Już niedługo kanonizacja kolejnego Polaka!

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
fot.commons.wikimedia.org
fot.commons.wikimedia.org

Bł. Stanisław Papczyński - założyciel zgromadzenia księży marianów, będzie wkrótce ogłoszony świętym. Papież Franciszek upoważnił 21 stycznia Kongregację Spraw Kanonizacyjnych do ogłoszenia dekretu uznającego cud przypisywany wstawiennictwu polskiego zakonnika.

Gdy 17 września 1701 roku zmarł w Nowej Jerozolimie (dzisiejszej Górze Kalwarii) ojciec Stanisław od Jezusa Maryi Papczyński, nikt z jego współczesnych nie wątpił, że z tego „padołu łez” odszedł wielki święty. Opowieści o jego wizjach, cudach, lewitacji i wielu nadzwyczajnych darach od dawna krążyły po Rzeczypospolitej, trafiły do Rzymu i dalekiej Portugalii. Wkrótce diecezja poznańska, na terenie której zmarł świątobliwy założyciel, rozpoczęła proces informacyjny zakonnika, powstały też trzy jego żywoty, które dokumentują bardzo rzetelnie jego osobistą historię.

Niestety, po siedmiu latach proces beatyfikacyjny o. Papczyńskiego został przerwany z powodu niekompetencji czynników kościelnych i choć jego postać trwała w pamięci jego duchowych synów i pobożnego ludu, wyniesienie na ołtarze założyciela marianów zostało odłożone na ponad trzy wieki - zabory i wojny, w które co i raz pogrążała się Polska, nie sprzyjały dokończeniu rozpoczętego procesu.

Dopiero w 1990 r. Kongregacja ds. Świętych uznała ważność procesu poznańskiego, a dwa lata później wydała dekret o heroiczności cnót zakonnika. Teraz trzeba było oczekiwać cudu, wyproszonego za wstawiennictwem o. Papczyńskiego. Cud rzeczywiście się wydarzył - kobieta, u której stwierdzono obumarcie płodu, po gorliwej modlitwie członków jej rodziny, urodziła zdrowe dziecko. Lekarze nie potrafili naukowo wytłumaczyć fenomenu - martwy płód ożył. Cud został zatwierdzony pod koniec 2006 r. przez Stolicę Apostolską. W świadomości wiernych odżyła też pamięć o świętym mężu „ojcu ubogich i sierot, pocieszycielu strapionych, tego, który służył dobrą radą” - jak czytamy w jego biografii. Obrońcy życia w Polsce zapowiedzieli wówczas, że nowy błogosławiony będzie ich patronem - w ten sposób żyjący w XVII w. zakonnik wszedł w sedno fundamentalnego sporu, jaki toczy dziś nasza cywilizacja. Jest też patronem małżeństw, oczekujących na dziecko.

Był najmłodszym synem zamożnego i pobożnego gospodarza Tomasza Papki i Zofii z domu Tacikowskiej. Jan Papczyński urodził się 18 maja 1631 roku w Podegrodziu na Sądecczyźnie. Jego pochodzenie nie wróżyło wielkiej kariery życiowej - chłopscy synowie nie mogli liczyć na wiele w szlacheckiej Polsce, chyba że byli wybitnie utalentowani. A mały Jan nie wyróżniał się we wczesnym dzieciństwie zdolnościami - musiał pomagać w domu, wypasając bydło, gdyż okazał się za mało zdolny do nauki. Aż do dnia, w którym wymknął się bez wiedzy rodziców do szkoły i dzięki temu, że, jak pisze XVIII-wieczny autor jego biografii, Matka Boża obudziła jego zdolności intelektualne, więc w jedno popołudnie nauczył się całego alfabetu. Od tej pory nauka szła mu z wielką łatwością, co więcej, odkrywał coraz to nowe talenty i uzdolnienia, które uczyniły go w późniejszych latach osobą znaną i podziwianą w całej Rzeczpospolitej.

