Dwa dni temu pisałem na portalu WPolityce o eseju Benedykta XVI, który w zeszłym tygodniu ukazał się w czasopiśmie archidiecezji bawarskiej „Klerusblatt” i został później przedrukowany przez wiele mediów na świecie (m.in. „Corriere dela Serra”, National Catholic Register, Life Site News czy PCh24).
Tekst papieża-seniora poświęcony był obecnemu kryzysowi w Kościele związanemu z nadużyciami seksualnymi popełnianymi przez katolickich duchownych. W pierwszych zdaniach autor odniósł się do niedawnej konferencji przewodniczących episkopatów z całego świata, która odbyła się w Watykanie w dniach 21-24 lutego i miała na celu przedyskutowanie tego palącego problemu.
Komentatorzy zastanawiali się, dlaczego Benedykt XVI zdecydował się zabrać głos prawie półtora miesiąca po watykańskim szczycie. Część z nich uznała, że jest to coś w rodzaju jego postscriptum do wspomnianej konferencji – tym bardziej, że diagnozy Josepha Ratzingera całkowicie rozmijały się z narracją dominującą podczas spotkania hierarchów. O ile oni mówili o klerykalizmie jako głównej przyczynie molestowania nieletnich przez duchownych, o tyle on w ogóle pominął to zagadnienie. Zamiast tego skupił się na zjawiskach, które przemilczano podczas szczytu, takich jak np. przeniknięcie postulatów rewolucji seksualnej do Kościoła, tworzenie klik homoseksualnych w seminariach, odejście przez biskupów od tradycyjnego nauczania katolickiego, porzucenie pojęcia prawa naturalnego czy też przyjęcie etyki sytuacyjnej, a więc uznanie relatywizmu moralnego.
Okazuje się jednak, że sekwencja wydarzeń była odwrotna niż przypuszczano. Jak ujawnił włoski publicysta Massimo Franco na łamach „Corriere della Sera”, Benedykt XVI rozpoczął pracę nad swym esejem we wrześniu 2018 roku, a więc zaraz po tym , jak Franciszek ogłosił, iż zwołuje w Rzymie konferencję na temat pedofilii wśród duchownych. Papież-emeryt zakończył pisanie tekstu jeszcze przed watykańskim szczytem i wysłał go do sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej kardynała Pietro Parolina.
Można domniemywać, że intencją Benedykta XVI było to, aby jego tekst został potraktowany jako jeden z głosów w toczącej się dyskusji biskupów. Sam wspomniał, że chciał im „ofiarować jedną lub dwie uwagi, aby wspomóc w tej trudnej godzinie”. Okazało się jednak, że 18-stronicowy esej nie dotarł do uczestników watykańskiej konferencji. Być może potoczyłaby się ona zupełnie inaczej, gdyby zebrani w Rzymie dostojnicy mieli możliwość zapoznania się z refleksjami papieża-seniora, tak bardzo odbiegającymi od narracji dominującej w trakcie ich spotkania.
Ponieważ tekst pozostał nikomu nieznany, Benedykt XVI zdecydował się upublicznić go za pośrednictwem niszowego czasopisma teologicznego. Jego analiza i diagnozy nie znajdą odzwierciedlenia w oficjalnych dokumentach będących pokłosiem wspomnianej konferencji. Dobrze jednak, że ujrzały światło dzienne, gdyż rzucają snop mocnego światła na jeden z najbardziej nabrzmiałych problemów współczesnego Kościoła.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/442644-tekst-b16-nie-trafil-do-przewodniczacych-episkopatow