Któregoś roku, w dzień swoich urodzin, 18 maja, Jan Paweł II wizytował jedną z rzymskich parafii. Arturo Mari jak zwykle robił zdjęcia. W pewnym momencie poczuł, że pomiędzy nogami przechodzi mu niewielki chłopiec. Mały podszedł do Ojca Świętego i zapytał: „cześć, jak się czujesz?”. Papież odpowiedział: „Dobrze. A ty?”. Na to chłopiec stwierdził, że tylu ludzi pilnuje bezpieczeństwa papieża, a on dzięki swemu sprytowi przedostał się do niego pomiędzy nogami fotografa. Papież spojrzał na niego i stwierdził, że nie powinien robić takich rzeczy. Na to chłopiec zapytał bardzo bezpośrednio: „Znasz kobiety”. Jan Paweł II odpowiedział: „No, trochę znam”. Na to chłopiec: „Moja mama, jak wszystkie kobiety, przez 2 godziny przygotowywała się do wyjścia na to spotkanie: malowała się, czesała. Mogło się zdarzyć, że nie mógłbym cię zobaczyć, dlatego uciekłem z domu”. Papież: „Jak to uciekłeś? Przecież mama na ciebie czeka”. „Jest do tego przyzwyczajona”. Po czym chłopiec stwierdził, że choć jest mały i biedny, przyniósł Ojcu Świętemu prezent. Włożył rękę do kieszeni, wyciągnął coś i włożył do ręki Jana Pawła II. Kiedy papież zobaczył, co mu sprezentował chłopiec, pocałował tę rzecz. To był… cukierek. Papież powiedział do chłopca: „Dziękuję, nie zasługuję na to”.
Ojciec Święty zawsze powtarzał te słowa, kiedy ktoś mu coś dawał lub uczynił coś dobrego
– stwierdził we wtorek, w 40. rocznicę wyboru kardynała Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową, Arturo Mari, osobisty fotograf Jana Pawła II, do uczestników Kongresu Ruchu Europa Christi w Centrum Wystawienniczo-Kongresowym G2A Arena w Jasionce k. Rzeszowa.
Na krótkie spotkanie z Arturo Marim złożyły się głównie anegdoty o Janie Pawle II, pokazujące – jak stwierdził papieski fotograf – jego pokorę i miłość. Na wstępie Mari stwierdził, że Jana Pawła II, jeszcze jako arcybiskupa, poznał dzięki kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu podczas Soboru Watykańskiego II. Narodziła się wtedy przyjaźń, która przetrwała do końca życia późniejszego papieża.
Ja traktowałem go jak ojca, a on traktował mnie jak syna
– podkreślił fotograf.
Oprócz zabawnej anegdoty o prezencie-cukierku były też poważne wspomnienia. Na przykład o wizycie Jana Pawła II na wyspie trędowatych podczas pielgrzymki do Korei Południowej w 1984 roku. Tej wizycie niechętne były władze, a i kardynał Kim, arcybiskup Seulu, chciał wykreślić ten punkt z programu pielgrzymki. Ale papież nie zrezygnował.
Arturo Mari tak wspominał w Jasionce tę wizytę w domu, w którym przebywali trędowaci:
Ojciec Święty przybył, wszedł i się zatrzymał. W pewnym momencie upadł na kolana, uklęknął i pozostał w modlitwie 7-8 minut. Podniósł się i poszedł w kierunku tych osób. Kardynał chwycił go za rękę i powiedział: „Ojcze Święty, nie można tam wejść, to jest zabronione”. Ojciec Święty odrzucił rękę kardynała, odwrócił się i powiedział: „Zostaw mnie, moje miejsce jest razem z nimi”. Doszedł do pierwszej osoby, zaczął ją przytulać, bez jakiegokolwiek dystansu. I tak wobec każdej osoby, która tam była. To było 800 trędowatych. Te właśnie osoby Ojciec Święty uściskał - każdą z osobna. Taki był właśnie Jan Paweł II, nasz papież.
Inna anegdota dotyczyła pierwszego dnia nowego roku. Arturo Mari wrócił już po noworocznej celebracji do domu. Była godzina czwarta po południu.
Kiedy wszedłem, zdjąłem marynarkę i natychmiast zadzwonił telefon – opowiadał w Jasionce. - Ks. Stanisław (Dziwisz – przyp. JK) powiedział: „przyjdź natychmiast”. Oczywiście, przybyłem do apartamentu papieskiego, wszedłem do kaplicy Ojca Świętego i zobaczyłem scenę, która spowodowała uścisk w okolicach mojego serca. Na wózku siedział człowiek mający, jak się okazało, 28 lat. Ważył może 20-25 kilo. Pochodził z Brescii; tam zebrał pieniądze, żeby pojechać do Rzymu i spotkać się z papieżem. Miał guza w bardzo już zaawansowanym stadium. Zjawił się przy Spiżowej Bramie, a gwardia watykańska natychmiast powiadomiła Ojca Świętego.
- Widziałem – kontynuował Arturo Mari - jak on siedział na tym wózku, a Ojciec Święty klęczał na kolanach, przytulał go i modlili się razem przez jakiś czas. W pewnym momencie Ojciec Święty spojrzał na niego z uśmiechem i dotknął go z czułością, aby dodać mu siły. Odpiął także kołnierz; miał tam krzyżyk, który podał temu młodemu człowiekowi. Wziął go za ręce, pobłogosławił i ucałował. Ten chłopak z wielkim spokojem i wielką wiarą powiedział: „Ojcze Święty, dziękuję, że mnie przyjąłeś, teraz mogę umrzeć szczęśliwie. Do zobaczenia w raju”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/417007-w-janie-pawle-ii-widac-bylo-przede-wszystkim-pokore-i-milosc
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.