Pobożni biografowie, spisujący dzieje życia o. Papczyńskiego, z zamiłowaniem opowiadają o cudach, których doświadczył. Będąc w łonie matki, został wyratowany z fal Dunajca, później wielokrotnie był uzdrawiany ze śmiertelnej choroby, ratowany z odmętów wzburzonych rzek, i napaści żołnierzy wrogich wojsk. Niezależnie od tego, ile w tych opowieściach było realnych faktów, a co należy złożyć na karb emfazy i specyficznie sarmackiej pobożności biografów, faktem jest, że życie o. Papczyńskiego było pełne trudu i przeciwności, których wiek XVII nie szczędził Polakom. Choroby, ucieczki przed zarazą i obcymi najeźdźcami były na porządku dziennym w czasach potopu. W ciągu 70-letniego życia o. Papczyńskiego panowało sześciu monarchów, Polska toczyła wojny z Turkami, Szwedami, Kozakami i Moskalami. Kraj trapiły zarazy i klęski żywiołowe. Późniejszy założyciel Zgromadzenia Marianów dzielił ten trudny los wraz z całym narodem, a jako człowiek uparty i niełatwy w obcowaniu, ściągał na siebie dodatkowe problemy. Także jego wybitne talenty drażniły i prowokowały ludzi przeciętnego formatu, którzy nie potrafili mu przebaczyć poszukiwania radykalizmu ewangelicznego.

Na razie syn Papków uczył się w miejscowych szkołach, ale w miarę wzrastania, musiał oddalać się coraz bardziej od rodzinnego Podegrodzia. Trafił do Nowego Sącza i Lwowa, ale z powodu niedostatecznego przygotowania nie został przyjęty do kolegium ojców jezuitów. We Lwowie utrzymywał się z korepetycji, ciężko zachorował, wrócił do domu i znowu wyruszył po wykształcenie, tym razem do odległego o 60 km Podolińca, gdzie znajdowało się kolegium księży pijarów. Ostatecznie znalazł się znów we Lwowie, ale musiał się ewakuować z całym kolegium jezuickim do Rawy Mazowieckiej. Po wielu trudach, pokonując choroby, uciekając przed najeźdźcami, ukończył wreszcie w 1654 r. kurs filozofii. Miał wówczas 23 lata. W trakcie studiów ujawnił się kolejny jego dar - dar wymowy.

Z pomocą Bożą zdobywał wiedzę, pisał mowy, tworzył dzieła literackie, układał wiersze; tak wnikliwie rozprawiał, że dzięki sławie swych zdolności nie był nawet wśród bogatych gorzej ceniony, a raczej bardziej, niż z racji bogactwa

—pisał z podziwem jego biograf.

Po ukończeniu nauki nie ożenił się, jak spodziewała się jego matka, która znalazła nawet posażną pannę. Udał się natomiast do Podolińca, gdzie wstąpił do Zakonu Pijarów. Charyzmat założonego w 1597 r. przez św. Józefa Kalasantego zakonu - prowadzenie szkół chrześcijańskich - nie mógł nie pociągać młodego człowieka, który zapłacił tak wielką cenę za zdobycie wykształcenia.

W 1654 r. młody Papczyński (zmiana nazwiska świadczyła o nobilitacji, jaką dawało wykształcenie) otrzymał habit i nowe imię - od tej pory do końca życia był Stanisławem od Jezusa Maryi.

Przełożeni szybko zorientowali się, jak nieprzeciętne są zdolności młodego nowicjusza. Podjął on studia teologiczne, przeżył inwazję i pobyt Szwedów w Warszawie (cudem ocalał z napaści żołnierza, który w dyskusji z katolickimi zakonnikami ostatecznie uciekł się do argumentu siłowego), opuścił w końcu stolicę. Po ślubach wieczystych wykładał dwa lata retorykę w klasztorze w Podolińcu, wreszcie w 1661 r., gdy miał 30 lat, otrzymał święcenia kapłańskie z rąk biskupa przemyskiego Stanisława Sarnowskiego.

