Pierwszą troską powinna być objęta zawsze ofiara, dziecko, osoba małoletnia, która została wykorzystana seksualnie przez duchownego
— mówi KAI biskup płocki Piotr Libera przed Dniem Modlitwy i Pokuty za grzechy pedofilii, który Kościół w Polsce obchodzić będzie 3 marca.
KAI: 3 marca Kościół w Polsce po raz pierwszy obchodzić będzie Dzień Modlitwy i Pokuty za grzechy wykorzystania seksualnego małoletnich przez osoby duchowne. Czego on będzie dotyczyć i jakie znaczenie ma to wydarzenie?
Bp Piotr Libera: Inicjatywa ta została przyjęta przez nasz Episkopat w odpowiedzi na wezwanie papieża Franciszka, który apelował o to co najmniej dwukrotnie. Jesienią 2016 r. polski Episkopat postanowił, że nastąpi to w pierwszy piątek tegorocznego Wielkiego Postu. Zaproponowano, aby przyjąć formę nabożeństwa przebłagalno-pokutnego, w postaci Drogi Krzyżowej. W polskiej religijności bowiem Droga Krzyżowa zajmuje ważne miejsce.
Wielu zapyta. Dlaczego po raz kolejny Kościół ma przepraszać?
Być może dla niektórych, mało zorientowanych wiernych, stanowi to pewne zaskoczenie. Jest to jednak głos sumienia pasterzy Kościoła, którzy wiedzą, że przestępstwa seksualne ze strony duchownych wobec osób małoletnich rzeczywiście miały miejsce. Nieodzowny jest zatem akt wynagradzający za te straszne przestępstwa.
Kościół czyny o charakterze pedofilskim ze strony kapłanów zalicza do najgorszych zbrodni. Dokonuje się ona na kilku płaszczyznach jednocześnie. O jakich możemy mówić?
Posłużę się stwierdzeniem Benedykta XVI, który mówił, że „przestępstwo pedofilii spenetrowało wewnętrzny świat wiary”. Są to mocne słowa, pokazujące spustoszenie, jakie to przestępstwo wywołuje.
Przede wszystkim trzeba na to spojrzeć z indywidualnego punktu widzenia. Pierwszą troską powinna być objęta zawsze ofiara, dziecko, osoba małoletnia, która została wykorzystana seksualnie przez duchownego: księdza diecezjalnego bądź zakonnika. Zdarza się także czasem wykorzystanie przez jakąś osobę świecką, która pracuje w strukturach Kościoła.
Porażającą skalę tych przestępstw pokazuje historia Kościoła w USA, Irlandii, Niemczech, Kanadzie czy Australii. Każda ofiara, przecież jeszcze dziecko, zostaje dogłębnie zraniona w swojej godności i w swym człowieczeństwie. Ten grzech zostawia po sobie na bardzo wiele lat, potężne zranienia sfery moralnej, duchowej i psychiki. Nieraz osoba taka przez całe życie żyje z tą głęboką raną. Szuka ratunku w różnego rodzaju terapiach. Leczenie jest bardzo potrzebne, ale nawet po długich terapiach rana nie znika do końca.
Grzech ten uderza również w rodzinę skrzywdzonego dziecka czy osoby małoletniej, w rodziców i rodzeństwo. Wiem to z relacji ze spotkań z rodzicami ofiar. Czasami rodzice potrzebują większej pomocy terapeutycznej niż samo skrzywdzone dziecko.
Następną wspólnotą, która jest krzywdzona, jest wspólnota parafialna. Przecież najczęściej czyny te mają miejsce w ramach konkretnej społeczności ludzi wierzących. Ci ludzie zostają także przez to zło dotknięci. Skrzywdzeni zostają także inni kapłani czy osoby duchowne, gdyż cień takiego czynu pada bardzo szeroko.
Jest to zło, które niesamowicie obraża Boga. Przypomnijmy słowa Jezusa z Ewangelii św. Mateusza: „Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza” (Mt 18, 6). Jest to zło, które musi być wykorzenione i to wykorzenione do końca.
Mówi się, że dość gwałtowny w dzisiejszej epoce wzrost ilości czynów o charakterze pedofilskim ma swe podłoże kulturowe, jest owocem połączenia wypaczonej seksualności z permisywnym otoczeniem kulturowym.
