Abp Lenga o repatriacji Polaków ze Wschodu: „To uczciwa propozycja polskiego rządu”. NASZ WYWIAD

Fot. Kamczadałka/CC BY-SA 3.0/wikipedia.org
Fot. Kamczadałka/CC BY-SA 3.0/wikipedia.org

Propozycja polskiego rządu jest uczciwa. Dzięki niej Polacy, którzy nie ze swojej woli znaleźli się tak daleko od granic ojczyzny, wreszcie będą mogli wrócić

– mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl abp Jan Paweł Lenga, emerytowany biskup Diecezji Karaganda w Kazachstanie.

wPolityce.pl: Wśród żyjących w Kazachstanie Polaków spędził Ksiądz Arcybiskup aż 30 lat. Jak wygląda życie tamtejszego Kościoła?

Abp Jan Paweł Lenga: Kiedy w 1981 r. po raz pierwszy przyjechałem do Kazachstanu, spotkałem na swojej drodze ludzi głodnych Pana Boga, którzy przyjeżdżali do kościoła z odległych wsi, z kilku województw. Za kościół służył przebudowany dom w wiosce na północy Kazachstanu. Przez 10 lat sam jeden obsługiwałem 81 wsi, a każda z nich miała od tysiąca do 5 tysięcy mieszkańców i w każdej żyli Polacy. Cześć tych ludzi nie zawsze umiała rozmawiać po polsku, ale mieli ręcznie spisane modlitewniki w języku ojczystym. Kto był bogatszy, miał książeczkę do nabożeństwa, niektóre z tych książeczek liczyły po sto lat. W każdej wsi był zelator lub zelatorka, którzy w niedzielę zbierali ludzi na modlitwę. Niektórzy ludzie odstępowali największy pokój w swoich domach po to, żeby urządzić tam kapliczkę.

Jakie są główne problemy Polaków żyjących w Kazachstanie?

Jako zesłańcy do Związku Radzieckiego Polacy wiele przecierpieli, ale wydaje mi się, że wyszli zwycięsko z tego wszystkiego i w ostatnich latach komunizmu żyło im się trochę lepiej. Ludzie przyzwyczaili się do pracy w kołchozach - pensja była minimalna, ale można było za nią przeżyć. Kiedy komunizm się rozpadł, było najtrudniej i nastała wielka bieda. Było inaczej niż w Polsce, gdzie ludzie od dziada pradziada pracowali na własnej roli.

Czy troska o polskość wśród naszych rodaków na Wschodzie nie słabnie z upływem lat?

W większości wiosek ludzie rozmawiają po polsku. To taka łamana polszczyzna jak moja, bo ja też nie uczyłem się ani dnia w polskiej szkole - sam nauczyłem się czytać i pisać. Po upadku komunizmu zaczęli przyjeżdżać nauczyciele z Polski. Kiedy Kazachowie poczuli wolność, zabrali większość miejsc pracy Rosjanom, Polakom oraz Ukraińcom i trochę dominują. Polacy powyjeżdżali więc do Kaliningradu czy na Ukrainę, żeby być bliżej Polski i czekać, aż pojawi się szansa na powrót do Polski. Poczucie, że są Polakami, pozostało w nich przez całe życie.

Rząd Prawa i Sprawiedliwości chce sprowadzić do kraju Polaków żyjących na Wschodzie. Będą chcieli wracać?

Myślę, że tak, choć może nie wszyscy to zrobią chociażby ze względu na powiązania rodzinne. Ale wydaje mi się, że większość będzie chciała jechać. Taka propozycja polskiego rządu jest uczciwa - dzięki niej Polacy, którzy nie ze swojej woli znaleźli się tak daleko od granic ojczyzny, wreszcie będą mogli wrócić.

Niewątpliwie dzieje się to o wiele lat za późno…

Dopóki człowiek żyje, to nigdy nie jest za późno – żeby się nawrócić, żeby pokochać czy żeby zrobić coś dobrego, jeśli wcześniej z jakichś powodów się tego zaniechało.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych