Chrześcijaństwo z Polski faktycznie promieniuje na zewnątrz i nie możemy nosić w sobie kompleksu - mówi w rozmowie z KAI abp Sławoj Leszek Głódź. Metropolita gdański informuje, że w relacjach z rządem od 30 lat polityka rodzinna jest tematem numer jeden, ale dopiero teraz możliwa jest konstruktywna rozmowa, także w kwestiach tożsamości i pamięci narodowej.
KAI: Księże Arcybiskupie, Kościół w Polsce w ubiegłym roku przeżył znamienne wydarzenia, Światowe Dni Młodzieży, które objęły nie tylko Kraków ale wszystkie diecezje, jubileusz 1050. lecia chrztu jak i Rok Miłosierdzia. Jaki ślad pozostawiły po sobie te wydarzenia?
Abp Sławoj Leszek Głódź: Jubileusz 1050-lecia jak i Rok Miłosierdzia wyzwoliły wielką energię duszpasterską. Zespoliły także symbolicznie nawę państwową z kościelną, czego wyrazem było np. historyczne Zgromadzenie Narodowe w Poznaniu. Był to jubileusz i Kościoła i państwa polskiego, które swój początek czerpią ze chrztu Mieszka. Dobrze, że ta rocznica została przypomniana, gdyż przyszło nowe pokolenie, a nawet dwa pokolenia, licząc po 25 lat, które już nie pamiętają rocznicy millennium chrztu Polski.
A Światowe Dni Młodzieży, oprócz tego że były świętem młodych z całego świata, dały możliwość przeżycia tajemnicy Kościoła w jego pełni. Zważywszy na liczbę przybyłych do Krakowa biskupów z wielu krajów było to niejako powtórzenie takich zgromadzeń jak chociażby Synodu Biskupów. Niezmiernie ważna była obecność papieża Franciszka i jego słowa skierowane do nas wszystkich: biskupów, wiernych i szczególnie do młodych. Przysłowiowe „zejście z kanapy” jest dla nas wszystkich teraz wyzwaniem i swoistym rozkazem.
A jednocześnie wszystkie diecezje, w tym archidiecezja gdańska, gościły liczne grupy młodych z całego świata. Był olbrzymi oddolny odzew, w rodzinach i w parafiach. Jedyny mankament, to fakt, że za mało polskich duchownych towarzyszyło młodym w Krakowie. Procentowo - w stosunku do liczby młodych - przybyło ich więcej zza granicy. Z potencjału tych trzech wielkich wydarzeń możemy czerpać dziś olbrzymią duchową energię.
Co Ksiądz Arcybiskup ukazuje dziś swoim księżom jako najważniejsze ich zadania? Jak realizowane będzie hasło obecnego roku: „Idźcie i głoście!”. Co ma być istotą tego programu?
Do księży mówię, że Kościół oczekuje od nich - a w tej chwili poprzez nauczanie papieża Franciszka - aby byli blisko ludzi. I to w Polsce się dzieje. Księża ani biskupi nie są urzędnikami czy kościelnymi funkcjonariuszami. Przekłada się to na rzeczywistość i dzięki temu Kościół cieszy się zaufaniem.
A jeśli chodzi o hasło nowego roku duszpasterskiego „Idźcie i głoście!” - jest to imperatyw, wszelkiej działalności Kościoła, nakaz ewangeliczny i cel pracy apostolskiej. Program „Idźcie i głoście” zakłada z jednej strony dynamikę, z drugiej zaś - świadectwo. Chodzi o to, by odważnie i z mocą głosić Ewangelię wśród wiernych, którzy są powierzeni naszej pasterskiej trosce. Realizuje się to zarówno w wymiarze wertykalnym, poprzez katechezę, nauczanie, formację wiernych i sakramenty, jak i horyzontalnym, choćby poprzez dzieła caritas. W ciągu wieków wiele się nie zmienia, aczkolwiek każda epoka stawia nowe wyzwania i zadania. I na to musimy być wrażliwi.
Kościół powszechny ma za sobą dwa synody o rodzinie. W jaki sposób w Polsce należy dziś prowadzić pracę duszpasterską na rzecz rodzin by ograniczyć rozpad tak wielu związków już we wczesnych latach małżeństwa jak i minimalizować skutki małżeńskich kryzysów?
