O wyczynach biskupa Hermanna Glettlera z Innsbrucka pisałem już na portalu wPolityce w lutym tego roku w tekście pt. „To nie członkowie Latającego Cyrku Monty Pythona, to biskupi katoliccy”.
CZYTAJ WIĘCEJ: To nie członkowie Latającego Cyrku Monty Pythona, to biskupi katoliccy
Wspomniany hierarcha zasłynął m.in. tym, że zaraz po swym ingresie zaprosił austriacką „artystkę” Katharinę Cibulkę, by zrobiła instalację na budynku katedry. Owinęła ona świątynię w folię (kopiując nieświeżej już daty pomysły Bułgara Christo) i umieściła nad wejściem napis „Dopóki Bóg ma brodę, będę feministką”. Biskup był zachwycony.
Teraz ordynariusz diecezji Innsbruck ma kolejne powody do zachwytu. W Środę Popielcową udostępnił trzy świątynie na „Wystawę sztuki wielkopostnej”. W ramach ekspozycji w tamtejszym kościele szpitalnym znalazło się „dzieło” kolejnego austriackiego „artysty” Manfreda Erjautza. To powieszony do góry nogami krucyfiks, na którym ręce Chrystusa obracają się dookoła niczym wskazówki zegarka, pokazując dokładną godzinę. „Dzieło” nosi tytuł „Mój osobisty Jezus”, nawiązujący do reklamowego sloganu „mój osobisty zegarek”.
Tu można zobaczyć film przedstawiający tę profanację krucyfiksu:
Wystawa wywołała głosy oburzenia części austriackich katolików, którzy uznali, że „dzieło” jest bluźnierczym szyderstwem z osoby Jezusa Chrystusa. Biskup odpowiedział krytykom, że jest wręcz przeciwnie, ponieważ w ten sposób Erjautz „wywołuje nowe refleksje na temat krzyża” oraz „stawia nas przed poważnymi pytaniami o istotę życia”.
No cóż, dziś każdą profanację da się usprawiedliwić wzniosłymi frazami. Nowość polega na tym, że jeszcze niedawno robili to antyklerykałowie, a dziś biskupi Kościoła. Stawiam dolary przeciw orzechom, że Hermann Glettler nie doczeka się żadnej reprymendy ze strony swych zwierzchności.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/439419-katolicki-biskup-zachwycony-profanacja-krucyfiksu