Jedną z przyczyn tego zjawiska jest z pewnością rozpowszechniony typ współczesnej kultury, silnie przesycony erotyzmem. Na każdym niemal kroku współczesny świat epatuje seksem i to często w postaci wypaczonej. Jesteśmy dziećmi tej epoki. Wywiera ona swój negatywny wpływ zarówno na ludzi świeckich, jak i na duchownych.
Zresztą problem nie dotyczy tylko współczesności. Jako patrolog spotkałem świadectwa ojców Kościoła z IV i V wieku, które mówią o zgorszeniu powodowanym przez ten grzech. Żyjący w IV stuleciu na Wschodzie św. Bazyli Wielki opisuje jak wyglądała kara dla zakonnika, który został przyłapany na kontaktach seksualnych z młodzieńcem bądź z chłopcem. Ma być wychłostany, ogolony, opluty, wrzucony do lochu i zaledwie raz dziennie dostawać miseczkę pożywienia. Widzimy, jak głęboki wstręt już wówczas wywoływał ten grzech i jak był surowo karany.
Często spotykamy się z tezą, że dziś jest to problem Kościoła w różnych krajach Zachodu, poważniej jednak nie dotknął Kościoła w Polsce. Co Ksiądz Biskup na to?
Kościół w Polsce prowadził i nadal prowadzi pracę z dziećmi i młodzieżą, a więc z takim niebezpieczeństwem musi się liczyć, ale też starać się przed nim bronić. Niezbędna jest profilaktyka i zabezpieczenie tych dzieci. Konieczne są odpowiednie szkolenia osób pracujących z dziećmi i młodzieżą - w zakresie troski o dzieci i ich ochrony przed takimi przestępstwami.
Przed dwoma laty w bazylice Najświętszego Serca w Krakowie mówił Ksiądz Biskup: „My biskupi, wyznajemy, że zbyt często - zamiast postawić na pierwszym miejscu dobro dzieci - dawaliśmy się zwieść oszustwu, dwulicowości i mechanizmom negacji sprawców zbrodni pedofilii”. Czy to oznacza, że biskupi mogli ukrywać ten problem? Czy takie postawy nadal spotykamy, czy zostały one przezwyciężone?
Tak bywało i to nie tylko u nas. Kościół stopniowo uczył się jak należy reagować na takie przestępstwa. Zdarza się, że pierwszą reakcją biskupa jest obrona duchownego. Wyżej stawiane jest wtedy poniekąd dobro sprawcy niż ofiary. Czasami dany biskup czy dany ksiądz, kolega oskarżonego, w geście fałszywej solidarności czy fałszywego współczucia, jest skłonny bardziej wierzyć temu, co mówi sprawca niż ofiara i jej opiekunowie.
Jako biskupi jesteśmy nazywani ojcami, a jeśli syn dokonał jakiegoś wykroczenia, pojawia się chęć, żeby tego syna chronić za wszelką cenę. Biskup, aby nie zniszczyć zaufania kapłanów do siebie – jeśli działa wedle tego schematu - bywa skłonny czasami przymknąć oko, dać większy posłuch sprawcy niż ofierze.
Psychoseksuolodzy ostrzegają jednak, że sprawcy-pedofile są mistrzami manipulacji. Często w przebiegły sposób negują taki fakt i potrafią zmylić swym zachowaniem przełożonego.
Skąd ta przebiegłość?
Najczęściej grzechowi pedofilii towarzyszy zdeprawowane sumienie: nie formowane, nie kontrolowane, nie poddawane regularnym rachunkom sumienia oraz spowiedzi. Nie zapominajmy, że sumienie, o które człowiek się nie troszczy, ulega deprawacji. Wtedy kapłan ma problem, żeby dostrzec swoją winę. Tłumaczy się na przykład, że ofiara sama do niego przychodziła, że chciała, że jej nie zmuszał…. . Nie jest to żadne usprawiedliwienie, gdyż odpowiedzialność w takim przypadku zawsze spoczywa na osobie dorosłej.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Pierwszą troską powinna być objęta zawsze ofiara, dziecko, osoba małoletnia, która została wykorzystana seksualnie przez duchownego
— mówi KAI biskup płocki Piotr Libera przed Dniem Modlitwy i Pokuty za grzechy pedofilii, który Kościół w Polsce obchodzić będzie 3 marca.
