Rola Jana Pawła II jako inspiratora przemian w Polsce jest ewidentna. Atmosfera jaką wywołała jego pielgrzymka do Polski w czerwcu 1979 r. umożliwiła powstanie zaledwie w rok później wielomilionowej „Solidarności”. Z okazji zbliżającej się kanonizacji przypominamy znakomitą i wciąż aktualną analizę tego zjawiska, napisaną w 2005 r. przez śp. abp. Józefa Życińskiego:
Jan Paweł II potrafił wyzwolić poczucie robotniczej godności, przewidywał też upadek komunizmu i zmianę strefy politycznych wpływów - stwierdził abp Józef Życiński w wykładzie na temat „Przesłanie Jana Pawła II a „Solidarność”„. Wygłosił go w czasie międzynarodowej konferencji „Od do wolności”, 29 sierpnia w Warszawie. Konferencja ta jest jednym z głównych elementów obchodów 25-lecia „Solidarności”. Poniżej drukujemy pełny tekst wystąpienia abp Życińskiego przygotowanego na tę konferencję.
Przesłanie Jana Pawła II a „Solidarność”
Intelektualną zasługą Jana Pawła II pozostaje zarówno to, iż potrafił wyzwolić poczucie robotniczej godności, ukazując personalistyczny wymiar pracy, jak i to, iż w swej wyobraźni uwzględniał możliwość zmian strefy politycznych wpływów, których symbolem był mur berliński. Wiele środowisk przewidywało możliwość upadku komunizmu. Sądziły one jednak, że dokona się to w bliżej nieokreślonej dalekiej przyszłości. Wypowiadając się w tej kwestii Sir Isaiah Berlin, ceniony filozof społeczny z Oxfordu, w wywiadzie z 1986 r. wyraził przekonanie, iż upadek komunizmu byłby najpiękniejszym wydarzeniem jego życia; nastąpi on jednak nie wcześniej niż za 100 lat . Podobne prognozy świadczą, jak dalece transformacje ostatnich lat wyszły poza granice oczekiwań i wyobraźni kompetentnych ekspertów.
W 1979 r., gdy w pamiętnej homilii w Gnieźnie Jan Paweł II zwrócił uwagę na potrzebę duchowej jedności Europy, został ostro skrytykowany za słowiański mesjanizm. M.in. Peter Hebbleweith wywodził na łamach The Tablet, że trzeba być niepoprawnym optymistą, by marzyć o jedności Europy podzielonej przez jałtański podział wpływów politycznych. Tymczasem duchowa jedność kontynentu stała się faktem. Jej tematyce mógł poświęcić jedną z ostatnich adhortacji Ecclesia in Europa.
Antropologia JP II
Gdzie szukać intelektualnych korzeni papieskiej rewolucji ducha? Pamiętam sierpniowy wieczór 1980 r., kiedy jako goście Ojca Świętego uczestniczyliśmy w sesji filozoficznej w Castel Gandolfo. Jeden z referatów dotyczył kryzysu wielkich imperiów. Rozwijano w nim analogie między upadkiem Imperium Romanum a oznakami kryzysu w ZSRR. Pierwsze z pytań dotyczyło prognoz ilościowych: Ile lat może trwać taki kryzys nim przyjdzie ostateczne załamanie? Odpowiedź nie była optymistyczna: Czasem trzeba było czekać nawet 200 lat…
Wieczorem zgromadziliśmy się przy telewizorze, by zobaczyć dziennik z Polski. Pokazano strajkującą stocznię gdańską i na jej bramie wielki portret JP II jako symbol robotniczej nadziei i godności. Spojrzałem na Jego twarz wpatrzoną w ekran. Jak gdyby wydłużyła się przy nas, ukazując dodatkowe wzruszenie i napięcie. Na drugi dzień wczesnym rankiem koncelebrowaliśmy razem z Nim Mszę świętą, którą ofiarował w intencji Ojczyzny i strajkujących robotników. W kilka dni później, w liście do Prymasa Polski wyraził swe wsparcie dla robotników, pisząc: „Modlę się, by raz jeszcze Episkopat z Prymasem na czele … mógł wspomóc naród w jego walce o chleb powszedni, sprawiedliwość społeczną i w obronie jego nienaruszalnych praw do własnego życia i rozwoju”.