Rodzina dziś jest w kryzysie. Widzimy co się dzieje w Europie i w świecie. A skoro dzisiaj jesteśmy globalną wioską, to kryzys dotarł i do Polski. Wiele małżeństw się rozpada, a 2,5 mln młodych wyjechało z Polski, co jest wielką szkodą dla ich rodzin. Niezbędne jest dobrze ustawione duszpasterstwo rodzin, realizowane w trzech etapach: przygotowania do sakramentu małżeństwa, trwania w małżeństwie oraz adresowane do rodzin w kryzysie. Kościół wychodzi do nich wszystkich.
Pamiętam jak przed 15 laty abp Stanisław Szymecki wrócił z obrad Konferencji Episkopatu Francji. Opowiadał, że francuscy biskupi dyskutowali jak zachęcać młodych do zawierania małżeństw cywilnych. Rozległ się śmiech. A dzisiaj w Polsce dotykamy tego samego problemu, gdyż młodzi mają trudność w podjęciu decyzji. Coraz więcej jest takich, którzy nie żyją w żadnych związkach, ani cywilnych ani kościelnych. Palącą sprawą jest takie przygotowanie do sakramentu małżeństwa, byśmy nie dawali ślubu przyszłym rozwodnikom. Są to niezwykle ważne problemy, którym papież Franciszek poświęcił adhortację „Amoris laetitia”.
Szkoda, że jest ona bardzo płytko i jednostronnie interpretowana, zazwyczaj pod kątem małżeństw niesakramentalnych.
Dzisiaj jest pokusa hasłowego traktowania wszystkich spraw: społecznych i politycznych oraz religijnych. Chodzi o to, by w jednym zdaniu zawrzeć wszystko, tak jak w programach radiowych RMF. Ale tak się nie da. Dlatego potrzeba jest „rozmów niedokończonych”, ukazujących sens.
Przejdźmy więc do spraw społecznych. Program PiS w wielu sprawach jest bliski postulatom nauki społecznej Kościoła, np. w kwestii polityki rodzinnej. Niektórzy mówią o potrzebie parasola ze strony Kościoła. Jakie więc - tu i teraz - powinny być wzajemne relacje Kościoła i władzy politycznej?
Powtarzam to, co mówiłem już w latach 90-tych. Kościół w Polsce nie wiąże swej przyszłości ani z nogą prawą, ani z nogą lewą, ani z żadną inną protezą. Jestem przekonany, że tak jest i tak będzie. Aczkolwiek zawsze była i będzie pokusa „przyczepiania” Kościoła do poszczególnych frakcji politycznych.
Jednak kiedy program realizowany przez władze cywilne jest zgodny z postulatami katolickiej nauki społecznej, to naturalne jest wsparcie ze strony Kościoła. Weźmy za przykład kwestie rodziny. Podczas obrad Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu od ponad 30 lat jest to temat numer jeden. Od kiedy jestem współprzewodniczącym Komisji Wspólnej to za partnerów po stronie rządu miałem ministrów Schetynę, Millera, Boniego, Halickiego, a teraz Błaszczaka. Były co prawda pewne ustalenia z min. Schetyną, ale niewiele z tego pozostało. Dopiero z rządem PiS możemy konstruktywnie rozmawiać o polityce rodzinnej. Program „500-plus”, a także program „Za życiem”, są bliskie nauczaniu Kościoła i zgodne z podstawowymi interesami narodu. Także projekt „Mieszkanie plus”, z myślą o młodych małżeństwach. I za to stronie rządowej podziękowaliśmy.
Tym co należy docenić - i o czym możemy wspólnie rozmawiać z rządem - są także kwestie natury moralno-etycznej czy historycznej. Dziś wśród młodego pokolenia narodził się fenomen zainteresowania historią, wychodzenia z amnezji historycznej. Przywracani są do życia nowi bohaterowie narodowi, często skazania na zapomnienie, a nawet pogardę. Stąd takie zainteresowanie Inką, Żołnierzami Wyklętymi. Nie jest program płynący ze struktur ministerialnych, ale jest to nurt oddolny, który trzeba docenić. To wielka szansa do zagospodarowania. Po 50 latach komunizmu teraz nadchodzi czas uczczenia, a przede wszystkim przypomnienia bohaterów narodowych, wydobytych z niepamięci. Chodzi o budowanie tożsamości narodowej w świecie, który tę tożsamość traci. Kościół odgrywał zawsze wielką rolę w sferze przywracania pamięci. Świadczą o tym nie tylko tablice w kościołach i pomniki, ale nasze codzienne nauczanie.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Chrześcijaństwo z Polski faktycznie promieniuje na zewnątrz i nie możemy nosić w sobie kompleksu - mówi w rozmowie z KAI abp Sławoj Leszek Głódź. Metropolita gdański informuje, że w relacjach z rządem od 30 lat polityka rodzinna jest tematem numer jeden, ale dopiero teraz możliwa jest konstruktywna rozmowa, także w kwestiach tożsamości i pamięci narodowej.