KAI: 3 marca Kościół w Polsce po raz pierwszy obchodzić będzie Dzień Modlitwy i Pokuty za grzechy wykorzystania seksualnego małoletnich przez osoby duchowne. Czego on będzie dotyczyć i jakie znaczenie ma to wydarzenie?
Bp Piotr Libera: Inicjatywa ta została przyjęta przez nasz Episkopat w odpowiedzi na wezwanie papieża Franciszka, który apelował o to co najmniej dwukrotnie. Jesienią 2016 r. polski Episkopat postanowił, że nastąpi to w pierwszy piątek tegorocznego Wielkiego Postu. Zaproponowano, aby przyjąć formę nabożeństwa przebłagalno-pokutnego, w postaci Drogi Krzyżowej. W polskiej religijności bowiem Droga Krzyżowa zajmuje ważne miejsce.
Wielu zapyta. Dlaczego po raz kolejny Kościół ma przepraszać?
Być może dla niektórych, mało zorientowanych wiernych, stanowi to pewne zaskoczenie. Jest to jednak głos sumienia pasterzy Kościoła, którzy wiedzą, że przestępstwa seksualne ze strony duchownych wobec osób małoletnich rzeczywiście miały miejsce. Nieodzowny jest zatem akt wynagradzający za te straszne przestępstwa.
Kościół czyny o charakterze pedofilskim ze strony kapłanów zalicza do najgorszych zbrodni. Dokonuje się ona na kilku płaszczyznach jednocześnie. O jakich możemy mówić?
Posłużę się stwierdzeniem Benedykta XVI, który mówił, że „przestępstwo pedofilii spenetrowało wewnętrzny świat wiary”. Są to mocne słowa, pokazujące spustoszenie, jakie to przestępstwo wywołuje.
Przede wszystkim trzeba na to spojrzeć z indywidualnego punktu widzenia. Pierwszą troską powinna być objęta zawsze ofiara, dziecko, osoba małoletnia, która została wykorzystana seksualnie przez duchownego: księdza diecezjalnego bądź zakonnika. Zdarza się także czasem wykorzystanie przez jakąś osobę świecką, która pracuje w strukturach Kościoła.
Porażającą skalę tych przestępstw pokazuje historia Kościoła w USA, Irlandii, Niemczech, Kanadzie czy Australii. Każda ofiara, przecież jeszcze dziecko, zostaje dogłębnie zraniona w swojej godności i w swym człowieczeństwie. Ten grzech zostawia po sobie na bardzo wiele lat, potężne zranienia sfery moralnej, duchowej i psychiki. Nieraz osoba taka przez całe życie żyje z tą głęboką raną. Szuka ratunku w różnego rodzaju terapiach. Leczenie jest bardzo potrzebne, ale nawet po długich terapiach rana nie znika do końca.
Grzech ten uderza również w rodzinę skrzywdzonego dziecka czy osoby małoletniej, w rodziców i rodzeństwo. Wiem to z relacji ze spotkań z rodzicami ofiar. Czasami rodzice potrzebują większej pomocy terapeutycznej niż samo skrzywdzone dziecko.
Następną wspólnotą, która jest krzywdzona, jest wspólnota parafialna. Przecież najczęściej czyny te mają miejsce w ramach konkretnej społeczności ludzi wierzących. Ci ludzie zostają także przez to zło dotknięci. Skrzywdzeni zostają także inni kapłani czy osoby duchowne, gdyż cień takiego czynu pada bardzo szeroko.
Jest to zło, które niesamowicie obraża Boga. Przypomnijmy słowa Jezusa z Ewangelii św. Mateusza: „Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza” (Mt 18, 6). Jest to zło, które musi być wykorzenione i to wykorzenione do końca.
Mówi się, że dość gwałtowny w dzisiejszej epoce wzrost ilości czynów o charakterze pedofilskim ma swe podłoże kulturowe, jest owocem połączenia wypaczonej seksualności z permisywnym otoczeniem kulturowym.
