Kościół doszedł do porozumienia z Chinami. Watykan nawiązał relacje dyplomatyczne, przerwane 70 lat temu. Niedługo papież będzie miał swojego przedstawiciela w komunistycznym kraju, układ jednak oznacza ustępstwa różnej natury. Przede wszystkim – to precedens od czasu Soboru Watykańskiego II – to Komunistyczna Partia Chin będzie nominować biskupów.
Watykan na siłę szuka przyjaźni z czerwonymi Chinami, które na ostatnim kongresie partyjnym powtórzyły jedną ze swych zasad – że religia jest wrogiem chińskiego komunizmu. Mimo to Watykanowi udało się „dogadać”. Dyplomaci ze Stolicy Apostolskiej są niesłychanie zadowoleni, bo dopięli swego, będą mieli swojego ambasadora w Państwie Środka. Za kulisami starali się przekonywać, że trzeba było pójść na ustępstwa, w końcu nie wiadomo, jak świat będzie wyglądał za 20 lat.
Wada tego argumentu polega na tym, że jest krótkowzroczny pod pozorami przenikliwości. Za 20 lat reżim może obrać ostrzejszy kurs i zdławić chiński katolicyzm do szczętu, wtedy żaden układ dogadany z Watykanem ich nie ochroni. Ci, którzy kierują papieską polityką cierpią na jakieś zaburzenie historycznej pamięci – żaden kompromis Kościoła z totalitarnym reżimem nie ocalił nigdy katolicyzmu. W 1933 roku szukano porozumienia z Niemcami, którzy pozwolili już odżyć swoim antychrześcijańskim złogom. W tamtym okresie nie trzeba było być wizjonerem, aby przewidzieć, że nie skończy się to dobrze. Niemcy tak zajadle prześladowali katolików, że już w cztery lata później Pius XI musiał wydać encyklikę Mit brenennder Sorge, która już nie mogła ukazać się w kraju Hitlera. W latach 1960-1970 Watykan prowadził „realistyczną” politykę wobec państw zza Żelaznej Kurtyny. Skutki znowu były marne. Na Węgrzech Kościół został całkowicie przejęty przez Partię Komunistyczną, wymieniono tam hierarchów na takich, którzy byli na każde skinienie reżimu. W Czechosłowacji nadawali ton katolicy skłonni do kolaboracji, a katolicy niezłomni musieli zejść do podziemia. W Polsce Watykan starał się, jak zauważał George Weigel, dogadać z czerwonymi ponad głową kardynała Wyszyńskiego. W tym czasie, jak przypomina ten sam katolicki publicysta (nawiasem mówiąc jeden z najlepszych katolickich publicystów w ogóle), Stolica Apostolska roiła się od agentów KGB, Stasi i PRL-owskiej bezpieki. Skąd przypuszczenie, że Chińczycy będą bardziej wspaniałomyślni od Hitlera albo od komunistów z Europy Wschodniej? W innym wariancie, gdyby w Chinach nastąpiła liberalizacja, Stolica Apostolska znów byłaby stratna. Jeżeli sytuacja się polepszy i Chiny – nie chcę mi się w to wierzyć – zaczną wprowadzać u siebie elementy społeczeństwa obywatelskiego, wtedy co? Uraz do Kościoła będzie wielki za to, że wolał być uległy wobec totalitaryzmu, zamiast dodać otuchy tym, którzy chcieli stawiać mu opór.
Obrona postępowania Stolicy Apostolskiej – tak się ją tłumaczy w mediach, tak ją wyjaśniają ci, którzy kierują papieską polityką – jest taka, że Chiny stanowią nowe mocarstwo, z którym trzeba się liczyć i dlatego Watykan musi mieć dobre relacje z czerwonym imperium. Watykan zgrywa tutaj jakieś państwo europejskie, które chce grać o swoje stawki, uroił sobie, że żyje w epoce sprzed Kongresu Wiedeńskiego. Jedyna siła, jaką rozporządza Papież – przecież, umówmy się, nie ma żadnych dywizji – to siła moralna. Trwoni ją idąc na ugodę ze zbrodniczym, chińskim systemem.
Gdy wysłannicy papieża Franciszka wypracowywali kompromis z Chinami, czołowy bojownik o wolność religijną, Li Baiguang, został porwany i zamordowany. W tym samym czasie nasiliła się akcja usuwania krzyży z miejsc publicznych – w jednym z regionów usunięto ich ponad 1200. W niektórych prowincjach niepełnoletni nie mają prawa wchodzić do kościoła i władze nakazały księżom wywiesić tabliczki, które ostrzegają, że „nieletnim wstęp wzbroniony”. Biskupi namaszczeni przez reżim, na których Watykan chce się teraz zgodzić, mają kochanki, a jeden nawet dzieci. Realizm przestaje być realizmem, gdy oznacza utratę godności. Godząc się na ten układ, Kościół się upokarza.
Jakby tego było mało, argentyński biskup, współpracownik Ojca Świętego, Marcel Sanchez Sorondo, po powrocie z Chin mówił rzeczy oburzające. Stwierdził mianowicie, że czerwony reżim realizuje ideał katolickiej nauki społecznej. Biskup zdążył zapomnieć, że katolicka nauka społeczna opiera się na godności osoby ludzkiej, która jest w Chinach deptana, na wolności wspólnoty, która tam jest całkowicie nadzorowana przez Partię, na solidarności, która w totalitarnym reżimie nie ma prawa istnieć. Argentyński duchowny oznajmił na dodatek, że w Chinach „ekonomia nie panuje nad polityką, jak to ma miejsce w Stanach Zjednoczonych”. W tym kraju, gdzie w ponad tysiącu obozów pracy giną dysydenci i opozycja, gdzie wykończonych robotami kroi się na organy; gdzie to państwo, a nie małżonkowie, ustala, ile będą mieć dzieci, gdzie państwo może zmusić kobietę do aborcji; w państwie, które oficjalnie jest ateistyczne, które głosi ateizm jako swoją zasadę – o tym państwie biskup Sorondo mówi, że wciela katolicką naukę społeczną. Biskup podkreślił, że Chiny, włączając się do postanowień ze Szczytu Klimatycznego w Paryżu, podejmują „moralne przywództwo” w kwestiach ekologicznych (mowa o kraju, który ma najgorsze powietrze na kuli ziemskiej). Jestem ostatni, żeby przyznać, że państwa mają jakieś misje albo moralne zadania – prócz zachowania własnego narodu i stworzeniu warunków, które pozwolą mu rozkwitnąć. Watykan nie jest jednak państwem takim, jak inne – reprezentuje siłę czysto moralną. Promieniowanie i chwała tej siły są najważniejsze. Targi z chińskimi komunistami osłabiają i kompromitują tę siłę.
Kościół zawiódł Europę swoją postawą wobec migracji. Recytując klisze z lewicowych dzienników, papież Franciszek dowiódł, że nie rozumie stawek, o jakie idzie w Europie; osiągając kompromis z totalitarnymi Chinami, idąc na rękę Partii Komunistycznej, marnuje moralny kapitał, który i tak zdążył uszczuplić swoim mglistym stanowiskiem wobec par homoseksualnych i wobec ochrony życia. Kościół nie bał się Nerona, ale kapituluje przed Xi Jinpingiem. Nasza epoka, Kościół nie stanowi tu żadnego wyjątku, to epoka selekcji negatywnej. Elity zasilają ludzie, którzy do elit się nie nadają, marnując wszystko to, co warto zachować.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/390887-kosciol-doszedl-do-porozumienia-z-chinami-papiez-cofa-sie-przed-komunistami
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.