„Papież przywiezie na Światowe Dni Młodzieży przesłanie bliskości. My musimy nauczyć się kontaktu bliskiego, a nie z dystansem. Tego bliskiego kontaktu współczesnemu człowiekowi brakuje” – powiedział w rozmowie z KAI arcybiskup Henryk Hoser, ordynariusz warszawsko-praski.
Czy pamięta Ksiądz Arcybiskup poprzednie Światowe Dni Młodzieży w Polsce?
Osobiście w nich nie uczestniczyłem, ponieważ byłem wtedy zagranicą. Ale to było pospolite ruszenie. Bardzo podstawowej organizacji towarzyszył entuzjazm wynikający z otwarcia granic i fenomen dużego napływu pielgrzymów ze wschodu – z Rosji, Ukrainy, Białorusi, którzy odkrywali świat dotąd im niedostępny.
A teraz po 25 latach czego można się spodziewać?
Światowe Dni Młodzieży to zawsze ogromna szansa przeżycia uniwersalizmu Kościoła. Dlaczego Kościół się nazywa katolicki? Właśnie dlatego, że jest uniwersalny i powszechny. Ta powszechność realizuje się właśnie podczas ŚDM. Młodzi przekonują się, że nie są sami, że młodzi w innych krajach mają podobne problemy i poszukiwania. Muszą się także jakoś usytuować wobec wyzwania wiary – czy to będzie wiara powierzchowna czy głęboka, czy są w stanie nawiązać bardzo istotne relacje z Bogiem, np. poprzez modlitwę czy udział w życiu sakramentalnym po to, by relacje z ludźmi były lepsze. Szkołą tych relacji jest relacja z Bogiem i stąd udział młodzieży w tych światowych rekolekcjach jest niesłychanie istotny.
Światowe Dni Młodzieży uczą relacji z bliźnimi?
Trzeba dostrzec jeden ważny element – Światowe Dni Młodzieży budują więzi międzyludzkie i dzięki nim zawiązują się znajomości i przyjaźnie, a nawet małżeństwa. To jest bardzo ważne, dlatego że tego typu więzi zawiązane w młodym wieku są dość trwałe i mocne. Później już człowiek nie jest tak otwarty na przyjaźnie, które trwają latami, na wzajemne odwiedzanie się, korespondencję. Uzupełnia to też więzi z tak powszechnego teraz świata wirtualnego i bardzo pomaga w dojrzewaniu. Jest to wyzwanie jakich mało i nie można niczego zaniedbać, żeby te dni przebiegły w najbardziej właściwy sposób. Jednocześnie musimy sobie zdawać sprawę, że przybyli zabiorą do siebie, do swoich krajów, pamięć o Polsce, o naszym Kościele. Odkryją Polskę. Polska jest krajem mało znanym. Wielu się wydaje, że to jest kraj, gdzie jest zimno – można by powiedzieć kraj podbiegunowy. A zobaczą przecież pełnię lata. Ale zobaczą też żywą wiarę, liczbę kościołów, ale też to, że wśród wierzących są ludzie różnych kategorii wiekowych. Odkryją rodziny katolickie, które będą też tutaj obecne. Doświadczenie to będzie ogromne i mam nadzieję, że trwałe – że czegoś nauczy, że coś zostanie i być może będzie najlepszym wspomnieniem życia.
Mówił Ksiądz Arcybiskup o uniwersalizmie Kościoła – a co wyjątkowego Polacy mogą przekazać wiernym z całego świata?
Polacy mogą przekazać radość wiary! To jest też nowe wyzwanie przed polską młodzieżą, która mimo wszystko – czy jest w tych strukturach organizacyjnych, czy nie – pełni rolę gospodarza i powinna zauważyć to, co jest różne ze względu na kulturę poszczególnych krajów i to, co jest wspólnym mianownikiem, a jest nim ta sama ludzka natura. To jest ważne doświadczenie antropologiczne.
Czy to ważne, że Światowe Dni Młodzieży w Polsce będą mówić całemu światu właśnie o miłosierdziu?
Niezmiernie, bo świat się staje coraz bardziej okrutny, a miłosierdzie jest odpowiedzią Boga na zło. To jest postawa, która rozbraja zło. Nauczyć się słów i czynów miłosierdzia to wielka szkoła życia i znajduje się w samym rdzeniu bycia chrześcijaninem. Nie można być chrześcijaninem i nie być miłosiernym. Jest to zatem bardzo dobre hasło, które pochodzi z błogosławieństw ewangelicznych. Właściwie jest też radą ewangeliczną, bo jest powiedziane: „Bądźcie miłosierni, jak Ja jestem miłosierny”. Dlatego to jest ważne hasło, które powinno się wygrawerować nie tylko w pamięci, ale też w sercach ludzi, by nauczyć ich dostrzegania drugiego człowieka w jego brakach i potrzebach.
Wobec tego czy ŚDM może być zaczynem zmian czy będzie to tylko chwilowe uniesienie?
To na pewno będzie uniesienie, ale uniesienia nigdy nie są trwałe. I to jest właściwie trudność, problem powolnego wzrostu – Kościół jak drzewo rośnie wolno, ważne jednak żeby rosło. Spotkanie młodych z całego świata powinno być zatem takim dodatkiem energetycznym do szerszego programu życiowego, w który musi być zaangażowany człowiek od strony swojej woli, stawianych sobie celów, a nie tylko działania w oparciu o afekty, uczucia czy właśnie te uniesienia, które się palą jak słoma.
