Od dobrych kilku lat, obserwując tzw. dialog między Episkopatem Polski a Ukraińskim Kościołem Greckokatolickim reprezentowanym przez abp. Światosława Szewczuka, zastanawiam się, z jakim tak naprawdę pojednaniem mamy do czynienia. Z jednej strony bowiem z ust ukraińskiego hierarchy padają górnolotne słowa podpierane Ewangelią, z drugiej jednak oficjalnie przyznaje się on do banderowskich sentymentów, uważając ludobójców spod znaku tryzuba za patriotów, a samą, szatańską w swej istocie, nazistowską ideologię – za przejaw patriotyzmu.
To dwuznaczne stanowisko wyrażał wielokrotnie. Również w Polsce. W 2018 roku ukazała się jego książka „Dialog leczy rany”, w której jasno wyłuszczył swoje poglądy, skutecznie mieszając wiarę z ideologią. W prezentowanej podczas uroczystej konferencji w KEP publikacji abp Światosław Szewczuk mordów dokonanych przez Ukraińców na Polakach nie nazywa ludobójstwem, natomiast akcję „Wisła” określa mianem „czystki etnicznej”, co jest zdumiewające, biorąc pod uwagę, iż była to akcja przesiedleńcza, w której ludzie bynajmniej nie ginęli, ale byli przesiedlani, aby ukrócić dokonywanie przez nich kolejnych mordów.
Nie mniej zdumiewający jest jego stosunek do postaci abp Andrzeja Szeptyckiego, którego stara się wybielić na wszelkie możliwe sposoby. List gratulacyjny Szeptyckiego do Adolfa Hitlera z okazji jego kolejnych zwycięstw tłumaczy zagrożeniem ze strony sowieckiej, zapominając najwyraźniej, że abp Szeptycki list gratulacyjny wysłał również do Józefa Stalina.
W tym kontekście słowa, które padły z jego ust 27 sierpnia bieżącego roku na Jasnej Górze delikatnie mówiąc dają do myślenia.
Kolejny już raz pragniemy wyrazić naszą szczerą wolę kontynuowania dialogu i pragnienie jeszcze głębszego pojednania między naszymi Kościołami. Ufamy, iż nasze Kościoły w niedługim czasie będą mogły wspólnie ogłosić papieża Polaka patronem naszego pojednania
— można było przeczytać w stanowisku Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski i Zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. W tym miejscu należałoby spytać jakiego dialogu?
Kiedy polski Episkopat po II wojnie światowej wystosował słynny list do biskupów niemieckich miał jasną sytuację, ponieważ niemiecki Episkopat jednoznacznie potępił nazizm, podczas gdy Światosław Szewczuk czyni dokładnie odwrotnie, nazizm ukraiński (banderyzm) traktując nie jako zbrodniczą wersję nacjonalizmu, ale jako patriotyzm stanowiący nieodłączny element ukraińskiej tożsamości. We wspomnianej wyżej książce będącej wywiadem-rzeką mówi wprost:
Ukraińcy muszą odejść od stereotypów i zaakceptować Polaków takimi, jacy są, z ich historią, mentalnością i nawet bohaterami narodowymi, z których wielu może się im nie podobać [śmiech]. Podobnie i my prosimy, aby nasi bracia Polacy zaakceptowali Ukraińców takimi, jacy są: z ich historią, mentalnością i bohaterami, z których wielu wydaje się im nie do zaakceptowania.
Czy w tej sytuacji może być mowa o zdrowych relacjach i szczerym dialogu, opartym na prawdzie i prawdziwym przebaczeniu? Czy słowa specjalnie wydanego na Jasnej Górze oświadczenia
Dziś również my chcemy patrzeć na naszą historię w duchu ewangelicznym, to znaczy: w prawdzie, w miłości i przebaczeniu, bez których niemożliwy jest jakikolwiek dialog
nie tchną pustką i fałszem? I to mimo powoływania się w tym dokumencie na tak wielkich ludzi jak św. Jan Paweł II ze strony polskiej i kard. Lubomyr Huzar – z ukraińskiej.