KAI: Księże Arcybiskupie, Kościół w Polsce w ubiegłym roku przeżył znamienne wydarzenia, Światowe Dni Młodzieży, które objęły nie tylko Kraków ale wszystkie diecezje, jubileusz 1050. lecia chrztu jak i Rok Miłosierdzia. Jaki ślad pozostawiły po sobie te wydarzenia?
Abp Sławoj Leszek Głódź: Jubileusz 1050-lecia jak i Rok Miłosierdzia wyzwoliły wielką energię duszpasterską. Zespoliły także symbolicznie nawę państwową z kościelną, czego wyrazem było np. historyczne Zgromadzenie Narodowe w Poznaniu. Był to jubileusz i Kościoła i państwa polskiego, które swój początek czerpią ze chrztu Mieszka. Dobrze, że ta rocznica została przypomniana, gdyż przyszło nowe pokolenie, a nawet dwa pokolenia, licząc po 25 lat, które już nie pamiętają rocznicy millennium chrztu Polski.
A Światowe Dni Młodzieży, oprócz tego że były świętem młodych z całego świata, dały możliwość przeżycia tajemnicy Kościoła w jego pełni. Zważywszy na liczbę przybyłych do Krakowa biskupów z wielu krajów było to niejako powtórzenie takich zgromadzeń jak chociażby Synodu Biskupów. Niezmiernie ważna była obecność papieża Franciszka i jego słowa skierowane do nas wszystkich: biskupów, wiernych i szczególnie do młodych. Przysłowiowe „zejście z kanapy” jest dla nas wszystkich teraz wyzwaniem i swoistym rozkazem.
A jednocześnie wszystkie diecezje, w tym archidiecezja gdańska, gościły liczne grupy młodych z całego świata. Był olbrzymi oddolny odzew, w rodzinach i w parafiach. Jedyny mankament, to fakt, że za mało polskich duchownych towarzyszyło młodym w Krakowie. Procentowo - w stosunku do liczby młodych - przybyło ich więcej zza granicy. Z potencjału tych trzech wielkich wydarzeń możemy czerpać dziś olbrzymią duchową energię.
Co Ksiądz Arcybiskup ukazuje dziś swoim księżom jako najważniejsze ich zadania? Jak realizowane będzie hasło obecnego roku: „Idźcie i głoście!”. Co ma być istotą tego programu?
Do księży mówię, że Kościół oczekuje od nich - a w tej chwili poprzez nauczanie papieża Franciszka - aby byli blisko ludzi. I to w Polsce się dzieje. Księża ani biskupi nie są urzędnikami czy kościelnymi funkcjonariuszami. Przekłada się to na rzeczywistość i dzięki temu Kościół cieszy się zaufaniem.
A jeśli chodzi o hasło nowego roku duszpasterskiego „Idźcie i głoście!” - jest to imperatyw, wszelkiej działalności Kościoła, nakaz ewangeliczny i cel pracy apostolskiej. Program „Idźcie i głoście” zakłada z jednej strony dynamikę, z drugiej zaś - świadectwo. Chodzi o to, by odważnie i z mocą głosić Ewangelię wśród wiernych, którzy są powierzeni naszej pasterskiej trosce. Realizuje się to zarówno w wymiarze wertykalnym, poprzez katechezę, nauczanie, formację wiernych i sakramenty, jak i horyzontalnym, choćby poprzez dzieła caritas. W ciągu wieków wiele się nie zmienia, aczkolwiek każda epoka stawia nowe wyzwania i zadania. I na to musimy być wrażliwi.
Kościół powszechny ma za sobą dwa synody o rodzinie. W jaki sposób w Polsce należy dziś prowadzić pracę duszpasterską na rzecz rodzin by ograniczyć rozpad tak wielu związków już we wczesnych latach małżeństwa jak i minimalizować skutki małżeńskich kryzysów?
