Obchodzone w tym roku 500-lecie reformacji owocuje wieloma przedsięwzięciami w świecie katolickim. W imię pojednania z braćmi odłączonymi neguje się jednak często prawdę historyczną i prowadzi do zacierania rzeczywistych różnic między wyznaniami. W rezultacie dominuje nastawienie, że to, co dzieli katolików i protestantów, nie ma żadnego znaczenia, ponieważ najważniejsze jest to, co nas łączy.
Skutkiem takiego myślenia może być zjawisko, które w polityce nazywa się teorią konwergencji, czyli wzajemnym zbliżaniem się stanowisk. W rezultacie obserwujemy stopniowy proces protestantyzacji Kościoła. Nie polega on na oficjalnej zmianie doktryny Kościoła, lecz na powolnym podmywaniu jej fundamentów z jednej strony przez coraz częstsze wypowiedzi teologów i księży (nawet biskupów), a z drugiej przez wprowadzaną w życie praktykę duszpasterską. Zgodnie z tym katolicy powinni uznać za swoje to, co przyjęła już wcześniej większość wspólnot protestanckich. Najbardziej widoczne jest to w sferze moralności i obyczajów – chodzi zwłaszcza o sześć postulatów z etyki seksualnej, zwanych potocznie „six sex”.
Odmienne podejście do zagadnień moralnych wynika jednak z fundamentalnych różnic teologicznych. Radykalna zmiana w dziedzinie etyki jest więc niemożliwa bez przewrotu teologicznego. O tym oczywiście podczas wspólnego świętowania katolicko-protestanckiego nie ma mowy.
Na tym tle zupełnie wyjątkowo jawią się trzy pozycje, które ukazały się w Polsce z okazji tegorocznego jubileuszu reformacji. Są to książki Grzegorza Kucharczyka „Kryzys i destrukcja. Szkice o protestanckiej reformacji” oraz Pawła Lisickiego „Luter. Ciemna strona rewolucji”, a także film dokumentalny Grzegorza Brauna „Luter i rewolucja protestancka”. Ich autorzy postanowili sięgnąć do źródeł, czyli życia i dzieł Marcina Lutra, a zwłaszcza do jego pism religijnych, w których wykłada własną doktrynę. Z ich prac, opartych na rzeczywistej faktografii a nie na myśleniu życzeniowym, wyłania się obraz genezy protestantyzmu inny niż zwykło się zazwyczaj uważać.
Po zapoznaniu się z pismami Lutra, nie sposób utrzymywać, że istnieje chrześcijańska – czytaj: wspólna dla katolików i protestantów – antropologia, czyli wizja człowieka. Ojciec reformacji twierdził bowiem, że człowiek nie posiada wolnej woli, co wyraził zresztą wprost w swej głośnej polemice z Erazmem z Rotterdamu. Różnica między obu stanowiskami była kolosalna, podobnie jak jej konsekwencje – jeżeli bowiem nie posiadamy wolnej woli, to nie jesteśmy odpowiedzialni za swoje grzechy. Pojawia się zatem pytanie: kto jest wobec tego odpowiedzialny za popełniane na świecie zło? Logiczna odpowiedź brzmi: ten, kto stworzył człowieka pozbawionego wolnej woli.
W filmie Grzegorza Brauna profesor Alma von Stockhausen, autorka biografii Lutra, cytuje kluczowy fragment z jego korespondencji z filozofem z Rotterdamu:
„Tylko ty, Erazmie, zrozumiałeś mnie prawidłowo. Nie chodzi mi o handel odpustami, ani o czyściec, ani o papiestwo, ale wyłącznie o zniewoloną wolę, która jest moim zasadniczym tematem. To nie biedny człowiek jest winny, lecz niesprawiedliwy Bóg. To Bóg spowodował, że Adam upadł. To Bóg sprawił, że Judasz stał się zdrajcą. Bóg jako stwórca dobra i zła”.
Okazuje się więc, że nie tylko wizja człowieka, lecz także wizja Boga różni Lutra od Erazma i od całego nauczania Kościoła. W katolicyzmie Bóg jest twórcą wyłącznie dobra, zaś zło dostało się na świat przez wolną wolę Jego stworzeń. Dla Lutra jest inaczej. Jego zdaniem istnieje zarówno jasna, jak i ciemna strona Boga, co wprost wykładał w swoich pismach.
Tego typu przykładów, pokazujących nieprzezwyciężalne różnice między ojcem reformacji a Ojcami Kościoła, odnaleźć można w książkach Grzegorza Kucharczyka i Pawła Lisickiego oraz w filmie Grzegorza Brauna znacznie więcej. Warto zapoznać się z tymi dziełami, ponieważ stanowią doskonały kontrapunkt dla dzisiejszego „kiczu pojednania”, fałszującego prawdę i zacierającego różnice.
Mam wielu dobrych znajomych wśród luteranów i kalwinistów. Podziwiam działalność wielu protestantów, np. południowych baptystów w Stanach Zjednoczonych w obronie cywilizacji życia. Dlatego właśnie – z szacunku dla nich – uważam, że nie można fałszować historii i przemilczać prawdy. Należy pokazywać źródła reformacji – pokazywać, kto, jak i dlaczego doprowadził do rozdarcia w świecie chrześcijańskim. Bez tego nie da się przezwyciężyć podziałów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/366540-jubileusz-reformacji-a-przemilczanie-niewygodnych-faktow-i-zacieranie-roznic