Powodzenie akcji „Różaniec do Granic” rozwścieczyło liberalno-lewicowe media w Polsce i za granicą. Nazwano ją kontrowersyjną, a nawet ksenofobiczną. Ataków z tej strony można było się spodziewać. Ale dlaczego na krytykę pozwalają sobie media „katolickie”? Czas, by kolejny raz postawić pytanie o katolickość części z nich.
CZYTAJ TAKŻE: W czasie, gdy Polska otoczona zostaje żywym Różańcem, Zachód płacze po kolejnych zamachach. Symboliczne!
Katolewicowe media nie przepuszczą żadnej okazji, by wyrazić swój sprzeciw lub przynajmniej dystans wobec konserwatywnej części Kościoła. Promują uparcie naiwny, lukrowany katolicyzm.
Ks. Adam Boniecki w ostatnim wstępniaku do „Tygodnika Powszechnego” zaprezentował dyplomatyczny dystans. Niby nic do modlitwy różańcowej nie ma, ale skutecznie sieje wątpliwości wobec akcji. Niby przyznaje, że ma ona patronat Episkopatu, ale zadaje powątpiewające pytania. Osobliwe to.
Nie wyobrażam sobie, by jednorazową akcją można było milionowi chrześcijan (tylu ma być na granicach) narzucić obcą Ewangelii wrogość do uchodźców.
Gdyby jednak tak się stało, to odpowiedź Jezusa na błaganie, aby bronił nas przed uchodźcami i imigrantami, jest znana. Brzmi tak: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie”.
W końcu czerwca 2016 r. przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski oświadczył, że „nawet gdyby 60 czy 80 procent społeczeństwa było przeciw uchodźcom, to Kościół i tak nie mógłby powiedzieć jak niektórzy politycy: Ludzie tego nie chcą, więc tego nie zrobimy. Kościół musi bronić zasad płynących z Ewangelii. A te mają inną perspektywę”. Skoro więc Episkopat poparł „Różaniec do Granic”, to chyba możemy być spokojni
— pisze ks. Boniecki w tekście „Modlitewny kordon”. Poleca przy tym artykuł z tego samego numeru, zatytułowany „Ojczyzna otoczona”.
Modlitwa, także na różańcu, nie może być orężem w walce. Chyba że chodzi o walkę z własnymi grzechami
— podkreśla Stanisław Zasada w swoim tekście, zapowiadającym akcję „Różaniec do Granic”.
7 października nawet milion Polaków może wyruszyć na granice, żeby modlić się na różańcu. Mają „błagać przez wstawiennictwo Matki Bożej o ratunek dla Polski i świata”. Przed czym chcą ratować Polskę i świat? Wygląda na to, że przed Rosją i islamem. Odmawianie różańca na granicach poparł Episkopat. Pomysłodawcy przekonują, że nie jest to akcja przeciwko komuś. Ale niektórzy pytają, czy nie zwiększy ona niechęci do uchodźców
— dodaje. Po akcji pozwala sobie na zaostrzenie opinii.
Sprawujący władzę w naszym kraju szczycą się, że państwo polskie nie przyjęło ani jednego uchodźcy. I budzą niechęć do imigrantów. Jak inaczej odbierać słowa pani premier: „Europo, powstań z kolan i obudź się z letargu, bo będziesz codziennie opłakiwała swoje dzieci!”? A co ma zrobić Europa? Zepchnąć uchodźców i imigrantów z powrotem do morza?
— pyta retorycznie Zasada, dodając że sam udał się na inną modlitwę w intencji tych, którzy zginęli z drodze do Europy.
Gdyby państwo polskie zgodziło się na „korytarz humanitarny”, może którejś z tych śmierci by nie było. O sprawę „korytarzy” biskupi zabiegają u władz od ponad roku. A Fayrouz, Amal z Belal i Abdullahem utonęli w ostatnich miesiącach
— zaznacza dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”.
Modlitwa za imigrantów i uchodźców to oczywistość. Kościół nie pozostawia ich bez modlitewnego wsparcia ani na na chwilę. Zadziwiające jednak z jaką lekkością część katolików dystansuje się od akcji „Różaniec do Granic”. Wydawałoby się, że przecież modlitwa maryjna powinna łączyć nas szczególnie mocno. Niestety, do siania podziałów przyłączają się niektóre media, posługujące się przymiotnikiem katolicki. Trudno się zatem dziwić, że narracja idzie w świat, a liberalno-lewicowe media atakują uczestników wspólnej modlitwy za Ojczyznę. Poniżej screen z wp.pl.
„Tygodnik Powszechny” przoduje w krytykowaniu konserwatywnych działań Kościoła. Bałamutnym mitem „Kościoła otwartego” osłabia katolicką wspólnotę i otwiera furtkę wypaczeniom. „Tygodnik” wielokrotnie podważał stanowisko polskich biskupów w sprawie ideologii gender, wychowania, in vitro i coraz wyraźniej opowiada się po stronie totalnej opozycji. Czas raz jeszcze zadać pytanie, czy pismo, które rozmiękcza doktrynę, nadinterpretowuje i liberalizuje naukę Kościoła powinno posługiwać się przymiotnikiem „katolicki”? Decyzja sprawie należy do miejscowego biskupa. Miejmy nadzieję, że ks. abp Marek Jędraszewski przyjrzy się tej sprawie i podejmie stosowne decyzje.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/361543-kogo-boli-rozaniec-do-granic-kto-poglebia-podzialy-po-czyjej-stronie-staje-tygodnik-powszechny