millenijne i uwięziły obraz Matki Bożej. „Nie ma takiej krzywdy, której by nie można przebaczyć” – pisał. - Świętość Wyszyńskiego cechuje przede wszystkim umiejętność przebaczania.
Wyszyński był także wierny wezwaniu świętego Pawła, by „zło dobrem zwyciężać”. To była zasada całego jego życia. Ona zadziwiała także innych. To pod wpływem przykładu Prymasa starał się ją realizować w swym działaniu ksiądz Jerzy Popiełuszko.
Wyszyński potrafił także być wielkodusznym i przebaczyć tym, którzy go zawiedli, zdradzili, okazali się słabi. I niezmiernie lojalnym wobec swoich współpracowników. Do biskupów mówił przed swą śmiercią: „Wszystkim pozostawiam moje serce, które nie zabiera ze sobą żadnego zastrzeżenia w stosunku do żadnego z biskupów”. Życie Prymasa Wyszyńskiego, naznaczone cierpieniem za wiarę, przypomina postawy męczenników z pierwszych wieków Kościoła. Oni także, w niewytłumaczaczalny po ludzku sposób, potrafili w wierze znaleźć siłę, by przyjąć męki, ale także przebaczać prześladowcom, a nawet za nich ofiarować swe cierpienia. To są postawy ludzi świętych. Stąd w życiu kardynała Wyszyńskiego spełniła się także zasada, że prześladowania nie niszczą Kościoła, ale mogą go umacniać.
Rysem duchowości kardynała Wyszyńskiego było niewątpliwie także jego bezgraniczne zawierzenie Maryi. Do swego hasła biskupiego Soli Deo dodawał: per Mariam (przez Maryję). Czuł się Jej niewolnikiem i uważał Ją za najlepszą Orędowniczkę. Jej zawierzył swoje życie i w Jej słowa się wsłuchiwał, starając się mówić Bogu „tak” – jak czyniła to całe życie Maryja. W Jej opiekę oddał też naród polski i z Nią związał swe najważniejsze działania.
„Wszystko postawiłem na Maryję”
– jak sam przyznawał.
Jego zawierzenie papież Jan Paweł II nazwał jednoznacznie: „heroicznym”. Sam był świadkiem takiej ufności Prymasa, jak wspominał w swym testamencie (tego wpisu do testamentu papież dokonał w czasie rekolekcji jubileuszowych 14-18 marca 2000):
„Kiedy w dniu 16 października 1978 konklawe kardynałów wybrało Jana Pawła II, Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński powiedział do mnie: ‘Zadaniem nowego papieża będzie wprowadzić Kościół w Trzecie Tysiąclecie’. Nie wiem, czy przytaczam to zdanie dosłownie, ale taki z pewnością był sens tego, co wówczas usłyszałem. Wypowiedział je zaś Człowiek, który przeszedł do historii jako Prymas Tysiąclecia. Wielki Prymas. Byłem świadkiem Jego posłannictwa, Jego heroicznego zawierzenia. Jego zmagań i Jego zwycięstwa. ‘Zwycięstwo, kiedy przyjdzie, będzie to zwycięstwo przez Maryję’
– zwykł był powtarzać Prymas Tysiąclecia słowa Swego Poprzednika kard. Augusta Hlonda”.
Będąc przekonanym o heroiczności Prymasa, Jan Paweł II zainspirował rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego. Obecnie spełnia się marzenie Papieża Polaka i Prymas Wyszyński trafia na ołtarze.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/469383-dlaczego-wlasciwie-prymas-wyszynski-trafia-na-oltarze
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.