Kilka dni temu George Neumayr na stronie internetowej „The American Spectator” zamieścił tekst, który mówi więcej o infiltracji gejowskiej wewnątrz Kościoła w USA niż wiele analiz socjologicznych i religioznawczych. Autor opisał mianowicie przypadek niejakiego Jacka Andersona, którego kariera jest najlepszym przykładem rozkładu tamtejszych struktur kościelnych.
Kim jest bohater tekstu? Otóż Jack Anderson to były ksiądz katolicki, który przed laty porzucił kapłaństwo i związał się z innym mężczyzną (nota bene również byłym księdzem katolickim) Tedem Olsonem. Obaj panowie zawarli związek, który w myśl obowiązującego w USA prawa nazywany jest małżeńskim. Są więc tak zwanym „homoseksualnym małżeństwem”. Obaj też – na znak protestu przeciw nauczaniu Kościoła w sprawie homoseksualizmu – porzucili wiarę katolicką i przeszli do wspólnoty episkopalian.
Mimo to Jack Anderson pracuje dziś w sądzie kościelnym katolickiej diecezji Wilmington w stanie Delaware, gdzie pełni funkcję „obrońcy węzła małżeńskiego” w procesach o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Nikomu we władzach diecezji nie przeszkadza, że porzucił kapłaństwo, odrzucił wiarę katolicką i żyje w oficjalnym związku z innym mężczyzną, publicznie się do tego przyznając.
Nie byłoby to możliwe bez wiedzy i zgody co najmniej dwóch biskupów: Williama Malooly’ego – ordynariusza diecezji Wilmington oraz Josepha Bambery – ordynariusza diecezji Scranton w Pensylwanii, gdzie Jack Anderson był wcześniej księdzem. Ted Olson, dzisiejszy partner życiowy Andersona, potwierdza, że jego „współmałżonek” znał dobrze biskupa Bamberę, ponieważ razem studiowali w seminarium i wspólnie pracowali w sądzie diecezjalnym w Scranton.
Po swym odejściu z kapłaństwa Anderson w 2012 roku opublikował na łamach „Times Leader” list otwarty do Josepha Bambery, sugerując, że istnieje sprzeczność między osobistymi poglądami biskupa na temat związków jednopłciowych a reprezentowanym przez niego publicznie stanowiskiem odzwierciedlającym oficjalne nauczanie Kościoła. Od tamtego czasu podejście hierarchy do tego zagadnienia uległo jednak ewolucji. W ostatnich latach często zaprasza bowiem z wykładami do swej diecezji ks. Jamesa Martina – najgłośniejszego homolobbystę w Kościele katolickim, postulującego całkowitą akceptację homoseksualizmu.
George Neumayr zastanawia się, czy Anderson jest chroniony przez dwóch biskupów dlatego, iż zna pewne fakty, których ujawnienie mogłyby postawić w trudnej sytuacji władze diecezji Wilmington i Scranton. Pisze, że niewątpliwie mamy do czynienia ze skandalem i należy to jak najszybciej wyjaśnić. Tym bardziej, że od wielu miesięcy amerykańscy publicyści sugerują, iż to właśnie Joseph Bambera jest jednym z biskupów mających największe szanse, by zastąpić odchodzącego wkrótce na emeryturę arcybiskupa Charlesa Chaputa na stolicy kardynalskiej w Filadelfii.
Zobaczymy, jak potoczą się dalsze wydarzenia. Już teraz wiele osób komentujących doniesienia Neumayra pisze, że nic się przecież strasznego nie stało i nie ma sensu szukać afery tam, gdzie jej nie ma – zajmijmy się lepiej prawdziwymi problemami, takimi jak walka z globalnym ociepleniem czy pomoc imigrantom. Jeśli takie podejście zwycięży, procesy rozkładowe w amerykańskim Kościele nabiorą przyspieszenia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/464497-skandal-w-usa-aktywny-gej-orzeka-o-waznosci-malzenstwa?wersja=mobilna