Jedność w praktyce. Przydałby się wspólny głos Kościołów chrześcijańskich w Polsce w obronie małżeństwa i rodziny

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Przyjaciół poznaje się w biedzie. I nie musi to być wcale wielka bieda. Wystarczy konieczność wspólnego działania w ważnej sprawie. A cóż dopiero, kiedy nie tylko o przyjaciół chodzi, lecz o braci w jednej wierze w Chrystusa, chociaż jeszcze tworzą różne Kościoły.

Kończąc tegoroczny Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan, warto tę prawdę przypomnieć. Szczególnie że jego hasłem są słowa wypowiedziane przez Jezusa do Samarytanki: „Daj mi pić” (J 4, 7), które zwracają uwagę właśnie na potrzebę czynów. W tym kontekście bardzo cennym i praktycznym krokiem na drodze do pełnej jedności jest podpisany w ostatni wtorek wspólny apel Kościołów chrześcijańskich o świętowanie niedzieli.

Na szczęście nie jest to pierwszy przykład ekumenizmu praktycznego, który realizuje się w Polsce od lat. Sprawa jest poniekąd oczywista, świętowanie niedzieli dotyczy przecież nie samych tylko katolików, ale potrzeba było czasu, aby taki wspólny dokument powstał. Wcześniej była jednak wspólna deklaracja Kościołów chrześcijańskich w Polsce o wzajemnym uznaniu ważności sakramentu chrztu, wspólne tłumaczenie Nowego Testamentu, zaangażowanie w Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom i wiele innych działań. Polska jest w dziedzinie dialogu ekumenicznego, a nawet międzyreligijnego absolutnie światowym liderem.

A jednak wiele jest jeszcze także u nas do zrobienia. Przydałby się wspólny głos wszystkich Kościołów chrześcijańskich w Polsce w obronie małżeństwa i rodziny. Potrzebny jest wspólny dokument w obronie ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci, bo widać już próby ustawowego obchodzenia gwarancji zapisanych w konstytucji. Pożyteczne byłoby wspólne stanowisko wobec koalicji rządzącej i mediów – nawet w tak prozaicznych sprawach, jak tzw. fundusz kościelny, bo taktyka przyczajenia się za plecami liczebnie dominującej w Polsce wspólnoty rzymskokatolickiej może okazać się zgubna zwłaszcza dla mniejszych Kościołów i związków wyznaniowych. Podobnie ma się rzecz z obecnością kapelanów w szpitalach i w wojsku czy katechetów szkołach. Żadna wspólnota religijna nie może czuć się bezpieczna, gdy atakowani są katolicy.

Mamy wiele wspólnych spraw i wartości, których trzeba wspólnie bronić. Wiele z nich dotyczy zresztą nie tylko chrześcijan, ale wszystkich ludzi wierzących w Boga, ze szczególnym uwzględnieniem wyznawców judaizmu i islamu, z którymi także spotkamy się przy okazji ekumenicznego tygodnia. Warto pamiętać, że Kościół katolicki – nie tylko w Polsce – broni prawa obydwu tych religii do uboju rytualnego, choć sam tego nie praktykuje, i nie przysparza mu to sympatii w mediach. Wspiera muzułmanki w ich prawach do zakrywania głowy, o ile nie rodzi to zagrożenia dla bezpieczeństwa innych obywateli. Kościół broni godności muzułmańskich imigrantów i przeciwdziała prostemu utożsamianiu islamu z terroryzmem. Historia przeciwstawiania się katolickiego duchowieństwa rodzimemu, a szczególnie rosyjskiemu i niemieckiemu antysemityzmowi w czasach zniewolenia Polski jest jeszcze dłuższa.

Z wdzięcznością przyjmujemy także wszelkie gesty solidarności czy szlachetnej uczciwości ze strony członków innych Kościołów i wyznawców innych religii. Przykładem jest obrona krzyża przed trybunałem w Strasburgu przez żydowskiego prawnika prof. Josepha Weilera, który cieszy się w naszym kraju zasłużonym szacunkiem.

W maju 2001 roku stałem w progu warszawskiego kościoła Wszystkich Świętych, gdzie z udziałem Episkopatu Polski odbywało się nabożeństwo pokutne za zbrodnię na Żydach w Jedwabnem. Czekałem, aby ucałować dłonie tylko jednego hierarchy – luterańskiego biskupa seniora Janusza Narzyńskiego, który jako jedyny dał mi się namówić do przyjścia na to katolickie nabożeństwo – mimo braku oficjalnego zaproszenia ze strony naszego episkopatu. Nasi biskupi nie chcieli, aby takie zaproszenie było odebrane jako chęć podzielenia się „winą” – jeśli o jakiejś winie episkopatu można mówić.

Nie potrzebuję specjalnego zaproszenia. Zawsze razem z wami przeżywam to, co nas cieszy i co boli. Żyjemy w jednej Ojczyźnie i tworzymy jeden Kościół, chociaż jeszcze podzielony — odpowiedział mi bp Narzyński. I jak powiedział, tak zrobił z całą pokorą – na prośbę młodego wówczas księdza.

Każdemu, kto tak podchodzi do ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego, gotów jestem ucałować ręce – niezależnie od wyznania. A nawet kardynałom nie zwykłem całować rąk ot tak, z urzędu.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych