W czasach „zimnej wojny” Watykan zainicjował nową politykę wschodnią, tzw. Ostpolitik, której głównym architektem był ks. Agostino Casaroli, późniejszy kardynał i sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej. Nastąpiło odejście od twardej antykomunistycznej polityki Piusa XII i rozpoczął się okres zawierania porozumień z ateistycznymi reżimami. Casarolemu przyświecała idea „ratowania substancji” Kościoła i wolności sprawowania kultu przez katolików, nawet za cenę daleko idących kompromisów.
Zdaniem wielu krytyków tej polityki, np. kardynałów Stefana Wyszyńskiego czy Józsefa Mindszentyego – ustępstwa były stanowczo za duże. Komunistom nie chodziło bowiem o porozumienie, lecz o całkowite podporządkowanie sobie Kościoła. Zawierane umowy, de facto uszczuplające prawa katolików, były drogą do tego celu.
Jak wielkie były ustępstwa Kościoła wobec komunistów? Na Węgrzech do dziś nie wiadomo. Porozumienie, które podpisał w 1964 roku Agostino Casaroli z szefem węgierskiego Urzędu ds. Wyznań, zostało utajnione. W 1998 roku Watykan podpisał z rządem węgierskim umowę o przedłużeniu utajnienia o 75 lat. W związku z tym dopiero w 2073 roku historycy będą mogli dowiedzieć się, jaka była cena tego kompromisu.
W latach 1989-1991 upadło wiele reżimów komunistycznych, ale nie wszystkie. Ateistyczny ustrój nadal panuje w np. Chinach, gdzie władze doprowadziły do podziału wśród katolików. Z jednej strony mamy oficjalny „kościół patriotyczny”, w którym to rząd mianuje biskupów (a właściwie antybiskupów), a z drugiej – Kościół podziemny, w którym biskupi są mianowani przez papieża. Komuniści nie uznają tego Kościoła „katakumbowego” i prześladują go. Watykan z kolei nie uznaje za prawowitych hierarchów wysuniętych na swe stanowiska przez państwo.
Sytuację chińskich katolików utrudnia fakt, że Watykan i Pekin od 1951 roku nie utrzymują ze sobą stosunków dyplomatycznych. Głównym powodem jest spór o inwestyturę, czyli o to, kto ma prawo mianowania biskupów. Co prawda w przeszłości zdarzały się przypadki, że papieże godzili się w niektórych krajach oddawać takie prerogatywy cesarzom czy książętom, ale zawsze byli to władcy chrześcijańscy. W Chinach natomiast mamy do czynienia z przywódcami ateistycznymi, otwartymi nieprzyjaciółmi chrześcijaństwa.
W 1953 roku z podobnym żądaniem ze strony komunistów spotkał się prymas Stefan Wyszyński. W liście do Bieruta odrzucił jednak uzurpację państwa, pisząc:
„Gdyby postawiono nas wobec alternatywy: albo poddanie jurysdykcji kościelnej jako narzędzia władzy świeckiej, albo osobista ofiara, wahać się nie będziemy. (…) Rzeczy Bożych na ołtarzach Cezara składać nam nie wolno. «Non possumus!«”
Takie same stanowisko przez lata prezentowała także Stolica Apostolska wobec Chin. W 2007 roku papież Benedykt XVI ogłosił list do chińskich katolików, w którym napisał, że sakramenty sprawowane przez szafarzy, także tych wyświęconych niegodziwie, są ważne. Zarazem jednak odmówił uznania prawowitości „kościoła patriotycznego”, ponieważ jest on całkowicie uzależniony od władz komunistycznych.