Nauczał retoryki własnych współbraci, wydał też podręcznik tego przedmiotu, który przyniósł mu spory rozgłos - w ciągu 9 lat doczekał się 4 wydań, był więc prawdziwym bestsellerem. W tym czasie zasłynął też jako wybitny kaznodzieja. Jego kazania były krótkie, bogate w treści teologiczne, pełne współczucia dla ludzkiej słabości. Słuchali ich ludzie prości i elita intelektualna kraju i każdy coś ważnego dla siebie w nich znajdował. Był też znakomitym spowiednikiem, a jego penitentami, obok zwyczajnych ludzi byli król Jan III Sobieski i Antonio Pignatelli, nuncjusz apostolski w Polsce, późniejszy papież Innocenty XII.

Wydawało się, że włościański syn wreszcie zyskał stabilizację życiową i zajął bardzo dobre miejsce w ówczesnej strukturze społecznej. Jednak stało się inaczej - gdy o. Stanisław chciał wprowadzić w życie swej wspólnoty bardziej radykalne zasady ubóstwa i gorliwości, popadł w konflikt z częścią współbraci. Prowincjał o. Wacław Opatowski nawet kazał porwać gorliwego zakonnika i uwięził go w Podolińcu. Strony konfliktu nie dały się pogodzić - w 1670 r. o. Stanisław opuścił pijarów.

Historycy nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, czy występując z zakonu, o. Papczyński miał wizję założenie nowej wspólnoty zakonnej. Dalsze wydarzenia wskazują raczej, że projekt krystalizował się bardzo powoli. Na razie oddał się pod opiekę biskupa poznańskiego Stefana Wierzbowskiego, a za radą swojego spowiednika został kapelanem w rodzinie zamożnego szlachcica Jakuba Karskiego i zamieszkał w położonej ok. 80 km od stolicy Luboczy. Od biskupa otrzymał pozwolenie na noszenie białego habitu, gdyż zaczął planować założenie Zgromadzenia Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Biel miała symbolizować tę tajemnicę, która stała się dogmatem około 200 lat później. W domu swojego patrona o. Papczyński nie tylko dbał o poziom życia religijnego rodziny, ale znalazł czas na napisanie podręcznika ascetycznego dla świeckich „Mistyczna świątynia Boża”, czym znowu wyprzedził swoje czasy, gdyż nie miał wątpliwości, że świeccy są powołani do świętości, a nie grupą podwyższonego ryzyka, jak sądzono nieraz w ówczesnym Kościele.

W końcu posłuchał rady swojego przyjaciela, kameduły o. Franciszka Wilgi z Bielan pod Warszawą, i zaczął szukać miejsca i ludzi do nowego zgromadzenia. Miejsce znalazł - była nim pustelnia w Puszczy Korabiewskiej, powoli zaczęli się zgłaszać kandydaci do nowej wspólnoty. Miała ona realizować trzy cele - szerzyć kult Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, modlić się za zmarłych, pomagać proboszczom w pracy duszpasterskiej. Głęboka, solidnie podbudowana teologicznie maryjność, modlitwa za zmarłych i troska o potrzeby materialne i duchowe ludzi ubogich, były wnikliwym odczytaniem potrzeb czasu, które nie tracą do dziś na aktualności.

Jak wszystko wcześniej, założenie zgromadzenia także nie przyszło łatwo o. Stanisławowi - niektórzy kandydaci do nowej wspólnoty okazali się zupełnie nieodpowiedni, później pojawił się problem z zatwierdzeniem reguły przez Rzym (nowe zgromadzenia nie mogły tworzyć swoich konstytucji, musiały więc korzystać z już istniejących). Biskup poznański Stefan Wierzbowski był przychylny młodej wspólnocie, ale jego następca ją zlikwidował, więc o. Papczyński udał się do Rzymu po rozstrzygnięcie. Jednak właśnie wtedy zmarł papież Aleksander VIII, wybór nowego trwał bardzo długo, zakonnik się rozchorował i musiał wracać do ojczyzny.

