Czy katolicy mogą publicznie podważać zdanie papieża? Czy mogą otwarcie krytykować jego decyzje? Czy jest to równoznaczne z atakiem na Kościół? Takie pytania stawia sobie coraz więcej katolików na świecie w obliczu ostatniego skandalu homoseksualnego wśród duchownych.
Warto w tym kontekście przypomnieć niedawną historię, jaka wydarzyła się w Chile. 10 stycznia 2015 roku Franciszek mianował ordynariuszem diecezji Osorno biskupa Juana Barrosa. Wywołało to falę gwałtownych protestów wiernych. Chilijskiego dostojnika oskarżano bowiem o tuszowanie afer pedofilskich, których negatywnym bohaterem był jego wychowawca i kierownik duchowy ks. Fernando Karadima. Ten ostatni w 2011 roku, za pontyfikatu Benedykta XVI, został za swe czyny zawieszony w czynnościach kapłańskich i otrzymał karę dożywotniej pokuty oraz modlitwy.
Ofiary obwiniały Barrosa, że nie tylko krył Karadimę, lecz także osobiście był świadkiem dokonywanego molestowania i nie reagował na to. On sam z kolei odrzucał te zarzuty, twierdząc, że są to fałszywe oskarżenia rzucane na niego przez lewicę.
Wkrótce potem list do Franciszka z apelem o odwołanie nominacji Barrosa podpisało 51 posłów do chilijskiego parlamentu (na ogólną liczbę 120) oraz 30 kapłanów z diecezji Osorno, a także wielu katolików świeckich. Franciszek zdawał sobie sprawę z kontrowersji, jakie wywoływała postać biskupa. W liście do episkopatu Chile datowanym na 31 stycznia 2015 roku pisał:
„Dziękuję Wam za otwarte przekazanie swoich uwag dotyczących mianowania Jego Eminencji Juana Barrosa (…) Rozumiem to, co mi przekazujecie i zdaję sobie sprawę z trudnej sytuacji w Chile…”.
Mimo to nie zmienił decyzji. W efekcie ingres biskupa do katedry, do którego doszło 21 marca 2015 roku, zamienił się w jeden wielki skandal. Przed świątynią demonstrowało kilka tysięcy osób. Podczas Mszy w kościele wybuchły bójki. Trzeba było skrócić uroczystość. Hierarcha musiał opuścić katedrę w eskorcie policji.
Wydarzenia w Osorno wymusiły na Stolicy Apostolskiej publiczne zabranie głosu w sprawie. Oficjalna odpowiedź Watykanu nadesłana 31 marca 2015 roku głosiła, że nie znaleziono żadnych obiektywnych przyczyn, które mogłyby przeszkodzić nominacji biskupa Barrosa.
12 kwietnia 2015 roku sprawą rzeczonego hierarchy zajęła się w trybie nadzwyczajnym papieska komisja ds. ochrony małoletnich na wniosek swych członków. Dwoje z nich (Marie Collins z Irlandii i Peter Saunders z Wielkiej Brytanii) przestrzegło publicznie, że nominacja ordynariusza Osorno jest błędem i stanowi poważne zagrożenie dla diecezji. Ich uwagi zobowiązał się przekazać bezpośrednio Franciszkowi przewodniczący owego gremium kardynał Sean O’Malley z Bostonu.
Docierające do Watykanu wieści nadal były jednak ignorowane. Franciszek przyznawał, że wierzy w niewinność Barrosa. W internecie znaleźć można nagranie, jak na Placu św. Piotra zrugał pielgrzymów z Chile za to, że fałszywie oskarżają swego biskupa.
Kiedy w styczniu 2018 roku Franciszek udał się z pielgrzymką do tego kraju, spotkał się tam z gwałtownymi manifestacjami. Protestowali przeciw niemu nie tylko antyklerykałowie, co jest w sumie zrozumiałe, lecz także wielu katolików chilijskich oburzonych postępowaniem Watykanu w sprawie afery pedofilskiej.
Podczas pielgrzymki Franciszek znów wziął w obronę biskupa Barrosa. Powiedział, że przestudiował dokładnie jego sprawę i nie znajduje w nim żadnej winy. Stwierdził, że uwierzy w prawdziwość oskarżeń dopiero wtedy, gdy zobaczy niezbite dowody.
Czytelnym sygnałem jego stanowiska był fakt, że oskarżany hierarcha często pojawiał się w trakcie całej podróży apostolskiej w najbliższym otoczeniu Franciszka, który nie znalazł czasu, by spotkać się z ofiarami molestowania.
