W ostatnich miesiącach możemy obserwować dwa bardzo ciekawe, równoległe procesy.
Z jednej strony narasta fala antyklerykalizmu, podkręcona filmem „Kler” oraz takimi zdarzeniami jak debata o prałacie Henryku Jankowskim. Nic więc dziwnego, że spora część lewicy sięga po coraz ostrzejszy język, chwilami zresztą wyjątkowo groteskowy.
Towarzyszą temu ciągłe oskarżenia pod adresem Kościoła o upolitycznienie, o sprzyjanie obozowi rządzącemu. Oskarżenia całkowicie fałszywe, bo dziś najgłośniej słychać tych kapłanów, którzy otwarcie sympatyzują z opozycją. Księża życzliwie patrzący na PiS zostali dość skutecznie zastraszeni przez media; w ich „uciszeniu” pomogły także wyraźne sugestie wielu hierarchów.
Jednocześnie - i jest to drugi proces - Kościół coraz mocniej domaga się podjęcia działań przeciwko aborcji eugenicznej, albo ustawowo, albo poprzez decyzję Trybunału Konstytucyjnego. Presja w tej sprawie stale rośnie, i osiągnęła poziom już dawno nie widziany w relacjach rząd - Episkopat. Księża biskupi zdecydowanie odrzucają przy tym argumenty polityczne, a które można sprowadzić do twierdzenia, że jakikolwiek ruch w tej sprawie oznacza dla PiS niemal na pewno przegrane wybory. Bo zmiany w tak szczególnej sferze można wprowadzić tylko tuż po wyborach, gdy dysponuje się świeżym mandatem ze strony wyborców. Kościół nie uważa także, by ryzyko nakręcenia nastrojów ogólnie proaborcyjnych tłumaczyło bierność w sprawie aborcji eugenicznej.
Nacisk ze strony Kościoła grozi obozowi rządzącemu także wewnętrznym konfliktem o trudnych do przewidzenia konsekwencjach; bardzo liczna grupa posłów napisała list w tej sprawie do prezes Julii Przyłębskiej. Zapewne też jakaś nowa, potencjalna inicjatywa polityczna po prawej stronie wpisałaby tę sprawę na swoje sztandary.
Być może Prawo i Sprawiedliwość powinno tę sprawę załatwić wcześniej, choć po tzw. czarnych protestach, wywołanych również zbyt skrajnymi projektami społecznymi, pole manewru było raczej niewielkie. Jest też pytanie, czy bez zmiany szeroko rozumianej dynamiki społecznej, dziś znów niekorzystnej dla sprawy ochrona życia, można w tej sferze pójść do przodu.A jeśli ktoś powie, że to PiS w sferze wartości powinno robić więcej, to odpowiem krótko: tak, pełna zgoda.
W każdym razie strategiczna sytuacja Prawa i Sprawiedliwości staje się coraz trudniejsza. Bo ochrona życia jest tu zarówno istotą sporu, jak i pewnego rodzaju pretekstem. W tym sensie pretekstem, że na presję ze strony opozycji i ze strony mainstreamu można zareagować bardzo różnie, także radykalizacją w obszarze światopoglądowo dalekim obozowi lewicowo-liberalnemu. Ważny jest łatwo przewidywalny rezultat.
Pozostaje apelować o szacunek do tego, co w Polsce mamy. A mamy - na tle Zachodu - bardzo, bardzo dużo. Tak, chciałoby się więcej, i trzeba nad tym pracować, ale szarpanie sukna w swoją stronę niewiele tu pomoże. To znaczy pomoże, ale tym, którzy chcą zrobić w Polsce drugą Irlandię lub Hiszpanię.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/424369-ochrona-zycia-jest-zarowno-istota-sporu-jak-i-pretekstem