Najważniejszym dowodem, że żyjemy w cywilizacji postchrześcijańskiej i oderwanej zupełnie od Boga jest zdziwienie i szyderstwo, że można pożar Katedry Notre Dame odbierać przez pryzmat wiary i symboliki chrześcijańskiej.
Nie potrzeba żadnego innego dowodu. Ten jest wystarczający. Mocny i namacalny. Ostatnie godziny spędzone w mediach społecznościowych uświadomiły mi jak bardzo przestano myśleć w kategoriach religijnej symboliki. Jak bardzo abstrakcyjne stało się rozumowanie na gruncie religijnym i metafizycznym. Nie chodzi mi tutaj o wojenki wokół podlanych bieżącym sosem politycznym wpisów. One mają swoją specyfikę. Są coraz prymitywniejsze i brutalniejsze. Nie biorę w tym udziału. Mnie również żenują dywagacje o „muzułmanach i lewakach” podalających katedrę. Uderza mnie za to kompletny brak zrozumienia czym jest chrześcijaństwo i z czego wykiełkowało.
Szyderstwo, chichot, wytykanie palcami „prawicowego internetu”. „Jesteście niewymownie w tym symbolizowaniu zabawni”- pisze mi znany i otwarty na co dzień na dialog z oponentami ideowymi, rozsądny polski pisarz. Zabawni? Czy oznacza, że cała moja religia jest zabawna? Zabawny jest katolicyzm i chrześcijaństwo? Zabawny musi więc też być judaizm ze swoim symbolizmem jeszcze mocniejszym niż ten z Nowego Testamentu. Przecież myślenie religijne jest zawsze symboliczne. Bóg zawsze pojawia się w półcieniu. Wierzymy, że mówił do nas przez proroków. Zostawia nam znaki. Szczególnie w chrześcijaństwie, które nie istnieje bez wolnej woli. Bóg pozwala nam się odrzucić. Pozwala nam na powiedzenie sobie „nie”. Dlatego mówi do nas poprzez symbole i znaki. Bo pewność wyklucza wiarę. Bo „błogosławieni ci co nie widzieli, a uwierzyli”. To powinna być elementarna wiedze o naszej religii. Szczególnie wśród jej krytyków.
Dawniej ateiści czy innowiercy potrafili walczyć z katolicyzmem na płaszczyźnie właśnie rozmowy o symbolach i znakach. Nie śmiali się. Nie pisali, że „katolicy są śmieszni”. Obalali pomniki. Obalali nasze symbole. Ale traktowali je poważnie. Dziś zostaje im szyderstwo. Nawet nie jest okryte świętym całunem ze słowem tolerancja. Tolerancja wymaga szacunku wobec tego co odrzucamy i się z tym nie zgadzamy. Tam, gdzie jest sama szydera, nie ma jednak nawet tolerancji. Spróbujcie przy tym jednak wyśmiać jakieś wierzenia pogańskie albo buddyzm. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że ci sami, którzy śmieją się z „zacofanych katolików” i ich symboliki, wówczas rzucą się w obronie szacunku dla innych wierzeń.
Ogień trawiący symbol chrześcijańskiej Europy w pierwszym dniu Wielkiego Tygodnia jest przesiąknięty metafizyką. Ogień trawiący miejsce, gdzie znajdowały się ciernie oplatające głowę Zbawiciela, którego śmierć i zmartwychwstanie są tak ważne w tym specyficznym tygodniu jest czymś więcej niż symbolem. Jest to znak, który powinien wgryźć się w duszę każdego chrześcijanina. To znak dla nas. To znak wołający o poważne traktowanie wiary przez samych chrześcijan. Ja przynajmniej go tak odbieram. Nie jako karę za grzechy tych z drzazgą w oku, którzy stoją obok mnie. To zwrócenie uwagi na belkę w oku moim.
Też zabawne stwierdzenie?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/442863-chrzescijanstwo-wyroslo-z-proroctw-i-symboli