Jedną z przyczyn tego zjawiska jest z pewnością rozpowszechniony typ współczesnej kultury, silnie przesycony erotyzmem. Na każdym niemal kroku współczesny świat epatuje seksem i to często w postaci wypaczonej. Jesteśmy dziećmi tej epoki. Wywiera ona swój negatywny wpływ zarówno na ludzi świeckich, jak i na duchownych.
Zresztą problem nie dotyczy tylko współczesności. Jako patrolog spotkałem świadectwa ojców Kościoła z IV i V wieku, które mówią o zgorszeniu powodowanym przez ten grzech. Żyjący w IV stuleciu na Wschodzie św. Bazyli Wielki opisuje jak wyglądała kara dla zakonnika, który został przyłapany na kontaktach seksualnych z młodzieńcem bądź z chłopcem. Ma być wychłostany, ogolony, opluty, wrzucony do lochu i zaledwie raz dziennie dostawać miseczkę pożywienia. Widzimy, jak głęboki wstręt już wówczas wywoływał ten grzech i jak był surowo karany.
Często spotykamy się z tezą, że dziś jest to problem Kościoła w różnych krajach Zachodu, poważniej jednak nie dotknął Kościoła w Polsce. Co Ksiądz Biskup na to?
Kościół w Polsce prowadził i nadal prowadzi pracę z dziećmi i młodzieżą, a więc z takim niebezpieczeństwem musi się liczyć, ale też starać się przed nim bronić. Niezbędna jest profilaktyka i zabezpieczenie tych dzieci. Konieczne są odpowiednie szkolenia osób pracujących z dziećmi i młodzieżą - w zakresie troski o dzieci i ich ochrony przed takimi przestępstwami.
Przed dwoma laty w bazylice Najświętszego Serca w Krakowie mówił Ksiądz Biskup: „My biskupi, wyznajemy, że zbyt często - zamiast postawić na pierwszym miejscu dobro dzieci - dawaliśmy się zwieść oszustwu, dwulicowości i mechanizmom negacji sprawców zbrodni pedofilii”. Czy to oznacza, że biskupi mogli ukrywać ten problem? Czy takie postawy nadal spotykamy, czy zostały one przezwyciężone?
Tak bywało i to nie tylko u nas. Kościół stopniowo uczył się jak należy reagować na takie przestępstwa. Zdarza się, że pierwszą reakcją biskupa jest obrona duchownego. Wyżej stawiane jest wtedy poniekąd dobro sprawcy niż ofiary. Czasami dany biskup czy dany ksiądz, kolega oskarżonego, w geście fałszywej solidarności czy fałszywego współczucia, jest skłonny bardziej wierzyć temu, co mówi sprawca niż ofiara i jej opiekunowie.
Jako biskupi jesteśmy nazywani ojcami, a jeśli syn dokonał jakiegoś wykroczenia, pojawia się chęć, żeby tego syna chronić za wszelką cenę. Biskup, aby nie zniszczyć zaufania kapłanów do siebie – jeśli działa wedle tego schematu - bywa skłonny czasami przymknąć oko, dać większy posłuch sprawcy niż ofierze.
Psychoseksuolodzy ostrzegają jednak, że sprawcy-pedofile są mistrzami manipulacji. Często w przebiegły sposób negują taki fakt i potrafią zmylić swym zachowaniem przełożonego.
Skąd ta przebiegłość?
Najczęściej grzechowi pedofilii towarzyszy zdeprawowane sumienie: nie formowane, nie kontrolowane, nie poddawane regularnym rachunkom sumienia oraz spowiedzi. Nie zapominajmy, że sumienie, o które człowiek się nie troszczy, ulega deprawacji. Wtedy kapłan ma problem, żeby dostrzec swoją winę. Tłumaczy się na przykład, że ofiara sama do niego przychodziła, że chciała, że jej nie zmuszał…. . Nie jest to żadne usprawiedliwienie, gdyż odpowiedzialność w takim przypadku zawsze spoczywa na osobie dorosłej.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/329471-biskup-plocki-o-pedofilii-jest-to-zlo-ktore-musi-byc-wykorzenione-i-to-wykorzenione-do-konca-wywiad