W pierwszym wywiadzie po wyborczym zwycięstwie swojego męża Małgorzata Trzaskowska ogłosiła, że faktycznie zrywa łączność z Kościołem katolickim:
Kościół nie zdał egzaminu, gdy PiS atakował sądy czy prawa kobiet, gdy protestowali niepełnosprawni czy mamy dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi.
Poinformowała także, że z tego powodu nie posłała swojego syna do Komunii i dzieci w ogóle nie chodzą na lekcje religii:
Widzę też, że wielu znajomych wokół nas zerwało relacje z Kościołem. A ci, którzy je utrzymują, robią to często tylko z powodu presji starszego pokolenia. Kościół musi się zreformować i wrócić do źródeł.
Zupełnie niepolitycznie chciałbym zachęcić panią Małgorzatę do przemyślenia tej fatalnej decyzji. Bo PiS przeminie, Platforma przeminie, a my wszyscy umrzemy, i kwestia naszego zbawienia jest nie do przecenienia. Zatem:
Po pierwsze, jak rozumiem, pani Trzaskowska nie deklaruje, że jest niewierząca. Wierzy, ale ma dość Kościoła instytucjonalnego. Zdaje się wierzyć, że można zachować wiarę, zrywając z Kościołem. Tymczasem jest to niemal niemożliwe. Może są gdzieś takie przypadki, ale statystycznie rzecz biorąc, porzucenie sakramentów, rezygnacja z mszy św., kończą się zawsze tak samo: najpierw ateizmem, a później wypełnieniem pustki przez coś innego: zabobony, sekty, inne religie, ubóstwienie siebie lub świata materialnego. Więc jeśli chce się zachować wiarę, trzeba trzymać się Kościoła. Jak zawsze ułomnego, ale także jak zawsze świętego.
Po drugie, pani Małgorzata twierdzi, że w jej otoczeniu osoby utrzymujące łączność z Kościołem „robią to często tylko z powodu presji starszego pokolenia”. Rozumiem, że autorka tych słów uważa, że to słaby powód. Ja jednak pamiętam, że w czasie kampanii mąż pani Małgorzaty często spotykał się z seniorami, i okazywał im szacunek. Słusznie. Może warto pomyśleć, czy starsze osoby nie wiedzą czegoś, co umyka młodym? Może wiedzą, że skarb wiary jest w perspektywie naszego ziemskiego życia najcenniejszy? Że bez wiary życie nie może być prawdziwie pełne? Że nie zastąpią jej żadne doczesne dobra?
Po trzecie, ludzie porzucający Kościół czynią bardzo często błąd, zakładając, że ich dzieci w sposób naturalny przejmą ich system wartości. A więc, że będą żyły uczciwie, szlachetnie i w sumie moralnie także poza Kościołem, nie korzystając z jego posługi. Otóż jest to wielka pułapka, bo pokolenie pani Małgorzaty może jeszcze tak żyć dzięki kapitałowi kulturowemu, dzięki wartościom, które przejęło od swoich dziadków, rodziców, nauczycieli, otoczenia (choć i tak poza Kościołem łatwiej o pomylenie drogi). Kolejne pokolenie, jeśli nie pozna Źródła, jeśli nie przyjmie chrześcijaństwa, nie będzie tych wartości realnie rozumiało, nie będzie nimi żyło, i wcześniej czy później uzna, że właściwie wszystko wolno. W każdej sferze życia. I podejmie także takie decyzje, które nawet liberałom zniesmaczonym Kościołem zadadzą wiele bólu.
Po czwarte, zwłaszcza doskonale oczytany i starannie wykształcony mąż pani Małgorzaty powinien rozumieć, że dziś Kościół katolicki jest jedyną żywą instytucją na świecie, która wciąż czerpie z dziedzictwa Grecji, Rzymu i judaizmu. To instytucja, która łączy nas ze źródłami naszej cywilizacji - poprzez liturgię i jej kształt, własną historię, wreszcie kontekst historyczny, w którym żył, nauczał, został ukrzyżowany i zmartwychwstał Jezus Chrystus. To kulturowo rzecz bezcenna. To naprawdę wielki skarb. Bogatszy niż największa nawet biblioteka.
Po piąte wreszcie, wezwanie Kościoła do „zreformowania się” zostało dawno usłuchane. Bo Kościół naprawia się i zmienia od pierwszych dni swojego istnienia, pozostając wciąż sobą. I warto go naprawiać żyjąc w nim, a nie przyjmując postawę gapia. Warto iść za św. Franciszkiem, który Kościół realnie zmienił, zachowując wobec niego pełną lojalność, a nie za Lutrem czy komunistami, którzy tak bardzo pragnęli „czystości”, że Kościół zwalczali, prowadząc ludzi na manowce podziałów, kłótni, pychy, wreszcie zbrodni i piekła na ziemi.
Jeśli pani naprawdę wierzy, że Kościół miesza się w politykę, proszę pochodzić po różnych kościołach w okolicy. Zapewniam, że nie usłyszy pani niczego poza wezwaniem do naśladowania Chrystusa, do uczciwego życia, do ciągłego pogłębiania własnej wiary. Tezy sugerujące upolitycznienie polskiego Kościoła są po prostu fałszywe. To są nieistotne marginesy, a margines lewicowo-liberalny jest dziś znacznie bardziej ofensywny i aktywny.
Proszę przemyśleć raz jeszcze swoją decyzję. Nikt z nas nie będzie żył wiecznie. I oczywiście, zawsze można pojednać się z Kościołem na łożu śmierci, ale im człowiek wcześniej dostrzeże swoją ludzką kondycję, tym dla niego lepiej. Dotyczy to zwłaszcza rodziców, których decyzje nie dotyczą tylko ich samych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/419422-wielka-prosba-do-pani-trzaskowskiej-niech-pani-to-przemysli