Na Ukrainie nie milkną echa niedawnej wizyty tamtejszych biskupów grekokatolickich w Watykanie (5-6 lipca). Wydarzenie to od wielu tygodni wyczekiwane było z niecierpliwością przez komentatorów religijnych, ponieważ spodziewano się po nim jakiegoś spektakularnego gestu ze strony Franciszka. Wszystko za sprawą majowej wypowiedzi nuncjusza apostolskiego w Kijowie, arcybiskupa Claudio Gugerottiego, który oświadczył, że papież szykuje podczas tej wizyty wielki dar dla wiernych Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego.
„Mówię wam to specjalnie, żeby rozbudzić waszą ciekawość. Póki co, nie mogę powiedzieć nic więcej. Myślę, że już niedługo zostanie upublicznione to, co papież chce zrobić”,
— podkreślał nuncjusz, wywołując falę spekulacji w ukraińskich mediach. Publicyści gubili się w domysłach, przypuszczając, że może chodzić o podniesienie Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego do rangi patriarchatu, o beatyfikację metropolity Andrija Szeptyckiego lub o ogłoszenie wizyty papieskiej na Ukrainie. Napięcie w Kijowie i we Lwowie sięgnęło zenitu, gdy biskupi wylądowali w Rzymie i udali się na spotkanie z Franciszkiem.
Ich wizyta przeszła jednak niemal zupełnie niezauważona w światowych mediach, ponieważ została „przykryta” przez… Władimira Putina. Rosyjski prezydent przybył na audiencję do Watykanu dzień przed grekokatolickimi hierarchami (4 lipca) i właśnie to spotkanie było komentowane przez kolejnych kilka dni. Wiadomo, że rozmawiał on z Franciszkiem m.in. o sytuacji na Ukrainie.
Wszyscy, którzy spodziewali się w następnych dniach zapowiadanej niespodzianki, przeżyli rozczarowanie. Dwudniowe spotkanie Franciszka z unickimi hierarchami nie różniło się niczym od rutynowych wizyt „ad limina Apostolorum”, jakie odbywają regularnie w Rzymie episkopaty z całego świata.
W oficjalnym przemówieniu do biskupów Franciszek stwierdził, że na Ukrainie trwa wojna hybrydowa, zaś osoby odpowiedzialne za jej wywołanie pozostają zakamuflowane. Zdaniem publicystów w Kijowie była to czytelna aluzja do włodarzy Kremla, choć w mowie ani razu nie padła nazwa Rosji.
Franciszek dodał, że konflikt w Donbasie jest zaostrzany przez różne fałszerstwa propagandowe i manipulacje, w tym także próbę wplątania religii w spór polityczny. Przestrzegł więc hierarchów przed angażowaniem się w tego typu konfrontację, a także przed wciągnięciem w wewnątrzprawosławny zatarg między Moskwą a Konstantynopolem o status Kościoła nad Dnieprem.
Żadnego zapowiedzianego daru dla ukraińskich grekokatolików jednak nie było. Zdaniem włoskich publicystów w ostatniej chwili w Watykanie próbowano wykreować jako niespodziankę nominację biskupa Teodora Martyniuka z Tarnopola na stanowisko sekretarza Kongregacji ds. Kościołów Wschodnich. Miał być on pierwszym dostojnikiem z Ukrainy pełniącym tak wysoką funkcję w Kurii Rzymskiej. Jak na skalę rozbudzonych oczekiwań był to jednak „dar” niewielki, ale i tak nie doszedł do skutku, ponieważ wspomniany hierarcha odmówił przeprowadzki z Podola nad Tybr.
Tak jak przez kilka tygodni ukraińscy komentatorzy zastanawiali się, jaki to prezent szykował dla grekokatolików Franciszek, tak teraz zachodzą w głowę, dlaczego zapowiadana niespodzianka nie doszła do skutku. Zadają sobie przy tym pytanie, czy miało to związek z wizytą Władimira Władimirowicza w Watykanie. Odpowiedzi póki co nie znamy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/454906-biskupi-grekokatoliccy-u-franciszka