Permanentna manipulacja nauczaniem Kościoła obecna na stałe w „Tygodniku Powszechnym” osiągnęła apogeum. Współtworzenie kampanii „Przekażmy sobie znak pokoju” wraz z lobby LGBT to jawna demoralizacja. Dlaczego tygodnik wyróżniony przymiotnikiem „katolicki”, bezkarnie nadużywa swojej pozycji, relatywizuje prawdę, usprawiedliwia grzech, łamie granice moralne? Dlaczego manipuluje słowami papieża i sieje zgorszenie? Najwyższy czas, by biskupi podjęli stosowne kroki w tej sprawie.
Wydawało się, że po żałosnej promocji ks. Charamsy, który przez lata żył w homoseksualnym nierządzie i świętokradztwie, redaktorzy „Tygodnika Powszechnego” zweryfikują własne działania. Niestety. Oswajanie gender, homoideogii i liberalizowanie nauki Kościoła z każdym numerem pogłębia się coraz bardziej. Ciężko znaleźć choć jedno istotne zagadnienie, w którym „Tygodnik Powszechny” stałby po stronie Kościoła i razem z nim bronił człowieka przed szkodliwymi zmianami cywilizacyjnymi. „TP”, tworząc wspólny front z „Gazetą Wyborczą”, atakował polskich biskupów. Ks. Boniecki wziął nawet w obronę satanistę Nergala, który profanował Pismo Święte na koncertach i rzucając jego strzępy w tłum i krzyczał: „żryjcie to gówno”.
Przesiąknięte relatywizmem „katolickie pismo społeczno-kulturalne” sprawia, że gros nieuformowanych czy słabszych katolików, znajduje w nim usprawiedliwienie „łatwiejszego” moralnie życia. Lubieżnicy, zdrajcy i gorszyciele mają w „Tygodniku Powszechnym” zaszczytne miejsca. Czy takie jest zadanie prasy katolickiej?
Lansowany przez krakowskie środowiska mit tzw. „Kościoła otwartego” jest niczym innym, jak próbą rozbicia Kościoła od środka. Bp Stanisław Stefanek w książce „We wszystkim Chrystus” nie pozostawia cienia wątpliwości w tej sprawie.
„Kościół otwarty” to jedno z największych kłamstw. To nie jest jakieś drobne przekłamanie. To próba skrótowego uderzenia w samą istotę Kościoła i rozbicia go od środka. To jest wyjęcie nośnego filaru, na którym jest zwornik trzymający całą strukturę Kościoła. Jest to wyjątkowo niebezpieczne środowisko – zadufane w sobie, zadowolone ze swojej aktywności społecznej i oczekujące poklasku. Rzeczywiście sporo ludzi dołącza do nich w charakterze klakierów, ponieważ jest im to na rękę
— mówi biskup senior diecezji łomżyńskiej bp Stanisław Stefanek.
Próby zdemoralizowania Polaków wkroczyły w nowy etap. Tym razem do promocji postaw życiowych środowisk LGBT (lesbijek, gejów, biseksualistów i transseksualistów) włączyły się niektóre środowiska katolickie. „Tygodnik Powszechny”, „Znak”, „Więź” i „Kontakt” stanęły ramię w ramię z gazetkami homoseksualistów i domagają się całkowitej akceptacji grzechu. Organizatorem akcji finansowanej przez fundację George’a Sorosa jest Kampania Przeciw Homofobii wraz z Grupą Polskich Chrześcijan LGBTQ „Wiara i Tęcza” oraz Stowarzyszeniem Tolerado. Podkreślają, że jest to pierwsza w Polsce kampania na rzecz osób LGBT wspierana przez przedstawicieli środowisk katolickich. To już drugi element wdzierania się homoseksualistów, biseksualistów i transseksualistów w przestrzeń Kościoła. Podczas Światowych Dni Młodzieży chcieli włączyć się w „ewangelizację”.
W próbach zrelatywizowania nauki Kościoła nie ma pojęcia grzechu, nawrócenia, czystości. Jest oczekiwanie całkowitej akceptacji szeroko pojętej swobody obyczajowej. Mówienie, w kontekście rozwiązłości seksualnej, że nie można spowiadać się z miłości, jest skrajną aberracją.
To dopiero pierwszy krok. Będą dalsze. Znacznie bardziej ekspansywne i roszczeniowe. Będą manipulacje i publiczne zgorszenia.
