Patrząc powierzchownie, trudno nie obierać pozytywnie decyzji władz Bawarii, by od 1 czerwca w każdym urzędzie wieszać krzyż. Rządzący tłumaczą, że „krzyż jest fundamentalnym symbolem chrześcijańskiej tożsamości kulturowej”. Decyzję niespodziewanie skrytykował kard. Reinhard Marx, który oznajmił w wywiadzie, że rozporządzenie „wywołuje niepokoje i dzieli społeczeństwo”. Dodał, że powieszenie krzyża nie wynikło z woli wiernych.
Kto traktuje krzyż jedynie jako symbol kultury, ten krzyża nie zrozumiał. (…) Nie można mieć krzyża bez Tego, Który na nim zawisł. To znak sprzeciwu wobec przemocy, niesprawiedliwości, grzechu i śmierci, ale nie znak sprzeciwu wobec innych ludzi.
powiedział przewodniczący niemieckiego Episkopatu. Stanowisko hierarchy oburzyło wielu internautów. Na kardynała posypały się słowa krytyki, łącznie z piętnowaniem jego nazwiska, kojarzącego się z Karolem Marksem. Jak to możliwe, że tak wysoki hierarcha sprzeciwia się wieszaniu w miejscach publicznych krzyży? Nie jestem specjalnym obrońcą teologicznych wynurzeń kardynała Marxa, jednak w tym wypadku rozumiem jego punkt widzenia.
Nie wchodząc już w wyborczą walkę między bawarskimi chadekami i prawicową Alternatywy dla Niemiec i kwestii politycznego wykorzystywania krzyża, należy zastanowić się nad znaczeniem krzyża w miejscach publicznych. Tak, dobrze, że pojawiają się głosy mówiące o symbolu chrześcijaństwa jako części „kulturowej tożsamości” Europy. Cieszyć musi fakt, że w zlaicyzowanej, oddalonej coraz mocniej od chrześcijańskich wartości Europie powraca dyskusja o chrześcijańskich korzeniach kontynentu. Czy jednak mamy pewność, że samo wieszanie krzyży w miejscach publicznych jest odpowiedzią na nasze cywilizacyjne bolączki?
Czy dzięki tym krzyżom na ścianach dojdzie do odrodzenia wiary czy może raczej złości społeczeństwa, któremu symbol się administracyjnie narzuca? Pierwszy sondaż mówi, że 64 proc. respondentów skrytykowało bawarski nakaz wieszania krzyży. To jednak nie istotne czy ten odsetek spadnie czy wzrośnie. Ważne jest to, czy pojawienie się krzyża pchnie zlaicyzowane społeczeństwo w stronę wiary. Mam wątpliwości.
Nie żyjemy już w Europie chrześcijańskiej. Żyjemy w miejscu postchrześcijańskim. Skierowanym w stronę pogaństwa, gdzie materializm, hedonizm, skrajna wygoda życiowa zastąpiła Boga. Żyjemy w cywilizacji antropocentycznej, która odwróciła się od Boga. Zabiła go. W puste miejsce wchodzi radykalny i żarliwie wyznawany islam. Nie ma problemów w zderzeniu z ateistyczną pustką.
Europa nie wymaga pogłębienia wiary. Nie wymaga jej spokojnego pielęgnowania. Już nie. Przegapiliśmy moment, gdy mogliśmy się cieszyć snem tłustego kota z krzyżem na piersiach. Europa potrzebuje głębokiej rechrystianizacji. Zbudowania na nowo miłości do Chrystusa. Odrodzenie nie przyjdzie wraz z zawieszeniem decyzją urzędników krzyża na ścianie. Jest on coraz częściej nie dowodem na odkupienie ludzkości przez Jezusa, ale zwykłą zbitką dwóch kijków, wobec których w najlepszym przypadku następuje obojętność.
Totem? Tak. Krzyż bez swojej głębi zamienia się w zwykły totem. Pusty symbol kultury i wspólnoty, a nie żywego Chrystusa. Cierpiącego, ale i zmartwychwstałego. Europa nie potrzebuje dziś pustych symboli. Europa potrzebuje powrotu do wartości ewangelicznych. Gdy Europejczycy szczerze i prawdziwie powrócą do wiary, to bez pomocy urzędników będą wieszać wszędzie krzyże. Tak jak było w czasach, gdy słowa Chrystusa odmieniały świat.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/392692-samo-wieszanie-krzyzy-nie-wystarczy-bez-glebokiej-rechrystianizacji-zostaniemy-z-totemem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.