Obecnie jednak stanowisko Rzymu wydaje się zmieniać. Wysłannik Watykanu, który przybył w grudniu do Chin, poprosił o przejście na emeryturę lub rezygnację z urzędu dwóch biskupów Kościoła podziemnego: Petera Zhuanga z Shantou i Jospeha Guo Xijina z Mindong. Ich miejsce mają zająć antybiskupi „kościoła patriotycznego”: wyświęceni wcześniej bez zgody Stolicy Apostolskiej (a więc automatycznie na mocy prawa kanonicznego zaciągający karę ekskomuniki): Huang Bingzhang (poseł do komunistycznego parlamentu) oraz Vincent Zhan Silu.
Niewątpliwie decyzja Watykanu, będąca gestem dobrej woli, ma na celu ocieplenie stosunków z władzami w Pekinie. Jej celem w dłuższej perspektywie jest wypracowanie takiego „modus vivendi”, w którym duchowni w Chinach mogliby prowadzić spokojną pracę duszpasterską, a katolicy nie byliby prześladowani z powodu swej wiary.
Wielu wiernych Kościoła „katakumbowego” uważa jednak kompromis z komunistami za zdradę. Przeciwnicy ugodowej polityki wobec państwa, np. emerytowany biskup Hongkongu kardynał Joseph Zen, twierdzą, że logika systemu komunistycznego jest taka, iż władze nie poprzestaną na tych ustępstwach. Mając mianowanych przez siebie i posłusznych sobie biskupów zaczną wymuszać kolejne zmiany, które mogą dotknąć także nauczania Kościoła. Niedawno jeden z prominentnych działaczy państwowych na spotkaniu z władzami „kościoła patriotycznego” powiedział, że interpretacja dogmatów wiary powinna wpisywać się w specyfikę społeczeństwa socjalistycznego. Już teraz zresztą księża należący do tej wspólnoty nie mogą np. głosić publicznie, iż aborcja (stanowiąca w Chinach część polityki wewnętrznej państwa) jest grzechem.
Watykaniści zauważają, że mamy dziś do czynienia z nową odsłoną watykańskiej Ostpolitik, której architektem jest obecny sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kardynał Pietro Parolin. Podczas jednego z przemówień w ubiegłym roku chwalił on swego poprzednika na tym stanowisku, kardynała Agostino Casarolego za to, że w czasach komunistycznych zagwarantował on istnienie hierarchii kościelnej w krajach Europy Środkowej.
Kardynał Parolin mówił wówczas:
„Wybierając kandydatów do episkopatu, wybieramy pasterzy, a nie osoby, które systematycznie przeciwstawiają się reżimowi, ludzi, którzy zachowują się jak gladiatorzy, ludzi, którzy uwielbiają trybunę na scenie politycznej.”
Komentując tę mowę wspomniany już kardynał Joseph Zen z Hongkongu napisał:
„Zastanawiam się, kogo miał on na myśli, tworząc ten opis? Obawiam się, że myślał o kardynale Wyszyńskim, kardynale Mindszentym, kardynale Beranie. A przecież są to bohaterowie, którzy dzielnie bronili wiary swojego ludu!”
Różnica zdań między kardynałem Parolinem a kardynałem Zen przypomina dawną różnicę stanowisk między kardynałami Casarolim i Wyszyńskim. Czas pokaże, kto miał w tym sporze rację: obecny sekretarz stanu czy emerytowany ordynariusz Hongkongu, który skreślił niedawno następujące słowa:
„W dniu podpisania porozumienia z Chinami zapanuje pokój i radość, ale nie oczekujcie ode mnie udziału w uroczystościach zapoczątkowujących nowy Kościół. Zniknę, rozpocznę życie monastyczne, aby się modlić i czynić pokutę. Poproszę o przebaczenie papieża Benedykta za to, że nie mogłem zrobić tego, co miał nadzieję, że mogę zrobić. Poproszę też papieża Franciszka o wybaczenie staremu kardynałowi z peryferii za zakłócenie mu spokoju tak wieloma niewłaściwymi listami.”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/378391-nowa-ostpolitik-watykanu-w-chinach-czy-kard-parolin-pojdzie-w-slady-kard-casarolego