Kampania ta nie ma jednak nic wspólnego z nauczaniem Kościoła. Zauważył to także metropolita krakowski ks. kard. Stanisław Dziwisz.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Permanentna manipulacja nauczaniem Kościoła obecna na stałe w „Tygodniku Powszechnym” osiągnęła apogeum. Współtworzenie kampanii „Przekażmy sobie znak pokoju” wraz z lobby LGBT to jawna demoralizacja. Dlaczego tygodnik wyróżniony przymiotnikiem „katolicki”, bezkarnie nadużywa swojej pozycji, relatywizuje prawdę, usprawiedliwia grzech, łamie granice moralne? Dlaczego manipuluje słowami papieża i sieje zgorszenie? Najwyższy czas, by biskupi podjęli stosowne kroki w tej sprawie.
Wydawało się, że po żałosnej promocji ks. Charamsy, który przez lata żył w homoseksualnym nierządzie i świętokradztwie, redaktorzy „Tygodnika Powszechnego” zweryfikują własne działania. Niestety. Oswajanie gender, homoideogii i liberalizowanie nauki Kościoła z każdym numerem pogłębia się coraz bardziej. Ciężko znaleźć choć jedno istotne zagadnienie, w którym „Tygodnik Powszechny” stałby po stronie Kościoła i razem z nim bronił człowieka przed szkodliwymi zmianami cywilizacyjnymi. „TP”, tworząc wspólny front z „Gazetą Wyborczą”, atakował polskich biskupów. Ks. Boniecki wziął nawet w obronę satanistę Nergala, który profanował Pismo Święte na koncertach i rzucając jego strzępy w tłum i krzyczał: „żryjcie to gówno”.
Przesiąknięte relatywizmem „katolickie pismo społeczno-kulturalne” sprawia, że gros nieuformowanych czy słabszych katolików, znajduje w nim usprawiedliwienie „łatwiejszego” moralnie życia. Lubieżnicy, zdrajcy i gorszyciele mają w „Tygodniku Powszechnym” zaszczytne miejsca. Czy takie jest zadanie prasy katolickiej?
Lansowany przez krakowskie środowiska mit tzw. „Kościoła otwartego” jest niczym innym, jak próbą rozbicia Kościoła od środka. Bp Stanisław Stefanek w książce „We wszystkim Chrystus” nie pozostawia cienia wątpliwości w tej sprawie.
„Kościół otwarty” to jedno z największych kłamstw. To nie jest jakieś drobne przekłamanie. To próba skrótowego uderzenia w samą istotę Kościoła i rozbicia go od środka. To jest wyjęcie nośnego filaru, na którym jest zwornik trzymający całą strukturę Kościoła. Jest to wyjątkowo niebezpieczne środowisko – zadufane w sobie, zadowolone ze swojej aktywności społecznej i oczekujące poklasku. Rzeczywiście sporo ludzi dołącza do nich w charakterze klakierów, ponieważ jest im to na rękę
— mówi biskup senior diecezji łomżyńskiej bp Stanisław Stefanek.
Próby zdemoralizowania Polaków wkroczyły w nowy etap. Tym razem do promocji postaw życiowych środowisk LGBT (lesbijek, gejów, biseksualistów i transseksualistów) włączyły się niektóre środowiska katolickie. „Tygodnik Powszechny”, „Znak”, „Więź” i „Kontakt” stanęły ramię w ramię z gazetkami homoseksualistów i domagają się całkowitej akceptacji grzechu. Organizatorem akcji finansowanej przez fundację George’a Sorosa jest Kampania Przeciw Homofobii wraz z Grupą Polskich Chrześcijan LGBTQ „Wiara i Tęcza” oraz Stowarzyszeniem Tolerado. Podkreślają, że jest to pierwsza w Polsce kampania na rzecz osób LGBT wspierana przez przedstawicieli środowisk katolickich. To już drugi element wdzierania się homoseksualistów, biseksualistów i transseksualistów w przestrzeń Kościoła. Podczas Światowych Dni Młodzieży chcieli włączyć się w „ewangelizację”.
W próbach zrelatywizowania nauki Kościoła nie ma pojęcia grzechu, nawrócenia, czystości. Jest oczekiwanie całkowitej akceptacji szeroko pojętej swobody obyczajowej. Mówienie, w kontekście rozwiązłości seksualnej, że nie można spowiadać się z miłości, jest skrajną aberracją.
To dopiero pierwszy krok. Będą dalsze. Znacznie bardziej ekspansywne i roszczeniowe. Będą manipulacje i publiczne zgorszenia.
Kampania ta nie ma jednak nic wspólnego z nauczaniem Kościoła. Zauważył to także metropolita krakowski ks. kard. Stanisław Dziwisz.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/307950-jak-dlugo-tygodnik-powszechny-bedzie-naduzywac-przymiotnika-katolicki-czy-ks-kard-dziwisz-zatrzyma-te-medialna-demoralizacje