Na pytanie: „kto obalił komunizm?” - Jan Paweł II w wywiadzie z 1995 roku udzielonym Jasiowi Gawrońskiemu, odpowiedział, że komunizm upadł, ponieważ wpisany weń był błąd antropologiczny - błędna koncepcja człowieka. W rozmowach z biskupami dyskretnie prosił, aby nie podkreślać Jego roli w upadku komunizmu. Był przede wszystkim pasterzem ludzkich dusz i nie imponowała mu rola burzyciela systemów politycznych. Nie zgłaszał natomiast żadnych zastrzeżeń, gdy we wnikliwej opracowaniach dokumentacyjnych, np. Weigla, przypisywano mu ważną rolę w zburzeniu ideologicznych murów dzielących Europę.
Głosząc rewolucję ducha, akcentował zawsze rolę prawdy, godności osoby ludzkiej, dążenia do wolności, które jest silniejsze od totalitarnych ograniczeń. W swej pierwszej encyklice Redemptor hominis opublikowanej w marcu 1979 r. podkreślał chrystologiczny wymiar tajemnicy człowieka, pisząc iż dopiero w tajemnicy Chrystusa „człowiek odnajduje swą właściwą wielkość, godność i wartość swego człowieczeństwa.” Poczucie wrażliwości na tę godność usiłował kształtować na poziomie sumień. Dlatego też wyrażając swój ból po tragedii w kopalni „Wujek” apelował do generała Jaruzelskiego: „Zwracam się do Pańskiego sumienia Generale, do sumień wszystkich tych ludzi, od których zależy w tej chwili decyzja”.
Ujmował całą historię w perspektywie Bożych dzieł zbawczych i w poczuciu wspólnoty ludzkich wartości. Włączał w ofiarę Chrystusa „dzieje Ojczyzny tworzone przez każdego jej syna i każdą córkę od tysiąca lat – choćby to był człowiek bezimienny i nieznany, jak ten przyszły żołnierz, przy którego grobie stoimy – to budowanie solidarności.” To zakorzenienie w historii i poczucie wspólnoty ludzkiego losu jako wyraz więzi silniejszej od wszelkich podziałów sprawiało, że nawet konflikty interesów ujmował w perspektywie rozwoju istot wolnych i solidarnych.
Inną wizję człowieka przyjmowano wówczas w instytucjonalnym marksizmie. Nie było tam miejsca na godność czy podmiotowość. Partia decydowała zarówno o funkcjach konkretnego człowieka, jak i o jego godności. Ten styl wyrastał z dobrze znanej tradycji: kiedy po śmierci Lenina Nadiedża Krupska solidaryzowała z Trockim, Stalin zagroził jej, że Partia może mianować inną wdowę po wodzu rewolucji bolszewickiej (s. 76).
Antropologię, w której człowiek godność człowieka zależy wyłącznie od decyzji partii, uznawał w polskich warunkach np. pełniący do 1970 r. funkcje przewodniczącego Rady Państwa Marian Spychalski. W marcu 1955 r. pisał on w liście z więzienia do prezydenta Bolesława Bieruta: „Będę zawsze do dyspozycji, nie poważę się w żadnym wypadku rozporządzać moją osobą, która nie do mnie należy, bez decyzji partii i władzy ludowej” – (Zwyczajny resort, 549).
W tym kontekście trzeba uwzględniać duchowy rezonans, który w środowisku robotników wywoływała fascynująca papieska wizja antropologiczna, ukazująca człowieka jako istotę niepowtarzalną, zjednoczoną z Bogiem, zakorzenioną w historii, odpowiedzialną za współbraci, świadomą wielkich zadań budowniczych Królestwa Bożego.
Przywoływał ją już na placu Zwycięstwa, gdy mówił 4 czerwca 1979 r.:
Dla Was Chrystus nie przestaje być otwartą księgą nauki o człowieku, jego godności i prawach. A zarazem nauki godności i prawach człowieka.
Symbolika tej księgi powróciła znowu w dzień pogrzebu, kiedy silny wiatr, niczym wicher dziejów, przewracał karty księgi a my patrząc czuliśmy wdzięczność i współodpowiedzialność.
Znamienne jest, iż w postawie JP nie było nigdy lęku przed wichrem dziejów. W doświadczeniu największych wyzwań mówił do nas językiem nadziei, godności, zaufania Bogu. Innym językiem mówiła w tym samym czasie Partia. W okresie strajków 23 VIII 1980 Ryszard Wojna w pamiętnym wystąpieniu telewizyjnym straszył kolejnym rozbiorem Polski. Jego język przetrwał do dziś w środowiskach, które zapomniały o papieskiej wizji dziejów i usiłują traktować historię jako dziedzinę przemocy i spisków.