Słowa Franciszka wywołały falę oburzenia w chilijskich mediach. Jeden z molestowanych, Juan Carlos Cruz, pytał publicznie, jak miałby wyglądać niezbity dowód z jego strony: czy musiałby dostarczyć zdjęcia, które robił w trakcie, gdy był molestowany przez ks. Karadimę, a Juan Barros się temu bezczynnie przyglądał?
Za swą wypowiedź Franciszek został również skrytykowany publicznie przez wspomnianego już kardynała Seana O’Malleya, stojącego na czele papieskiej komisji ds. ochrony małoletnich. Amerykański purpurat powiedział, że takie stawianie sprawy może świadczyć o tym, iż papież pozostawia bez pomocy ofiary molestowania seksualnego przez księży.
Sprawa Juana Barrosa pojawiła się także podczas konferencji prasowej na pokładzie samolotu lecącego z Santiago de Chile do Rzymu. Franciszek przyznał, że zastanawiał się nad zdymisjonowaniem biskupa, ale odrzucił to rozwiązanie, ponieważ byłoby to równoznaczne z uznaniem winy chilijskiego hierarchy, zaś on sam jest przekonany o jego niewinności. Franciszek przyznał też, że mówienie przez niego o „dowodzie”, jakiego miałyby dostarczyć ofiary, nie było zbyt szczęśliwe i nie chciał tym nikogo zranić. Jak sam powiedział:
„Skrzywdziłem ich, nie zdając sobie z tego sprawy. To był bezsensownie zadany ból.”
Zaraz po powrocie do Rzymu Franciszek powołał specjalną komisję na czele z arcybiskupem Charlesem Scicluną, która udała się do Chile, by przeprowadzić niezależne dochodzenie w sprawie zarzutów wobec biskupa Barrosa. Jej członkowie przesłuchali osobiście 64 świadków i sporządzili obszerny raport, w którym potwierdzili winę ordynariusza Osorno. Po zapoznaniu się z tym dokumentem Franciszek przyznał, że się mylił. W liście do chilijskiego episkopatu napisał:
„Popełniłem poważne błędy w ocenie i rozeznaniu sytuacji, zwłaszcza z powodu braku wiarygodnych i wyważonych informacji. Przepraszam wszystkich, których uraziłem.”
W maju 2018 roku Franciszek zaprosił do Rzymu cały episkopat Chile, by przedyskutować problem tuszowania afer homoseksualnych i pedofilskich. Przez trzy dni rozmawiał z grupą 32 biskupów. Efektem tego spotkania była bezprecedensowa decyzja. Wszyscy hierarchowie podali się do dymisji. Ogłosili przy tym deklarację, w której napisali m.in.:
„chcemy przeprosić za cierpienie wyrządzone ofiarom, papieżowi, Ludowi Bożemu i naszej ojczyźnie z powodu naszych poważnych błędów i zaniedbań.”
Sam Franciszek nie tylko przeprosił za swe postępowanie w kwestiach chilijskich, lecz także zaprosił do Watykanu ofiary molestowania i spotkał się z nimi, wyrażając żal, że tyle musieli wycierpieć.
W sprawie biskupa Barrosa olbrzymią rolę odegrała grupa świeckich i duchownych, którzy domagali się wyjaśnienia prawdy i krytykowali postawę Franciszka wobec ordynariusza Osorno. Z tego powodu przez trzy lata byli oni bezpardonowo atakowani przez hierarchów i publicystów katolickich. Walono w nich jak w bęben. Odsądzano od czci i wiary. Zarzucano, że są kłamcami i oszczercami. Pisano, że podważając zdanie papieża rozbijają Kościół od środka. Mówiono, że kieruje nimi nienawiść do Franciszka, ponieważ nie zgadzają się z jego nauczaniem. Grożono, że powinni zostać ekskomunikowani.
I co się okazało? Kto miał ostatecznie rację? A kto musiał przepraszać?
Czy ludzie, którzy domagali się ujawnienia prawdy, działali na szkodę Kościoła? Czy krytykując publicznie decyzje Franciszka sprzeniewierzyli się wierze i zdradzili Chrystusa?
Przypadek Chile to ważna lekcja na przyszłość. Pokazuje, że jest możliwa słuszna krytyka papieża.
I że jest możliwe publiczne przyznanie się przez niego do błędu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/411645-czy-publiczne-krytykowanie-decyzji-papieza-to-zdrada
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.