Dobrobyt zastąpił tam Boga. Smutna historia Holandii, która kiedyś słynęła z wiary w Chrystusa

Fot. freeimages.com
Fot. freeimages.com

Wielu katolików miało tylko społeczną więź z Kościołem, zamiast osobistej relacji z Chrystusem i przestało dostrzegać związek między wiarą w Niego i codziennym życiem - tak o przyczynach sekularyzacji w Holandii, która zaczęła się jeszcze przed II wojną światową mówi w rozmowie z KAI kard. Willem Eijk, przewodniczący Holenderskiej Konferencji Biskupiej.

Przez wieki Holandia słynęła z wiary w Chrystusa i wysyłała misjonarzy na wszystkie kontynenty.

Wielu ludzi zastanawia się, dlaczego tak silny Kościół popadł w tak głęboki kryzys w drugiej połowie lat sześćdziesiątych XX wieku, zaraz po Soborze Watykańskim II. Ale kryzys ten zaczął się o wiele wcześniej, w latach dwudziestych i trzydziestych. Ujawnił się zaś po drugiej wojnie światowej, w drugiej połowie lat czterdziestych. Księża zauważyli wówczas, że wielu katolików miało jedynie społeczną więź z Kościołem. Wprawdzie chodzili oni do kościoła, należeli do katolickich stowarzyszeń, ich dzieci uczęszczały do katolickich szkół i należały do katolickiego skautingu itd., ale nie przyswoili sobie treści wiary, nie praktykowali osobistej modlitwy, nie mieli osobistej relacji z Chrystusem. Wielu z nich nie dostrzegało już związku między wiarą w Chrystusa i codziennym życiem lub ten związek zagubiło. Ich wiara straciła znaczenie. Taki był początek sekularyzacji. Po jakimś czasie ludzie wręcz przestali interesować się wiarą - nie była już dla nich ważna, gdy zaczęli żyć bez wiary w Chrystusa. Właśnie to dokonało się w latach sześćdziesiątych

— opowiada metropolita Utrechtu.

Dodaje, że „w tym czasie w Holandii następował szybki wzrost dobrobytu”.

W ciągu paru lat staliśmy się bogaci. A ludzie bogaci mogą żyć niezależnie od siebie nawzajem. Zaczęli więc być indywidualistami. Rozwinęła się kultura indywidualistyczna. W jej ramach poszczególni ludzie mają nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek wyrażać siebie jako jednostki, zarówno gdy chodzi o takie przejawy autoekspresji, jak fryzura itp., jak też o sprawy głębsze: sposób myślenia, wybór religii, często polegający na wymieszaniu elementów różnych wierzeń, oraz wybór osobistego zestawu wartości

— tłumaczy hierarcha.

Stwierdza, że dla młodych Holendrów „nie do pomyślenia jest dziś to, że pogląd na świat lub religia są definiowane przez grupę”.

Tymczasem istotą Kościoła jest to, że jesteśmy wspólnotą ludzi wierzących w Chrystusa i dzielimy się z bliźnimi naszymi przekonaniami. Młodzi tego nie rozumieją z powodu ram kulturowych, które czynią ich ślepymi na podzielaną wspólnie wiarę - wyjaśnia kard. Eijk.

Wskazuje, że w jego ojczyźnie niewielu katolików przychodzi na Msze św.

Dlatego obecnie łączymy parafie i zamykamy część kościołów. W mojej archidiecezji utrechckiej będziemy musieli zamknąć jedną trzecią katolickich świątyń. Brakuje nie tylko uczestników Mszy, ale także środków finansowych na utrzymanie budynków

— ujawnia przewodniczący konferencji episkopatu Holandii.

Jego zdaniem „zamykanie części kościołów jest pracą na rzecz przyszłości Kościoła”.

Musimy zgromadzić katolików, tak aby tworzyli większe grupy i wspierali się wzajemnie

— przekonuje metropolita Utrechtu.

bzm/KAI

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.