Paradoksalnie hierarchowie (ze strony polskiej sygnował go przewodniczący KEP Stanisław Gądecki) przypominają słowa tego ostatniego o przebaczeniu, wypowiedziane w 2001 roku podczas papieskiej pielgrzymki na Ukrainę. Kard. Huzar wyznał wtedy, że w ubiegłowiecznej historii Kościoła na Ukrainie „niektórzy synowie i córki Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego wyrządzali zło – niestety świadomie i dobrowolnie – swoim bliźnim z własnego narodu i z innych narodów”. I w imieniu Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego prosił o przebaczenie Boga oraz wszystkich, którzy zostali w jakikolwiek sposób skrzywdzeni.
Dodał też:
Aby nie ciążyła na nas straszliwa przeszłość i nie zatruwała naszego życia, chętnie przebaczamy tym, którzy w jakikolwiek sposób skrzywdzili nas.
Papież Polak mówił zaś o oczyszczeniu pamięci historycznej, dzięki któremu „wszyscy będą gotowi stawiać wyżej to, co jednoczy, niż to, co dzieli, ażeby razem budować przyszłość opartą na wzajemnym szacunku, na braterskiej wspólnocie, braterskiej współpracy i autentycznej solidarności”.
Problem w tym, że takich słów na próżno oczekiwać obecnie od Światosława Szewczuka. Na próżno też czekamy na postulowane przez Jana Pawła II „oczyszczenie pamięci historycznej” polegające na wyrzeczeniu się przez stronę ukraińską zbrodniczej ideologii, szczerym potępieniu jej i zadośćuczynieniu, jeżeli nie finansowym, to przynajmniej moralnym. Polacy czekają, aby Światosław Szewczuk upomniał się o groby niepochowanych po rzezi wołyńskiej polskich ofiar, a nie wyświęcał kolejne krzyże ku czci OUN-UPA, jak ten w Samborze…
Warto w tym miejscu przypomnieć, iż wyznanie o przywiązaniu do banderyzmu padło z ust Szewczuka na kilka lat po wydanej z okazji 70. Rocznicy rzezi wołyńskiej deklaracji, przepraszającej za zbrodnie i wzywającej do pojednania:
Pragniemy dzisiaj oddać hołd niewinnie pomordowanym, ale i przepraszać Boga za popełnione zbrodnie oraz raz jeszcze wezwać wszystkich, Ukraińców i Polaków, zamieszkujących zarówno na Ukrainie, jak i w Polsce oraz gdziekolwiek na świecie, do odważnego otwarcia umysłów i serc na wzajemne przebaczenie i pojednanie. (…) Dlatego myśląc o obecnych i przyszłych pokoleniach, powtarzamy w imieniu naszych Kościołów, że nienawiść i przemoc zawsze jest degradacją człowieka i narodu, przebaczenie, braterstwo, współczucie, pomoc i miłość stają się natomiast trwałym i godnym fundamentem kultury współżycia ludzkiego
— napisano wówczas. I chociaż media grzmiały o przełomie, to przełomu nie było.
28 czerwca 2013 zwierzchnik Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej, uczestnicząc w panichidzie w intencji ofiar rzezi wołyńskiej w bazyliańskiej cerkwi w Warszawie poprosił o przebaczenie wszystkie polskie rodziny, które straciły bliskich podczas rzezi. Szczerość tych wszystkich wspaniałych gestów zweryfikował sam – w książce „Dialog leczy rany”. Również na Jasnej Górze nie mówił o ludobójstwie dokonanym na Polakach przez Ukraińców, zaliczającym się do genocidum atrox, ale o „trudnych momentach w historii relacji narodów polskiego i ukraińskiego oraz Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce i Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie”.
Wszystko wskazuje na to, że taki jest ten dialog, jak i pojednanie…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/461438-pojednanie-czy-pozory-pojednania