Dwa dni temu, 15 stycznia, Kościół obchodził wspomnienie bł. ks. Michała Sopoćki. Jest on znany głównie jako spowiednik i kierownik duchowy św. Siostry Faustyny Kowalskiej, a także jako niestrudzony promotor kultu Bożego Miłosierdzia. Niemal w ogóle nieznane są jednak jego zasługi w czasie II wojny światowej. A przecież angażował się on wówczas czynnie w pomoc wileńskim Żydom. Pomagał im wydostawać się z getta, zdobywać fałszywe „aryjskie” papiery i lokować ich w podwileńskich parafiach u znajomych proboszczów. Uratował w ten sposób m.in. rodziny Steinbergów, Erdmanów czy Genzlów. Z niektórymi utrzymywał nawet kontakt po wojnie, np. korespondował z doktorem medycyny Julianem Genzlem, który wyjechał do Sydney.
Choć wiedział, że za pomoc Żydom groziła kara śmierci z rąk Niemców, ani przez chwilę nie miał wątpliwości, iż mógłby postąpić inaczej. Podkreślał, że o miłosierdziu nie wystarczy mówić, ale trzeba je czynnie praktykować. Nie zrezygnował z tej misji nawet, gdy w styczniu 1942 roku Gestapo aresztowało za ukrywanie Żydów jego bliskiego znajomego – proboszcza parafii Świętego Ducha w Wilnie, ks. Romualda Świrkowskiego. Został on rozstrzelany w Ponarach razem z Żydami, których ukrywał. Przed egzekucją zdołał jednak wysłać z więzienia gryps ostrzegający ks. Sopoćkę przed aresztowaniem.
3 marca 1942 roku Niemcy przyszli aresztować ks. Sopoćkę do jego mieszkania, lecz nie zastali go w domu. Przez cały dzień w Wilnie trwała obława, by dopaść kapłana, jednak kilka razy cudem udało mu się ujść z życiem. W końcu wyjechał z Wilna furmanką, siedząc obok woźnicy na koźle i udając zakonnicę, przebrany w habit urszulanki siostry Michaliny. Zaszył się w podwileńskim Czarnym Borze, gdzie ukrywał się przez kolejnych 30 miesięcy. Ponieważ Gestapo wspólnie z tajną policją litewską Sagumą poszukiwały go na Litwie, a nawet na Białorusi, postanowił zmienić tożsamość. Zapuścił brodę; sprowadzono fotografa, który zrobił mu zdjęcie z gęstym zarostem, zaś Armia Krajowa wyrobiła mu fałszywe dokumenty na nazwisko niejakiego Wacława Rodziewicza, drwala z Podbrodzia. W ten sposób ks. Sopoćko dotrwał do końca niemieckiej okupacji.
Bł. ks. Michał Sopoćko zmarł 15 stycznia 1975 roku. Nie został uhonorowany Medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata, podobnie jak wielu księży z Wileńszczyzny, którzy ratowali Żydów, przechowując ich w budynkach parafialnych w Woronianach, Turgielach, Mejszagole, Mickunach, Nowych Trokach, Nowej Wilejce czy innych miejscowościach. Ani on, ani oni – jeśli przeżyli wojnę – nie dopominali się żadnych nagród, uważając, że jedyna nagroda czeka na nich w Niebie.
Nie jest nazwany oficjalnie Sprawiedliwym. Trzeba jednak oddać mu sprawiedliwość. Jemu i innym wileńskim kapłanom ratującym Żydów, takim jak np. ks. Bolesław Gamza, o. Andrzej Gdowski, ks. Stanisław Miłkowski, ks. Witold Sarosiak, ks. Ignacy Świrski czy ks. Romuald Świrkowski. To zapomniani bohaterowie polskiej historii, o których pamięć trzeba się upominać.
15 stycznia miliony czcicieli Bożego Miłosierdzia na całym świecie wspominają postać bł. ks. Michała Sopoćki. Kojarzą go z Siostrą Faustyną, jej „Dzienniczkiem” czy obrazem Jezusa Miłosiernego. Nie mają natomiast pojęcia, że ratował podczas wojny Żydów, narażając własne życie. A powinni.
Jeśli jednak my sami o to nie zadbamy, to nie zrobi tego za nas nikt inny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/382026-bl-ks-michal-sopocko-jest-sprawiedliwym-choc-nie-dostal-medalu-sprawiedliwy-wsrod-narodow-swiata