Każdego, kto poważnie analizuje przyczyny obecnego skandalu pedofilsko-homoseksualnego w Kościele, uderzać musi fakt masowego nieposłuszeństwa hierarchii katolickiej wobec Stolicy Apostolskiej.
18 maja 2001 roku do wszystkich biskupów świata rozesłane zostało motu proprio Jana Pawła II pt. „Sacramentorum sanctitatis”. Na jego mocy papież zdecydował, by wykorzystywanie seksualne osób nieletnich przez duchownych włączyć do listy przestępstw kanonicznych zastrzeżonych dla Kongregacji Nauki Wiary. Od tej pory każdy hierarcha, który otrzymał wiadomość (nawet nie pewną, lecz co najmniej prawdopodobną) o popełnieniu takiego przestępstwa, został zobowiązany do powiadomienia o tym wspomnianej dykasterii watykańskiej, ta zaś miała przeprowadzić w tej sprawie wnikliwie dochodzenie. Kary przewidziane za takie czyny obejmują nawet wydalenie ze stanu kapłańskiego i pozbawienie wszystkich urzędów.
Raporty sporządzone przez instytucje niezależne od Kościoła, a dotyczące nadużyć seksualnych, m.in. w Stanach Zjednoczonych, Australii, Irlandii czy Chile, pokazują, że prawo kościelne ustanowione przez Jana Pawła II było przez część hierarchów świadomie łamane. Choć wiedzieli oni o takich przestępstwach, nie informowali o tym Watykanu, lecz tuszowali sprawy.
Podobnie wygląda sytuacja z instrukcją wydaną przez Benedykta XVI w 2005 roku. Zakazywała ona stanowczo przyjmowania do seminariów i dopuszczania do święceń „osób, które praktykują homoseksualizm, wykazują głęboko zakorzenione tendencje homoseksualne lub wspierają tak zwaną «kulturę gejowską«”. Już samo wspieranie postulatów LGBT papież uznał za wystarczającą przyczynę, by zamykała ona drogę do kapłaństwa. Joseph Ratzinger wyciągnął bowiem logiczne wnioski z faktu, że niemal 90 proc. księży katolickich skazanych w USA za wykorzystywanie seksualne dzieci (jak wskazywał „John Jay Report”) było homoseksualistami.
Choć od ogłoszenia tej instrukcji minęło 13 lat, pozostaje ona do dziś jednym z najbardziej kontestowanych dokumentów papieskich. W krajach zachodnich biskupi nadal wyświęcają na księży homoseksualistów, mając pełną tego świadomość. Niektórzy z nich publicznie popierają postulaty lobby gejowskiego, a nawet wykorzystują świątynie do promocji ideologii LGBT (jak było np. w katedrze wiedeńskiej, gdzie wystąpiła oficjalnie Conchita Wurst).
Rodzi się pytanie: jak to możliwe, że biskupi jawnie lekceważą prawo kościelne, publicznie sprzeciwiając się decyzjom papieży, a mimo to nie wyciąga się wobec nich żadnych konsekwencji? Mało tego, sytuacja jest traktowana jako tak oczywista, że w niektórych krajach przyjmuje się ją wręcz jako normę i wyraz decentralizacji, którą powinien podążać cały Kościół.
Wydaje się, że źródeł tego stanu rzeczy należy upatrywać w roku 1968, gdy Paweł Vi ogłosił encyklikę „Humanae vitae”. Publicznie wystąpili wówczas przeciwko niej liczni hierarchowie katoliccy, a nawet większość członków episkopatów w takich krajach, jak Niemcy, Austria, Szwajcaria, Holandia, Belgia, Francja czy Kanada.
30 sierpnia 1968 roku Episkopat Niemiec przyjął tzw. Deklarację z Königstein, która uznawała, że „Humanae vitae” nie spełnia wymogów papieskiej nieomylności, a więc – wbrew temu, co ogłosił Paweł VI – nie może zobowiązywać katolików do jej przestrzegania. W związku z tym biskupi pozostawili swym wiernym swobodę postępowania w sprawie antykoncepcji. Niemieccy dostojnicy dostali w tej kwestii silne wsparcie od katolików świeckich, którzy wkrótce potem zgromadzili się na corocznym Katolikentagu w Essen, gdzie stosunkiem głosów 50.000 do 90 (!) przyjęli uchwałę żądającą od Pawła VI natychmiastowej zmiany nauczania zawartego w encyklice.
Podobnie postąpił Episkopat Austrii, przyjmując 22 września 1968 roku tzw. Deklarację z Maria Trost, która wyjmowała sprawę antykoncepcji spod osądu Kościoła i pozostawiała ją indywidualnej ocenie sumienia wiernych. Analogiczną decyzję podjęli także biskupi szwajcarscy na swym synodzie w 1972 roku.
Najostrzej przeciw „Humanae vitae” występowali hierarchowie w Beneluksie. Prymas Holandii kardynał Bernard J. Alfrink oświadczył wprost, że „encykliki nigdy nie są nieomylne“, a „najważniejszą normą pozostaje indywidualne sumienie”. W styczniu 1969 roku purpurat stanął na czele buntu przeciwko papieżowi i wspólnie z ośmioma biskupami oraz setką księży ogłosił tzw. Deklarację Niepodległości, wzywającą holenderskich katolików do odrzucenia „Humanae vitae”. Część sygnatariuszy owego dokumentu sygnalizowała też konieczność zmiany nauczania Kościoła w innych kwestiach, m.in. aborcji, eutanazji czy homoseksualizmu.
Najbardziej Pawła VI dotknął jednak sprzeciw ze strony jego osobistego przyjaciela – prymasa Belgii kardynała Josepha Suenensa. On także wypowiedział posłuszeństwo papieżowi w sprawie antykoncepcji, a nawet publicznie z nim polemizował, oskarżając go, iż lekceważy zasadę kolegialności w Kościele z powodu swego przesadnego przywiązania do koncepcji papieskiego autorytetu.
Paweł VI był przerażony jawnym nieposłuszeństwem tak wielu hierarchów. Nie zdecydował się jednak zastosować zdecydowanych środków dyscyplinujących. Sprzeciw wobec jego nauczania był tak masowy i tak gwałtowny, że bał się on rozłamu w Kościele. Zrezygnował też z ogłaszania nowych encyklik, obawiając się kolejnej fali kontestacji i zamętu. Starał się przedstawiać swoje racje, wysyłając do biskupów wciąż nowe listy, ale najczęściej nie był przez nich słuchany.
W ten sposób utrwalił się stan nazywany przez watykanistów „rozejmem roku 1968”, który nieformalnie legalizował nieposłuszeństwo biskupów wobec nauczania Kościoła (czyli: papieże mówią swoje, my robimy swoje i nikt nie robi z tego problemu). Hierarchowie w krajach zachodnich przez dziesięciolecia przywykli więc do kontestowania poleceń Stolicy Apostolskiej. Skoro raz bezkarnie podważyli nauczanie w sprawie antykoncepcji, to później mogli je podważać także w innych kwestiach: tuszowania afer pedofilsko-homoseksualnych czy przyjmowania aktywnych gejów do seminariów i wyświęcania ich na księży.
A swoją drogą, to znamienne, że ich „non serviam” nie dotyczy zagadnień chrystologicznych czy trynitarnych, rozważań o transsubstancjacji, predestynacji czy łasce uprzedzającej, a przede wszystkim problemów z ludzką seksualnością. To staje się dziś jedną z głównych linii podziału w Kościele.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/418553-co-lezy-u-zrodel-kryzysu-kosciola-na-zachodzie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.