Rodzina dziś jest w kryzysie. Widzimy co się dzieje w Europie i w świecie. A skoro dzisiaj jesteśmy globalną wioską, to kryzys dotarł i do Polski. Wiele małżeństw się rozpada, a 2,5 mln młodych wyjechało z Polski, co jest wielką szkodą dla ich rodzin. Niezbędne jest dobrze ustawione duszpasterstwo rodzin, realizowane w trzech etapach: przygotowania do sakramentu małżeństwa, trwania w małżeństwie oraz adresowane do rodzin w kryzysie. Kościół wychodzi do nich wszystkich.
Pamiętam jak przed 15 laty abp Stanisław Szymecki wrócił z obrad Konferencji Episkopatu Francji. Opowiadał, że francuscy biskupi dyskutowali jak zachęcać młodych do zawierania małżeństw cywilnych. Rozległ się śmiech. A dzisiaj w Polsce dotykamy tego samego problemu, gdyż młodzi mają trudność w podjęciu decyzji. Coraz więcej jest takich, którzy nie żyją w żadnych związkach, ani cywilnych ani kościelnych. Palącą sprawą jest takie przygotowanie do sakramentu małżeństwa, byśmy nie dawali ślubu przyszłym rozwodnikom. Są to niezwykle ważne problemy, którym papież Franciszek poświęcił adhortację „Amoris laetitia”.
Szkoda, że jest ona bardzo płytko i jednostronnie interpretowana, zazwyczaj pod kątem małżeństw niesakramentalnych.
Dzisiaj jest pokusa hasłowego traktowania wszystkich spraw: społecznych i politycznych oraz religijnych. Chodzi o to, by w jednym zdaniu zawrzeć wszystko, tak jak w programach radiowych RMF. Ale tak się nie da. Dlatego potrzeba jest „rozmów niedokończonych”, ukazujących sens.
Przejdźmy więc do spraw społecznych. Program PiS w wielu sprawach jest bliski postulatom nauki społecznej Kościoła, np. w kwestii polityki rodzinnej. Niektórzy mówią o potrzebie parasola ze strony Kościoła. Jakie więc - tu i teraz - powinny być wzajemne relacje Kościoła i władzy politycznej?
Powtarzam to, co mówiłem już w latach 90-tych. Kościół w Polsce nie wiąże swej przyszłości ani z nogą prawą, ani z nogą lewą, ani z żadną inną protezą. Jestem przekonany, że tak jest i tak będzie. Aczkolwiek zawsze była i będzie pokusa „przyczepiania” Kościoła do poszczególnych frakcji politycznych.
Jednak kiedy program realizowany przez władze cywilne jest zgodny z postulatami katolickiej nauki społecznej, to naturalne jest wsparcie ze strony Kościoła. Weźmy za przykład kwestie rodziny. Podczas obrad Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu od ponad 30 lat jest to temat numer jeden. Od kiedy jestem współprzewodniczącym Komisji Wspólnej to za partnerów po stronie rządu miałem ministrów Schetynę, Millera, Boniego, Halickiego, a teraz Błaszczaka. Były co prawda pewne ustalenia z min. Schetyną, ale niewiele z tego pozostało. Dopiero z rządem PiS możemy konstruktywnie rozmawiać o polityce rodzinnej. Program „500-plus”, a także program „Za życiem”, są bliskie nauczaniu Kościoła i zgodne z podstawowymi interesami narodu. Także projekt „Mieszkanie plus”, z myślą o młodych małżeństwach. I za to stronie rządowej podziękowaliśmy.
Tym co należy docenić - i o czym możemy wspólnie rozmawiać z rządem - są także kwestie natury moralno-etycznej czy historycznej. Dziś wśród młodego pokolenia narodził się fenomen zainteresowania historią, wychodzenia z amnezji historycznej. Przywracani są do życia nowi bohaterowie narodowi, często skazania na zapomnienie, a nawet pogardę. Stąd takie zainteresowanie Inką, Żołnierzami Wyklętymi. Nie jest program płynący ze struktur ministerialnych, ale jest to nurt oddolny, który trzeba docenić. To wielka szansa do zagospodarowania. Po 50 latach komunizmu teraz nadchodzi czas uczczenia, a przede wszystkim przypomnienia bohaterów narodowych, wydobytych z niepamięci. Chodzi o budowanie tożsamości narodowej w świecie, który tę tożsamość traci. Kościół odgrywał zawsze wielką rolę w sferze przywracania pamięci. Świadczą o tym nie tylko tablice w kościołach i pomniki, ale nasze codzienne nauczanie.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/333625-metropolita-gdanski-dzisiaj-jest-pokusa-haslowego-traktowania-wszystkich-spraw-spolecznych-i-politycznych-oraz-religijnych-wywiad