Podmiotowość i godność
W 1987 r. przemawiając do władz państwowych na Zamku Królewskim JP II mówił: Każdy z tych ludzi ma swoją osobową godność, ma prawa tej godności odpowiadające. W imię tej godności słusznie każdy i wszyscy dążą do tego, aby być… podmiotem. A być podmiotem to znaczy uczestniczyć w stanowieniu „pospolitej rzeczy” wszystkich Polaków” . Było to rewolucyjne spojrzenie zarówno na społeczeństwo, jak i na podmiotowość człowieka.
Wydarzenia, które zmieniły postać Europy wielu biografów papieskich nazywa rewolucją ludzkiego ducha. George Weigel twierdzi, że w imię pełni obrazu w ich genezie należy uwzględnić wpływ Reagana i Gorbaczowa, wkład „ducha Helsinek” na kwestię praw człowieka, działalność demokratycznej opozycji, ekonomiczną niewydolność scentralizowanej gospodarki państwowej, ale sednem sprawy, zdaniem amerykańskiego myśliciela, jest ostra świadomość różnicy pomiędzy dobrem a złem. Pozwalała ona wyjść poza pragmatyzm i wyrazić sprzeciw wobec ideologicznego cynizmu, który obecny był w polityce obejmującej również relacje międzynarodowe. Stąd też Weigel twierdzi, iż głębokich korzeni przemian w Europie należy szukać już w pielgrzymce 1979. Dała ona Polakom doświadczenie wspólnoty wraz z przeżyciem podmiotowości osoby i motywacyjnej siły wartości. Obecność papieża w Polsce wyzwoliła nowe energie duchowe, obudziła nadzieję na przemiany dokonujące się za sprawą chrześcijańskiego świadectwa. Papież wszak ukazywał, że chrześcijaństwo, wbrew ideologiom nowożytnym, jest kulturowo żywe i zdolne kształtować dzieje. Duchowa siła jego przesłania okazała się ostatecznie silniejsza od berlińskiego muru.
Wizerunek papieża w strajkujących zakładach pracy, emblematyczny portret papieski na bramie Stoczni Gdańskiej, papież na długopisie, którym Lech Wałęsa podpisywał porozumienie z władzą, stały się symbolami więzi z Janem Pawłem II w tamte dni, gdy kształtowało się nowe doświadczenie duchowe, społeczne, polityczne i związkowe. Sam Jan Paweł najpełniej odsłonił niezwykłość tego doświadczenia mówiąc w jednym ze swych wystąpień:
Robotnik polski upomniał się o siebie z Ewangelią w ręku i modlitwą na ustach. Obrazy, jakie w 1980 roku obiegały świat, chwytały za serce i dotykały sumienia. Stało się tak dlatego, że podstawowym pytaniem było nie skądinąd ważne pytanie, lecz u podstaw znalazło się pytanie, pytanie o sens ludzkiej pracy, o samą jej istotę. W odpowiedzi na tak postawione pytanie nie może braknąć tych podstawowych zasad, które są tak głębokie jak sam człowiek, a które swój początek mają w Bogu. Nie może w tej odpowiedzi zabraknąć Chrystusa.
Doniosłość dziejowa „Solidarności” polega na podjęciu etycznych i religijnych pytań, które zostały wyparte ze sfery publicznej zarówno w społeczeństwie poddanym opresji totalitarnego państwa komunistycznego, jak w społeczeństwie dobrobytu krajów zachodnich. Z tego powodu „Solidarność”, głęboko zakorzeniona w nauczaniu Jana Pawła II o człowieku, otwiera również nowy rozdział w dyskusji o miejscu i roli wartości w życiu publicznym.
W wielu wypowiedziach i dokumentach papieskich uderza prawda o tym, iż akcentowana przez marksizm walka klas nie stanowi najwyższego mechanizmu rozwoju. Stawiając solidarność nad walkę klas JP II podkreślał, iż upadek najpierw nazizmu, a potem komunizmu „ujawnił cały bezsens przemocy na wielką skalę, zaplanowanej i realizowanej przez te systemy. Czy ludzie wyciągną wnioski z tych dramatycznych „lekcji”, jakie przyniosła im historia?” Pochwalając wolne od przemocy metody walki „Solidarności” papież Polak podkreślał: „Nie może być walka silniejsza od solidarności” . Nie oznaczało to odrzucenia walki, lecz jej głębsze zakotwiczenie w porządku moralnym.