Mimo nieustających trudności dzieło o. Stanisława się rozwijało, zwłaszcza gdy ojcowie nowej wspólnoty objęli opiekę duszpasterską nad Nową Jerozolimą, zwaną dziś Górą Kalwarią. Zakonnicy opiekowali się przybywającymi tu pielgrzymami i katechizowali wiernych. Tym razem trudności przybrały inną formę - mieszkańcy okolic popadli w konflikt z zakonnikami, gdyż próbowali przywłaszczyć sobie nadane im przez biskupa Wierzbowskiego grunty, a nieraz lżyli i bili „białych ojców”.

Nieustannie pokonując przeciwności założyciel marianów nie zapominał o swoim podstawowym powołaniu - był duszpasterzem, który odprawiał Msze św., spowiadał, nauczał, prowadził ludzi do Boga. Szczególnie dużo czasu poświęcał ludziom prostym, których problemy doskonale rozumiał. Z biegiem lat rozwinął się w nim dar prorokowania i uzdrawiania. Miewał wizje - w 1673 r. zobaczył wojska Rzeczpospolitej, odnoszące zwycięstwo nad Turkami pod wodzą hetmana Sobieskiego. Przepowiadał przyszłość ludziom, których spotykał, nawiedzały go proszące o modlitwę dusze czyśćcowe ludzi, którzy ginęli na licznych polach bitew. Najbardziej znanym jego cudem było wskrzeszenie córki właścicielki majątku Cedrowice, która była wrogo nastawiona do zakonników. Jednak gdy jej córka zmarła, błagała o. Papczyńskiego, by przywrócił jej życie. Dziecko ożyło w czasie Mszy, odprawionej przez „białego ojca”.

Kilka miesięcy przed śmiercią - w czerwcu 1701 r. założyciel marianów złożył śluby wieczyste na ręce nuncjusza apostolskiego Francesca Pignatellego. Zgromadzenie Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny miało już zatwierdzenie Stolicy Apostolskiej, działały trzy placówki mariańskie, do których zgłaszali się dobrze wykształceni i dojrzali młodzi ludzie. Niedługo po złożeniu ślubów, 17 września o. Stanisław od Jezusa Maryi Papczyński zmarł w Nowej Jerozolimie. „W ręce Twoje, Panie, oddaję ducha mojego” - werset z psalmu 31 to ostatnie słowa, jakie wypowiedział.

O. Stanisław Papczyński został beatyfikowany 16 września 2007 r. w Licheniu

Zgromadzenie Księży Marianów liczy dziś ok. 600 członków. Zakonnicy pracują w 18 krajach na 6 kontynentach - Europie, obu Amerykach, Azji, Australii, Afryce. W Polsce prowadzą 18 placówek, m.in. w Puszczy Mariańskiej (tam powstał pierwszy klasztor zgromadzenia), Warszawie, Górze Kalwarii, oraz jedno z największych sanktuariów maryjnych - Licheń.

Księża marianie pracują w parafiach, sanktuariach, organizują rekolekcje, pracują z młodzieżą, osobami uzależnionymi, prowadzą badania naukowe, działalność wydawniczą, misje w Rwandzie, Kamerunie i Kazachstanie.

Do zgromadzenia należeli wyniesieni na ołtarze bp Jarzy Matulewicz (odnowiciel wspólnoty po dziesięcioleciach, gdy po powstaniu styczniowym nastąpiła kasata zakonów) oraz męczennicy II wojny światowej ks. Jerzy Kaszyra i ks. Antoni Leszczewicz.

ann/KAI

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych