Swoje styczniowe orędzie z okazji Światowego Dnia Środków Społecznego Przekazu poświęcił Franciszek kwestii fake newsów. Zdecydowanie potępił fabrykowanie fałszywych informacji i zaapelował o ich demaskowanie.
Wielu dziennikarzy wzięło sobie do serca te słowa i zdemaskowało ostatnio fake newsa, który został wypuszczony niedawno z Watykanu. O sprawie aż huczy na katolickich portalach na całym świecie. Powtarza się jedno słowo: skandal. O co chodzi?
Zacznijmy od początku. Z okazji 5-lecia inauguracji pontyfikatu Franciszka w wydawnictwie Libreria Editrice Vaticana ukazała się praca zbiorowa pod redakcją ks. Roberto Repole pt. „Teologia papieża Franciszka”. Składa się ona z 11 oddzielnych tomów napisanych przez różnych autorów z kilku krajów.
12 marca (dzień przed 5. rocznicą wyboru Franciszka) watykański Sekretariat ds. Komunikacji rozesłał na cały świat komunikat, że w związku z ukazaniem się wspomnianego zbioru Benedykt XVI skierował list do prefekta tegoż sekretariatu ks. Dario Vigano. W komunikacie znalazł się cytat z listu papieża-emeryta, w którym w kilku zdaniach pochwala on inicjatywę wydania takiego dzieła. Dołączona została do tego fotografia przedstawiająca pismo Benedykta XVI razem z 11 tomami zbiorowego dzieła.
Na trop fake newsa wpadła agencja Associated Press, która zauważyła, że zdjęcie listu Benedykta XVI poddane zostało komputerowej obróbce, a dwa ostatnie wersy na jego pierwszej stronie zostały rozmazane. 14 marca Nicole Winfield z agencji AP oświadczyła, że jest to manipulacja, która „narusza standardy zawodowe fotoreporterów”, ponieważ zmienia zasadniczo znaczenie zdjęcia.
Dziennikarze zwrócili poza tym uwagę, że na fotografii dołączonej do watykańskiego komunikatu niewidoczna jest druga strona listu Benedykta XVI, która przykryta została stosem książek. Piętrzące się tomy zasłaniały dalszą część listu, która pozostawała niewidoczna.
Drugą osobą, która zauważyła, że coś się nie zgadza w watykańskim komunikacie, był włoski watykanista Sandro Magister. Znalazł się on 13 marca na prezentacji wspomnianej serii książkowej, gdy ks. Dario Vigano odczytywał list od Benedykta XVI. Okazało się, że prefekt Sekretariatu ds. Komunikacji przeczytał wówczas jeszcze jeden akapit listu, który nie znalazł się jednak w rozesłanym do mediów watykańskim komunikacie, a na zdjęciu został zamazany. Spośród około dwudziestu obecnych tam dziennikarzy tylko Sandro Magister zwrócił na to uwagę. Nagrał w całości wystąpienie ks. Vigano, spisał brakujący fragment listu i opublikował na swym blogu.
Czego dotyczył akapit, którego nie zamieszczono w watykańskim komunikacie? Otóż Benedykt XVI stwierdził, że nie napisze komentarza do „Teologii papieża Franciszka”, ponieważ trzyma się zasady, iż może wypowiadać się tylko o tych książkach, które przeczytał. Poza tym dodał, że sam ma obecnie tyle zobowiązań, iż nie jest w stanie zająć się tą publikacją.
Odmowny list Benedykta XVI został napisany ponad miesiąc przed jego upublicznieniem – 7 lutego i był odpowiedzią na wcześniejsze pismo ks. Dario Vigano z 12 stycznia z prośbą o napisanie komentarza do „Teologii papieża Franciszka”.
To jednak nie wszystko. Okazało się, że list Benedykta XVI zawierał jeszcze jeden akapit, który nie znalazł się w watykańskim komunikacie, który na fotografii zakryty został książkami, a którego ks. Vigano nie odczytał podczas oficjalnej prezentacji. Ten brakujący fragment ujawnił dopiero 17 marca na swym blogu Sandro Magister. Ta opuszczona część listu wyjaśnia, dlaczego papież-emeryt nie chciał firmować swym imieniem wspomnianego dzieła.
W ostatnim akapicie Benedykt XVI wyrażał swoje zdziwienie, że jednym z autorów zbioru jest niemiecki teolog Peter Hünermann, który dał się poznać jako przywódca inicjatyw antypapieskich oraz przeciwnik nauczania moralnego Kościoła za pontyfikatów Jana Pawła II i Benedykta XVI.
Mamy więc do czynienia z wyjątkowo ordynarną manipulacją. Prałat watykańskiego Sekretariatu ds. Komunikacji ks. Dario Vigano upublicznił prywatny list Benedykta XVI, który nie był przeznaczony do publicznej wiadomości. Na dodatek wykorzystał go całkowicie wbrew intencjom nadawcy. Papież-emeryt odmówił bowiem wyraźnie firmowania swoim imieniem zbioru „Teologia papieża Franciszka” oraz precyzyjnie uzasadnił, dlaczego nie chce napisać komentarza do tej pracy.
Tymczasem ks. Dario Vigano zmanipulował papieską korespondencję. Ocenzurował list Benedykta XVI i zaprezentował publicznie w taki sposób, że odebrano go powszechnie jako pochwałę Josepha Ratzingera dla wspomnianego dzieła, napisaną specjalnie z okazji ukazania się owych 11 tomów. Tak zostało to później przedstawione w doniesieniach medialnych na całym świecie. W tym celu Sekretariat ds. Komunikacji opuścił dwa akapity papieskiego listu, co zupełnie zmieniło wymowę pisma, a także zamazał jego fragment na rozesłanej do mediów fotografii. W płynące z Sekretariatu tłumaczenia, jakoby fotoedytorom przy retuszowaniu nie chodziło o żadną manipulację, a jedynie o artystyczny zabieg, nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy.
Wniosków z zaistniałej sytuacji jest kilka. Po pierwsze, w watykańskim Sekretariacie ds. Komunikacji panuje mentalność dworska. Nie sądzę, żeby to wszystko działo się za wiedzą i zgodą Franciszka. W jego otoczeniu nie brak jednak osób, które, by się mu przypodobać i zadbać o jego publicity, nie cofną się przed manipulacją i dezinformacją. Takim urzędnikiem okazał się ks. Dario Vigano.
Po drugie, rodzi się uzasadniona wątpliwość, czy wiadomości przekazywane przez watykańskie służby prasowe zasługują na wiarygodność. Sekretariat ds. Komunikacji Stolicy Apostolskiej został powołany przez Franciszka w 2015 roku, by usprawnić zarządzanie ośrodkami medialnymi Watykanu i usprawnić służbę prasową. Wchłonął w tym celu dziewięć istniejących dotąd instytucji. Dziś wiarygodność Sekretariatu – z powodu naruszenia elementarnych zasad zawodowych – jest w środowisku dziennikarskim zerowa. Dlatego powtarzają się apele o jak najszybsze zdymisjonowanie ks. Vigano, który nie dość, że dopuścił się manipulacji, to jeszcze przez cztery dni kluczył, aż w końcu – gdy został kilka razy przyłapany na krętactwach – przyznał się do prawdy.
Po trzecie, po tym, co się stało, należałoby upublicznić list ks. Vigano do Benedykta XVI z 12 stycznia. Wtedy można byłoby ocenić, czy słowa użyte w pisemnej odpowiedzi przez papieża-emeryta nie są grzecznościowym powtórzeniem sformułowań skierowanych wcześniej do niego przez prefekta. Im prędzej się to wyjaśni, tym szybciej rozwieje się wszelkie wątpliwości narosłe wokół tej sprawy.
Po czwarte wreszcie – i być może to jest najbardziej w tym wszystkim przerażające – jak wielki brak szacunku okazany został Benedyktowi XVI – papieżowi-seniorowi, 264. następcy św. Piotra, jednemu z największych myślicieli naszych czasów. Okazało się, że takiego człowieka można bez mrugnięcia okiem, na oczach całego świata, zmanipulować, upubliczniając bez jego zgody prywatną korespondencję, cenzurując ją i przeinaczając jej sens, a w ostateczności stawiając go takiej w sytuacji, w jakiej właśnie nie chciał być postawiony. Jaki klimat musi panować w tej instytucji, skoro zwykły watykański urzędnik pozwala sobie na takie zachowanie? To pokazuje, że zmiany w Sekretariacie ds. Komunikacji są konieczne.
Dobra wiadomość natomiast jest taka, że znaleźli się dziennikarze, którzy posłuchali apelu Franciszka i walczą z fake newsami. Teraz zobaczymy, jak Watykan postąpi z fabrykantem fake newsów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/386500-dziennikarze-posluchali-franciszka-ujawniono-gigantycznego-fake-newsa-w-watykanie