Ten sam motyw powrócił w wystąpieniu na Zaspie w 1987 r.: solidarność przed walką. W encyklice Centesimus annus opublikowanej już w 1991 r. czytamy natomiast, że trudne problemy społeczne należy rozwiązywać „metodą dialogu i solidarności, a nie walką czy wojną zmierzającą do zniszczenia przeciwnika” (Centesimus annus, 22). Zamiast do walki klasowej należy odwoływać się do sumienia przeciwnika i rozbudzenie w nim poczucia wspólnej ludzkiej godności, p. 23.
Tradycja, w której poczucie solidarności dominuje nad konfliktem i walką, znajdujące interesującą ekspresję w działaniach inspirowanych Ewangelią. Interwał blisko ćwierćwiecza oddziela tak ważne i symboliczne zarazem znaki europejskiej solidarności, na które wpłynął JP II. Były to:
1965 – orędzie do biskupów niemieckich,
1981 - przesłanie I Zjazdu „Solidarności” do robotników w krajach ościennych, niedoceniane w jakże wielu opracowaniach historycznych,
2004 – Papieska wizja „od unii Lubelskiej do Unii Europejskiej”: Polska w strukturach UE.
Sygnalizowane fakty spotykały się z mocnym oporem, który jednoczył różne środowiska. Usiłując rozwijać alternatywną wizję zdominowaną przez agresję i nieufność, władze PZPR stworzyły w marcu 1981 r. Zjednoczenie Patriotyczne „Grunwald” łączące nacjonalizm z antysemityzmem. Symptomatycznym znakiem oporu wobec papieskiej wizji jedności Europy było natomiast także i to, że w kwietniu 2004 r. dwoje polskich parlamentarzystów krytycznych wobec integracji europejskiej bezskutecznie ubiegało się w Rzymie o audiencję u Jana Pawła II, którego usiłowali przekonać do swych racji.
Godność pracy
Ważną role odegrał Jan Paweł II także w ukazaniu personalistycznego wymiaru pracy. W encyklice Laborem exercens znalazły rozwinięcie ważne prawdy: Praca nie jest towarem, ma ona prymat przed kapitałem. Do oceny jej wartości nie wystarczy uwzględnienie wyłącznie jej strony przedmiotowej, ponieważ tym, kto pracuje jest zawsze osoba i jej godność stanowi o wartości pracy, co więcej praca powinna stawać się drogą rozwoju osoby, powinna służyć naczelnej wartości moralnej, jaką jest człowieczeństwo.
Do polskiego świata pracy reprezentowanego przez pielgrzymów w Gdańsku w 1987 roku Jan Paweł II mówił streszczając niejako swą encyklikę: „Praca otwiera w życiu społecznym cały wymiar podmiotowości człowieka, a także podmiotowości społeczeństwa, złożonego z ludzi pracujących. Trzeba zatem widzieć wszystkie prawa człowieka w związku z jego pracą i wszystkim czynić zadość” .
Perspektywa ta znowu odchodziła znowu od praktyki przyjętej w marksistowskim ujęciu pracy. W Konstytucji ZSRR z 1977 pracę przedstawiano w art. 40 jako „zaszczyt i honor”, z kolei zaś w art. 60 podkreślano, iż niedopełnienie tego zaszczytu jest „niezgodne z zasadami współżycia socjalistycznego”. Kodeks karny RSFSR określał, iż za tę niezgodność groziła kara do dwóch lat łagru. Uwięzienie znanego poety Josifa Brodskiego świadczy, iż nie były to regulacje prawne o charakterze czysto teoretycznym. (Por. Józef Smuga, Rosja w 20 stuleciu, Znak: Kraków 2002, s. 283).
Tymczasem JP wprowadza Norwidowskie akcenty w encyklice Laborem exercens, podkreślając, iż praca prowadzi ku zmartwychwstaniu. Filozof i poeta dopełniają się wzajemnie w refleksji nad wartością pracy. Oceniając patologiczne praktyki pisze w 1987 r. w Solicitudo rei socialis, że „wynaturzone struktury grzechu mogą zostać przezwyciężone jedynie przez praktykowanie ludzkiej i chrześcijańskiej solidarności, do której Kościół zachęca”.