Czytaj dalej na kolejne stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
„Papież przywiezie na Światowe Dni Młodzieży przesłanie bliskości. My musimy nauczyć się kontaktu bliskiego, a nie z dystansem. Tego bliskiego kontaktu współczesnemu człowiekowi brakuje” – powiedział w rozmowie z KAI arcybiskup Henryk Hoser, ordynariusz warszawsko-praski.
Czy pamięta Ksiądz Arcybiskup poprzednie Światowe Dni Młodzieży w Polsce?
Osobiście w nich nie uczestniczyłem, ponieważ byłem wtedy zagranicą. Ale to było pospolite ruszenie. Bardzo podstawowej organizacji towarzyszył entuzjazm wynikający z otwarcia granic i fenomen dużego napływu pielgrzymów ze wschodu – z Rosji, Ukrainy, Białorusi, którzy odkrywali świat dotąd im niedostępny.
A teraz po 25 latach czego można się spodziewać?
Światowe Dni Młodzieży to zawsze ogromna szansa przeżycia uniwersalizmu Kościoła. Dlaczego Kościół się nazywa katolicki? Właśnie dlatego, że jest uniwersalny i powszechny. Ta powszechność realizuje się właśnie podczas ŚDM. Młodzi przekonują się, że nie są sami, że młodzi w innych krajach mają podobne problemy i poszukiwania. Muszą się także jakoś usytuować wobec wyzwania wiary – czy to będzie wiara powierzchowna czy głęboka, czy są w stanie nawiązać bardzo istotne relacje z Bogiem, np. poprzez modlitwę czy udział w życiu sakramentalnym po to, by relacje z ludźmi były lepsze. Szkołą tych relacji jest relacja z Bogiem i stąd udział młodzieży w tych światowych rekolekcjach jest niesłychanie istotny.
Światowe Dni Młodzieży uczą relacji z bliźnimi?
Trzeba dostrzec jeden ważny element – Światowe Dni Młodzieży budują więzi międzyludzkie i dzięki nim zawiązują się znajomości i przyjaźnie, a nawet małżeństwa. To jest bardzo ważne, dlatego że tego typu więzi zawiązane w młodym wieku są dość trwałe i mocne. Później już człowiek nie jest tak otwarty na przyjaźnie, które trwają latami, na wzajemne odwiedzanie się, korespondencję. Uzupełnia to też więzi z tak powszechnego teraz świata wirtualnego i bardzo pomaga w dojrzewaniu. Jest to wyzwanie jakich mało i nie można niczego zaniedbać, żeby te dni przebiegły w najbardziej właściwy sposób. Jednocześnie musimy sobie zdawać sprawę, że przybyli zabiorą do siebie, do swoich krajów, pamięć o Polsce, o naszym Kościele. Odkryją Polskę. Polska jest krajem mało znanym. Wielu się wydaje, że to jest kraj, gdzie jest zimno – można by powiedzieć kraj podbiegunowy. A zobaczą przecież pełnię lata. Ale zobaczą też żywą wiarę, liczbę kościołów, ale też to, że wśród wierzących są ludzie różnych kategorii wiekowych. Odkryją rodziny katolickie, które będą też tutaj obecne. Doświadczenie to będzie ogromne i mam nadzieję, że trwałe – że czegoś nauczy, że coś zostanie i być może będzie najlepszym wspomnieniem życia.
Mówił Ksiądz Arcybiskup o uniwersalizmie Kościoła – a co wyjątkowego Polacy mogą przekazać wiernym z całego świata?
Polacy mogą przekazać radość wiary! To jest też nowe wyzwanie przed polską młodzieżą, która mimo wszystko – czy jest w tych strukturach organizacyjnych, czy nie – pełni rolę gospodarza i powinna zauważyć to, co jest różne ze względu na kulturę poszczególnych krajów i to, co jest wspólnym mianownikiem, a jest nim ta sama ludzka natura. To jest ważne doświadczenie antropologiczne.
Czy to ważne, że Światowe Dni Młodzieży w Polsce będą mówić całemu światu właśnie o miłosierdziu?
Niezmiernie, bo świat się staje coraz bardziej okrutny, a miłosierdzie jest odpowiedzią Boga na zło. To jest postawa, która rozbraja zło. Nauczyć się słów i czynów miłosierdzia to wielka szkoła życia i znajduje się w samym rdzeniu bycia chrześcijaninem. Nie można być chrześcijaninem i nie być miłosiernym. Jest to zatem bardzo dobre hasło, które pochodzi z błogosławieństw ewangelicznych. Właściwie jest też radą ewangeliczną, bo jest powiedziane: „Bądźcie miłosierni, jak Ja jestem miłosierny”. Dlatego to jest ważne hasło, które powinno się wygrawerować nie tylko w pamięci, ale też w sercach ludzi, by nauczyć ich dostrzegania drugiego człowieka w jego brakach i potrzebach.
Wobec tego czy ŚDM może być zaczynem zmian czy będzie to tylko chwilowe uniesienie?
To na pewno będzie uniesienie, ale uniesienia nigdy nie są trwałe. I to jest właściwie trudność, problem powolnego wzrostu – Kościół jak drzewo rośnie wolno, ważne jednak żeby rosło. Spotkanie młodych z całego świata powinno być zatem takim dodatkiem energetycznym do szerszego programu życiowego, w który musi być zaangażowany człowiek od strony swojej woli, stawianych sobie celów, a nie tylko działania w oparciu o afekty, uczucia czy właśnie te uniesienia, które się palą jak słoma.
Czytaj dalej na kolejne stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/300015-europie-nie-brakuje-wartosci-w-ujeciu-historycznym-to-ue-nie-uwzglednia-odrebnosci-kazdego-kraju-wazne-slowa-abp-hosera?strona=1