wPolityce.pl: Jak z punktu widzenia katolików troszczących się o Kościół wygląda krajobraz po filmie Tomasza Sekielskiego i szoku, jaki wywołał?
PIOTR SEMKA, publicysta „Do Rzeczy”, historyk, autor książek: Warto odnotować najpierw kilka spraw. Po pierwsze, film robi poruszające wrażenie. Pokazani w nim ludzie naprawdę czują się opuszczeni przez Kościół lub lekceważeni przez kurie biskupie. Większość przypadków, które znalazły się w filmie Sekielskiego, pokazuje niedostateczną kontrolę biskupów w stosunku do księży mających za sobą wyroki za pedofilię lub przerzucania takich księży z diecezji do diecezji. W przypadku kapłanów w stosunku do których Stolica Apostolska podjęła już działania karne widać problem braku informacji o podjętych przez Kościół środkach karnych czy zaradczych.
Po drugie, wyjaśnieniami rzeczników biskupstw wydane już po emisji filmu wprowadzają jednak trochę niuansów, osłabiając nieco jednoznaczność obrazu przedstawionego w filmie. Ale były to wyjaśnienia ex post. Żadna z ofiar nie była wcześniej w stanie ich poznać. Faktem pozostaje , że istniała niechęć instytucji kościelnych do jawnego opowiadania o tych sprawach.
Po trzecie, i najważniejsze, te poprzednie uwagi nie zmieniają ogólnego wrażenia szoku wywołanego przez film.
Jak ten szok można zdefiniować? Jakie wywołuje reakcje?
Najbardziej bliska mi jest postawa, która zmierza do potraktowania tego szoku jako ostatniego dzwonka alarmowego by postępowania w sprawach pedofilskich były jak najbardziej precyzyjne, skuteczne, konsekwentne i jawne. Więcej – wprowadzenia systemu pozwalającego monitorować, co dzieje się dalej z kapłanami skazanymi już za pedofilię. Nie może być sytuacji, by miały one dalej styczność z dziećmi. Ale nie wszystko da się załatwić procedurami, potrzebna jest pewna wrażliwość moralna. A jej zabrakło. Pomnik zakonnika, o którym było od dawna wiadomo, że był pedofilem, stał sobie przed wielkim sanktuarium w Licheniu i nikt w Kościele nie zrobił niczego, by go zasłonić, przenieść, usunąć, nie siać zgorszenia.
Z czego ten brak wrażliwości wynika?
Nazwałbym to „kulturą sekretu”. Przekonania kurialistów, że wszystkie takie, nawet jeśli zostały wewnętrznie wyjaśnione, nawet jeśli zastosowano sankcje, muszą pozostać sprawą wewnątrzkościelną, nie powinny być upubliczniane. To przekonanie, że Kościół wszystko załatwi, zabezpieczy, przypilnuje. A ofiara ma tylko ufać, że decyzje są adekwatne do drastyczności przestępstwa. Warto pamiętać, że to wywodzi się jeszcze z okresu komunizmu, kiedy świat zewnętrzny był ogromnym zagrożeniem dla Kościoła, kiedy SB wykorzystywała każdy „hak”, do inwigilacji Kościoła, co wywoływało dążenie do zasłaniania wszystkich problemów. To dziedzictwo Kościół musi przemyśleć, musi się z tym zmierzyć.
Tyle, że w tamtym okresie Kościół był scentralizowany, co pozwalało władzy centralnej, księżom Prymasom, twardą ręką wszystko trzymać, reagować zdecydowanie. Dziś ta możliwość zniknęła, Kościół jest zdecentralizowany i ten proces postępuje.
To prawda, opowiadano mi, że w obecnej strukturze przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski nie ma nawet możliwości zażądać skutecznie dostępu do akt jakiejś sprawy tego typu, wszystko jest w rękach biskupa miejsca bądź przełożonego zakonnego. A biskupi bywają różni, kurie także. To jest zmorą Kościoła w Polsce. Sytuacja w której każdy biskup podlega bezpośrednio Watykanowi nie ułatwia nadzoru. Rzym często jest za daleko, by widzieć i zareagować na złe rzeczy, a w danej diecezji wszystko zależy od biskupa.
Jest Konferencja Episkopatu Polski.
Ale ze względu na opisane właśnie przeze mnie mechanizmy moc decyzyjna KEP nie jest za duża. Często spotkania te ograniczają się do rozmowy z której nic dalej nie wynika. Jednocześnie zaś histeria lewicy i nagonki na Kościół powodują sytuację w której każde zaniedbanie pojedynczego biskupa lub niemądre wypowiedzi obarcza konto całego Kościoła.
Istotą zarzutu wobec Kościoła nie jest chyba tylko to, że takie przypadki się zdarzają, bo zdarzają się wszędzie, ale że istnieje rzekomo jakiś system ukrywania tych przypadków? Łatwego pozwalania na kolejną „próbę”, co często kończy się źle?
Kwestia, co robić z osobami, które już odbyły karę za czyn pedofilski i na przykład opuściły już więzienie, jest dla Kościoła problemem. Czy natychmiast wydalać ze stanu kapłańskiego? To też nie takie łatwe, decyzja w takiej sprawie zawsze należy do stolicy apostolskiej. Jak trafnie napisał Tomasz Krzyżak w „Rzeczpospolitej” – Kościół nie ma swoich więzień. W związku z tym kierować takich kapłanów na te odcinki, gdzie nie ma kontaktu z dziećmi. I to musi być bardzo dokładnie opisane. Podobnie jak sytuacja przeniesienia w inne miejsce, zmiany diecezji. Nie może powstawać wrażenie, że to próba schowania, ukrycia sprawy.
Inne pytanie: co znaczy w takich wypadkach miłosierdzie? Często jest ono całkowicie źle rozumiane, jako skasowanie rejestru, zapomnienie, danie całkowicie nowej szansy. Zapomina się przy tym o ofiarach.
Ten kryzys uruchomił także wewnętrzny spór w Kościele. Niektórzy liczą na jakąś rewolucję, „Wyborcza” snuje nawet wizje wymiany wszystkich biskupów.
Tu istotnie doszło do wzmożenia. Niektóre głosy padające w tej dyskusji zadziwiają, na przykład ojca Pawła Guzińskiego, który w niebywale aroganckim tonie wskazywał, którzy biskupi mają odejść. Mieliśmy też wypowiedź księdza profesora Andrzeja Szostka, byłego rektora KUL, mojej uczelni, który w bardzo lekkim tonie snuł wizję powtórzenia scenariusza chilijskiego.
Gdzie wskutek afer pedofilskich wymuszono podanie się do dymisji wszystkich biskupów?
Tak. Takie rady wygłaszane są pewnym tonem, ale nie liczą się z konsekwencjami. A może właśnie liczą? W przypadku polskiego Kościoła taka masowa dymisja miałaby tę konsekwencję, że otworzyłaby drogę do kariery wielu księżom orientującym się na środowiska „Tygodnika Powszechnego”, „Więzi”. Nie dziwi więc, że Dominika Wielowieyska snuje w „Gazecie Wyborczej” wizję oddolnego ruchu odnowy, który miał rzekomo powstawać i zwracać się bezpośrednio do papieża Franciszka z prośbą o interwencję.
Jaki może zatem być efekt wizyty wysłannika papieskiego?
Tego się dzisiaj nie da przewidzieć. Uważam, że jakieś zmiany pewnie będą, ale wariant chilijski byłby zdumiewający. W Chile sytuacja była dużo bardziej drastyczna, tam o takie czyny byli podejrzewani niektórzy biskupi. Warto też pamiętać, że większość czynów opisanych w filmie Sekielskiego pochodzi z lat 80., kiedy Kościół cieszył się ogromnym autorytetem ze względu na Jana Pawła II i rolę jaką odegrał w stanie wojennym. To mogło skłonić niektórych niegodziwych kapłanów, by takie rzeczy robić. Później świadomość tego zagrożenia w Kościele wzrasta, co nie znaczy, że znikają. Żadnego nie można lekceważyć.
Pytanie o to, jak w tej sytuacji powinni zachować się ludzie, którzy nie chcą zgodzić się na pewien szantaż: że oto wszelkie słowo w obronie Kościoła, wszelkie wskazanie jak niewielki procentowo jest udział księży wśród pedofilów (0,3 procenta), każde przypomnienie, że w kampanii wyborczej świadomie rozgrzewa się antyklerykalizm jest opisywane jako obrona pedofilii?
To jest wyzwanie. Część publicystów, nawet katolickich, wpada w taki ton, że nie czas teraz na pytanie o moment emisji filmu, o jego związek tej sprawy z kampanią wyborczą. Nie możemy zgodzić się z sytuacją, że nie można analizować jak ten materiał będzie wykorzystany w kampanii wyborczej czy w nagonce przeciw Kościołowi. Nie może być tak, że nie pozwala nam się dostrzegać pewnych niuansów. To są ważne czynniki, nie znoszące strasznego tematu pedofilii, ale też ważne.
Rozsądna postawa polega dzisiaj na tym, by wyciągać wnioski z filmu, domagać się działań, które zmienią złe mechanizmy. Ale też wskazywać, że zaniechanie lustracji ma swoje konsekwencje, bo gdyby ją przeprowadzono, sprawa księdza Cybuli byłaby wyjawiona wcześniej. Trzeba też jasno mówić, że na tej trudnej sprawie niektórzy chcą upiec swoje własne pieczenie: lewica marzy o wypchnięciu Kościoła z przestrzeni publicznej, a związana z „Więzią” i „Tygodnikiem Powszechnym” część katolików liczy na rewolucję kadrową.
Dziękuję za rozmowę
rozm. gim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/446954-piotr-semka-potraktujmy-to-jako-ostatni-dzwonek-alarmowy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.