W encyklice Laborem exercens, która – gdyby nie zamach - miała być ogłoszona 15 maja 1981 r. pisze: „praca ludzka ma swoją wartość etyczną związaną z faktem, …iż ten kto ją spełnia, jest osobą świadomym i wolnym, czyli stanowiącym o sobie podmiotem” (LE, 6). … Pierwszą podstawą wartości pracy jest jej podmiot” (6).
Organizacja pracy powinna człowiekowi pomaga stać się pełniej człowiekiem, a nie degradować przez pracę, tracąc właściwą sobie godność i podmiotowość (LE, p.9)
LE, 20: Związki zawodowe nie są wyrazem walki klasowej, lecz „wykładnikiem walki o sprawiedliwość społeczną” – wyrazem troski o właściwe dobro. Nie jest to natomiast walka „przeciwko” innym. „Praca ma to do siebie, że przede wszystkim ludzi łączy – i na tym polega jej siła społeczna: siła budowania wspólnoty.”
W papieskiej koncepcji związków zawodowych znalazły się tezy o wydźwięku rewolucyjnym dla mieszkańców zniewolonych krajów. Encyklika Laborem exercens, której ogłoszenie planowano pierwotnie na 15 maja 1981 r., podkreślała, iż związki zawodowe nie mogą być ani odzwierciedleniem „klasowej” struktury społecznej, ani tez formą działania partii politycznych, gdyż ich zadaniem jest ochrona bytowych interesów i uprawnień ludzi pracy (p. 20). Strzały na placu św. Piotra 13 V 1981 r. uniemożliwiły ogłoszenie tej encykliki w planowanym czasie. Gdyby zamach zakończył się śmiercią; encyklika nie zostałaby ogłoszona nigdy. Ogłoszono ja ostatecznie 14 IX – w uroczystość Podwyższenia św. Krzyża.
Solidarność
Zatomizowanym podzielonym społeczeństwem łatwiej było manipulować. Stąd też, gdy tylko pojawiło się logo pisane specyficzną solidarycą, pojawiły się także publikacje informujące, iż tradycji chrześcijańskiej obce jest pojęcie solidarności. Nie ma ono żadnych podstaw biblijnych, zaś jego głównymi propagatorami była masoneria. W tym kontekście szczególnej wagi nabierały sformułowania papieskich encyklik. Ukazując podstawową solidarność Boga z człowiekiem, akcentują one, iż solidarność okazywana w życiu wielu świętych stanowi cnotę chrześcijańską, która buduje wspólnotę poprzez miłość (Solicitudo rei socialis, p. 40).
Wizję tę rozciągał na cały kontynent europejski akcentując, choćby w homilii w Gnieźnie 3 VI 1979 ukazywał rolę Polski w budowaniu jedności chrześcijańskiej Europy, na którą składają się tradycje Wschodu i Zachodu. W Częstochowie zaś prosił 4 VI 1979: „obyśmy w tym wielkim dziele coraz dojrzalej spotkali się z naszymi braćmi w wierze ze Wschodu i z Zachodu, z którymi łączy nas tak wiele, choć jeszcze niejedno dzieli”
Ważnym dokumentem ukazującym papieską hierarchię wartości pozostaje list Jana Pawła II do Leonida Breżniewa wysłany 16 XII 1980 r. Wówczas, gdy w Polsce dominowały niepokoje o możliwości zewnętrznej interwencji, Papież przypomina o Akcie Helsińskim i podkreśla, że napięcia społeczne powstałe ostatnio w Polsce można rozładować jedynie w duchu wierności postanowieniom aktu końcowego Konferencji z Helsinek. Wymagają one współdziałania wszystkich sił społecznych w Polsce. JP II wyraża nadzieję, że również Przewodniczący Najwyższej rady ZSRR uczyni wszystko, co możliwe, by złagodzić napięcia przez działania, w których reformy ekonomiczne zespolą się z odnową moralną. (Weigel, 407).
Papieska solidarność ducha
W najtrudniejszych dniach stanu wojennego Jan Paweł II potrafił podtrzymywać na duchu tych, którzy doświadczali krytycznej dawki wyzwań. W dzień po wprowadzeniu stanu wojennego, 14 XII 1981r., podczas modlitewnego czuwania w Rzymie sześciokrotnie użył terminu „Solidarność” – w środowej audiencji podkreślał natomiast, że Polska winna być Polską i akcentował jej prawo do samostanowienia.
Wzruszające słowa podczas pierwszej wizyty w Ojczyźnie po wprowadzeniu stanu wojennego wypowiedział już na Okęciu, podkreślając, że pragnie być blisko tych, którzy cierpią i prosi o to słowami Chrystusa „byłem w więzieniu a przyszliście do mnie” (Mt 25, 36). Ja sam nie mogę odwiedzić wszystkich chorych, uwięzionych, cierpiących – ale proszę ich, aby duchem byli blisko mnie. Aby mnie wspomagali tak, jak czynią zawsze. Otrzymuję wiele listów, które o tym świadczą, zwłaszcza w ostatnim okresie” .
Po delegalizacji „Solidarności” Jan Paweł II głęboko utożsamił się z jej sprawą. Stał się poniekąd jej rzecznikiem. W 1987 roku podczas spotkania ze światem pracy w Gdańsku powiedział wprost: „Mówię o was i mówię za was”. Wtedy także uczynił osobiste wyznanie. „Codziennie się za was modlę tam, w Rzymie, i gdziekolwiek jestem, codziennie się modlę za moją Ojczyznę i modlę się za ludzi pracy, modlę się szczególnie za to szczególne, wielkie dziedzictwo polskiej „Solidarności”. Modlę się za ludzi, którzy są związani z tym dziedzictwem, w szczególny sposób za tych, którym wypadało czy wypada ponosić ofiary z tego powodu. I modlić się nie przestanę, bo wiem, że to jest wielka sprawa” .
Świadkowie wolności
Świat wartości, które odpowiadają poczuciu godności człowieka, ukazywał Ojciec Święty m.in. podczas spotkania z przedstawicielami świata nauki i kultury w Wilnie (5 września 1993). Jan Paweł II przypominał wtedy, że „system marksistowski, powstały pod hasłem wyzwolenia człowieka, doprowadził do jego zniewolenia”. Odpowiedzią na ideologię zniewolenia pozostaje świadectwo wolności zakorzenione w szacunku dla człowieka. Wspomnienie „brunatnych i czerwonych dyktatorów” w wystąpieniu przed Bramą Brandenburską (23 czerwca 1996) ma swą kontynuację w papieskim apelu „Zostawcie tę Bramę otwartą przez otwarcie waszych serc! Nie ma wolności bez miłości”.
To wszystko, co Polskę stanowi, zawierzał Panu Bogu. Nie lękał się. Ufnie przekraczał próg nadziei i podejmował wszystkie wyzwania, które niósł czas wielkich przemian kulturowych. W duchowym testamencie przejmujemy tamto dziedzictwo. Odpowiedzialni zarówno za etos polskiej „Solidarnosci”, jak i za tę duchową solidarność Europy, której uczył na początku swego pontyfikatu na placu Zwycięstwa i na błoniach krakowskich, w Częstochowie i w Gnieznie.
Mamy świadomość, że mówił za nas budując duchową jedność podzielonego świata. W 25 lat od tamtej rewolucji ducha trzeba szukać nowych zadań inspirowanych duchem „Solidarności”. Trzeba pamiętać, że Azji nadal miliony osób cierpią przemoc narzucaną przez komunistyczne władze zbudowane na tych samych zasadach, które służyły u nas do łamania praw człowieka. Pamiętając o solidarności z nimi nie wolno nam grzęznąć w małostkowych sporach, kto był pierwszy, kto bardziej odważny i które miejsce najbardziej zasłużone.
Wśród wyzwań, które należy podjąć w pejzażu globalnego świata, trzeba uwzględnić także bezkrytyczną fascynację konsumpcją i prawem zysku prowadzące obecnie do nowych błędów antropologicznych. Ich wyraz znajdujemy choćby u André Glucksmana, gdy formułuje on kulturowe przykazanie postmoderny, mówiąc: Homo sum: inhumani nihil a me alienum puto. „Nic, co nieludzkie, nie jest mi obce”. Przerabialiśmy już nieludzkie systemy zniewolenia i przemocy w tej części świata nawet zdecydowanie zbyt długo i zbyt często. Ich symbolem pozostaje Auschwitz i Kołyma. Dlatego też w obliczu nowych reform retoryki sławiącej kolejną rewolucję w kulturze powracamy do papieskiej antropologii ukazującej konkretny sens wartości, którymi są humanizm i godność, solidarność i wolność dzieci Bożych.
KAI/Wuj
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/192301-potrafil-wyzwolic-poczucie-robotniczej-godnosci-przewidywal-tez-upadek-komunizmu-rola-jana-pawla-ii-w-powstaniu-solidarnosci