Nie. Nie będzie o „Klerze”. Obiecałem sobie, że wymiksuję się z jałowej debaty. Napisałem krytyczną recenzję, udzieliłem kilku wywiadów, zrobiłem dwie audycje i rzuciłem swoje zarzuty wobec filmu wprost przed Arkadiusza Jakubika, który się do nich odniósł w wywiadzie.
Dobrze, że najważniejsze o filmie powiedziałem, przed coraz bardziej płytkimi wywodami Smarzowskiego w kolejnych wywiadach i kampanii liberalnych mediów używającej „Kleru” do okładania Kościoła katolickiego w najbardziej palikotowy i prymitywny sposób. Cieszę się też, że film jako dzieło artystyczne oceniłem przed pojawieniem się na premierze tak upiornej postaci jak Jerzy Urban. Myślę, że widok jego facjaty wpłynąłby na obiektywizm mojej recenzji.
Jednak „Kler” właśnie osiągnął niemal 2 miliony widzów w Polskich kinach. Po tygodniu wyświetlania obejrzało go 1 732 300 Polaków. Patryk Vega, który do tej pory trzymał klucz do duszy narodu, musi na razie się schować na planie „Kobiet mafii 2”, zaś wściekle antyklerykalne dzieło Smarzowskiego zapracowało już ( a to dopiero początek jego marszu, który obejmie kina zachodnie, rynek VOD, DVD i telewizję Showmax) na miano najbardziej kasowego polskiego filmu w III RP. Błyskotliwie i żartobliwie ujął to krytyk filmowy Michał Oleszczyk: „Najbardziej oglądanym filmem polskim wszech czasów są „Krzyżacy”. Dwa najlepsze otwarcia po ‘89 to w Polsce „Kler” i „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Pierwszy film z tej trójki jest o tym, że nie będzie Niemiec pluł nam w twarz; drugi o tym, że ksiądz dobrodziej też ma za uszami; a trzeci o tym, że w łóżku prawodawcami są sami kochankowie, a nie normy społeczne lub religijne. Polacy są odruchowymi wolnościowcami; Kościuszko miał dobrą intuicję”.
Czy niezaprzeczalnie gigantyczny komercyjny sukces „Kleru” ( kolejne podobieństwo do „Botoksu” Vegi, o którym pisałem w mojej recenzji ) mówi coś o naszej wierze? I tak, i nie- mówiąc kolokwialnie. Chyba nikt poważny nie wierzy, że film może skrzywdzić instytucję, która przetrwała 2 tysiące lat. Doskonale to wyraża słynna opowiastka o rozgniewanym na Kościół Napoleonie Bonaparte, który krzyknął w obecności kardynała: „Zniszczę Kościół katolicki!”. Ten mu odpowiedział: „Sire, my to próbujemy robić przez 1,8 tys. lat i nam się nie udało”. Ziemski Kościół katolicki przetrwa do Paruzji. Nie zniszczyli go najkrwawsi totalitaryści, to nie zniszczy go nawet serial antyklerykalny ze wszystkimi gwiazdami Hollywood na pokładzie.
Nie można jedna nie zauważać, że Kościół katolicki jest w defensywie. W dużej mierze z własnej winy. Wiara w miejscach zbudowanych przez chrześcijaństwo zanika. Europa Boga już zamordowała. Ameryka wciąż walczy, choć to nie katolicy za oceanem są dziś na przodzie armii Boga w wojnie światów. Polska nie jest żadnym wyjątkiem. Spada odsetek młodych Polaków modlących się. Systematycznie spada odsetek Polaków uczestniczących we Mszach św. Według badań Pew Research Center, gdzie porównano religijność ludzi przed czterdziestką i po czterdziestce w 108 państwach świata, jesteśmy liderem spadku religijności. Sukces komercyjny filmu Smarzowskiego może po części wynikać z tego stanu rzeczy.
Pisałem już nie raz, że pokutuje fatalnie słodka drzemka wielu hierarchów, którzy wierzyli, że magia JPII będzie działała wiecznie. Zapomniano o tym, że zaraz dorośli będą ci, którzy mieli po 2,3 lata jak Wojtyła umarł. To pokolenie ludzi wychowanych w zupełnie innej rzeczywistości. Nie z Kościołem bohatersko walczącym z komunizmem i otaczającym opieka prześladowany naród. Oni widzieli Kościół zblatowany w bardziej lub mniejszym stopniu z każdą kolejną ekipą rządzącą ( również postkomunistami). To Kościół obecny na każdej państwowej uroczystości. Silny. Potężny. Teraz widzą jak ten silny i potężny Kościół nie poradził sobie ze skandalami pedofilskimi. Widzą jak wilki w owczej skórze, zdrajcy w koloratkach na każdej szerokości geograficznej chronili predatorów. Nie taki zawładnął sercami miliardów ludzi na każdej szerokości geograficznej.
Chrześcijanie zmienili oblicze świata dając świadectwo wiary na krzyżu. Cierpiąc. Pomagając innym w ubóstwie. Będąc w radykalnym sprzeciwie wobec władzy ziemskiej. Tylko taki Kościół znów zwycięży. Kościół będący sprzeciwem wobec pustki laicyzmu, którą ludzie muszą poznać i zrozumieć. To Kościół odradzający się w katakumbach, o którym pisał najwybitniejszy umysł na Tronie św. Piotra XX wieku czyli Joseph Ratzinger.
Taki Kościół już jest. W slumsach wielkich metropolii, w wioskach trędowatych w Afryce. Cierpiący z rąk islamistów na Bliskim Wschodzie i fawelach Ameryki Południowej. Przypominajmy o tym Kościele. Dawajmy świadectwo wiary. Zwalczajmy zło dobrem i wypełniajmy słowa Jezusa. Antyklerykalizm? Mądry jest potrzebny, bo klerykalizm zabija Dobrą Nowinę, o czym przecież nie raz mówił papież Franciszek, ale też Benedykt XVI. W Polsce mamy antyklerykalizm prostacki. Uszyty przez prostaków z Departamentu IV. To nie antyklerykalizm intelektualny. Tramwajowy, jaskiniowy antyklerykalizm to jednak „mały pikuś” w porównaniu z chrystofobią.
Jednak i ona jest niestraszna podążając za słowami Jezusa. Wypełnianie jego nauk wystarczy. Nic więcej nie trzeba by wygrać. Bo dobro ostatecznie musi wygrać. Znacie naprawdę kogoś ( poza wyznawcami Szatana), kto odrzuca Dekalog i Złotą Zasadę Jezusa z Nazaretu? Zapowiedziano w Piśmie Świętym, że będziemy cierpieć za wiarę. Zawsze. To właśnie z tego cierpienia bierze się siła chrześcijaństwa. Bierze się z krzyża, a nie złotego tronu. Obecny kryzys nie zabije Kościoła. Wzmocni go. Jednak dopiero w głębszej i dłuższej perspektywie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/415355-na-pewno-nie-zabije-ale-czy-wzmocni
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.