Cudna majowa tradycja przy kapliczkach ma się dobrze. Tam naprawdę jest Polska i piękny, żywy Kościół

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
wPolityce.pl/YT
wPolityce.pl/YT

Poniższy tekścik wypadałoby napisać na początku maja, a nie pod jego koniec. A i żadna pisanina nie odda istoty tego, o czym tu niezdarnie piszę, więc wypadałoby tylko wskazać miejsca, zaprosić Czytelników i nie mądrzyć się, tylko pozwolić oddychać tą atmosferą. Ale lepiej późno niż wcale.

Tak się jakoś złożyło, że w miniony weekend trafiłem na majowe nabożeństwo przy kapliczce na głębokim Podlasiu. Gdy napisałem o tym na Twitterze, posiłkując się kilkoma zdjęciami, odzew był naprawdę duży i bardzo entuzjastyczny.

Sam pamiętam podobne nabożeństwa, w których uczestniczyła jeszcze moja babcia. Z czasem, niestety, ten piękny zwyczaj umarł śmiercią naturalną, coraz bardziej starsze panie coraz bardziej podupadały na zdrowiu, wreszcie umierały, a kolejne pokolenia nie podtrzymały tradycji tak, jak na to zasługuje.

A zasługuje jak mało co. Na całe szczęście są w Polsce miejsca - głównie we wschodniej Polsce, ale sądząc po reakcji użytkowników Twittera nie tylko tam - gdzie majowe przetrwało. Wszędzie wygląda to mniej więcej tak samo: późnym popołudniem przy kapliczce albo krzyżu pojawiają się kobiety (choć bywają i mężczyźni): przyjeżdżają rowerami albo spacerując przez łąki, często podpierając się laskami.

To najbardziej żywy i prawdziwy Kościół, jaki można sobie wyobrazić, jaki można sobie wymarzyć. Po całym dniu pracy ci wspaniali ludzie gromadzą się przy kapliczkach, by wymienić kwiaty, chwilę pogawędzić, tworząc kolejne nitki lokalnych społeczności, a wreszcie odśpiewać litanię do Najświętszej Maryi Panny i modlić się dosłownie za cały świat. Za swoje rodziny, parafie, wsie, miasteczka, za całą Polskę. Jedni zżymają się wtedy przy „Faktach” albo „Wiadomościach”, a inni modlą się w tej samej chwili o jedność narodu.

Nikt tym ludziom tego nie każe. Nie ma księdza, który by to prowadził, koordynował. Nie jest to w żaden sposób wyreżyserowane. Oddolna tradycja, która przyszła do Polski ponad 150 lat temu, trzyma się w sposób przepiękny. Wierzący dostrzegą w niej przykład wielkiego wsparcia modlitewnego, inni powinni docenić walor patriotyczny całego przedsięwzięcia. Zmieniają się władze, Polska znikała i pojawiała się na mapie, a polskie kobiety trwały przy tych kapliczkach. I w wielu miejscach trwają dalej w sposób niewzruszony.

Tam naprawdę jest Polska. Jedno z jej najpiękniejszych oblicz. W czasach gdy na „ludowy katolicyzm” patrzy się z coraz większym zdziwieniem, warto docenić panie, które każdego majowego popołudnia zbierają się przy figurkach Maryi. A jeśli trafią kiedyś Państwo na takie nabożeństwo, proszę dołączyć. Nikt nie będzie żałował tej decyzji.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych