Abp H. Hoser: nie wolno nam zaprzestać szukania prawdy o przyczynach katastrofy
Nie wolno nam zaprzestać szukania prawdy o przyczynach katastrofy pod Smoleńskiem - podkreślił biskup warszawsko-praski abp Henryk Hoser. Zaznaczył, że obowiązkiem Polaków jest nie tylko pamiętać o tych, którzy wówczas zginęli, ale przede wszystkim docenić ich wkład w kształtowanie naszego życia politycznego i społecznego.
„W tysiącletniej historii naszego kraju nie było podobnego wydarzenia, w którym zginąłby szef państwa wraz z tak dużym gronem ludzi stanowiących swego rodzaju kręgosłup organizmu państwowego” – stwierdził kaznodzieja.
„Musimy zdawać sobie sprawę, iż dochodzenie do prawdy o tym, co wydarzyło się cztery lata temu pod Smoleńskiem, może jeszcze długo dzielić Polaków, powodując ogromne zatrucie atmosfery społecznej” - mówił dalej arcybiskup.
Zaznaczył jednak, że nie zmienia to faktu, że „naszym obowiązkiem jest dołożyć wszelkich starań, aby prawdę tę odnaleźć”. Wynik podejmowanych wysiłków zależy jednak w dużej mierze od dobrej woli wszystkich, którym rzeczywiście na prawdzie zależy – zauważył biskup warszawsko-praski.
Powiedział również, że rocznica katastrofy pod Smoleńskiem i zbrodni katyńskiej jest dla nas także ważną lekcją w perspektywie zbliżających się wyborów.
„Nie wolno nam zapominać, że służba państwowa i społeczna wymaga ludzi, którzy nie szukają osobistej kariery w strukturach administracyjno-politycznych, ale rzeczywiście chcą zrobić coś dobrego dla narodu. Przykład życia tych, których wspominamy, jest więc wskazówką, aby głosować na ludzi najlepszej próby” – powiedział abp Hoser.
Kwiaty i znicze na rondzie Ofiar Katastrofy Smoleńskiej i na skwerze im. Lecha Kaczyńskiego, msza św. i marsz pamięci - w ten sposób szczecinianie upamiętnili ofiary katastrofy smoleńskiej w 4. rocznicę tragedii.
Liturgii w Bazylice Archikatedralnej w Szczecinie przewodniczył abp Andrzej Dzięga.
Posmutniałem, serce się ścisnęło, ale zdziwiony nie byłem. Jakby to było coś naturalnego, że w kontekście minionych wówczas dni i tamtej atmosfery, to się wydarzyło - wspominał metropolita szczecińsko-kamieński moment, gdy dowiedział się o katastrofie.
„Potem doświadczyliśmy tego wszystkiego, co działo się w kontekście szczególnych mechanizmów społecznego życia, które chce się nam pokazać jako zaprzeczenie Bożej drogi – kontynuował hierarcha. - Że to nie droga, tylko przypadek, epizod, wypadek, katastrofa, zdarzyło się, nie ma, koniec, zapomnieć, idziemy dalej” - mówił abp Dzięga.
Metropolita szczeciński wskazywał, że u Pana Boga wszystko jest drogą, wszystko jest ważne, wszystko trzeba pamiętać i wydobywać z tego naukę.
„O ilu sprawach powojennych albo wojennych mówią dziś wielcy tego świata ‘zostawmy to historykom, nie doszukujmy się prawdy’. Przecież dlatego tak naprawdę padła lustracja w Polsce. ‘Zostawmy to historykom’. Jakby chciano powiedzieć, że tu nie ma jednej prawdy, tu są różne prawdy, albo tu się nie da nazwać prawdy” - mówił abp Dzięga.
Arcybiskup podkreślił, że zawsze jest możliwość odkrywania, nazywania i poszukiwania prawdy.
„Dopóki jest chociażby jeden człowiek, który pyta o tę prawdę, który za nią tęskni, który jej szuka, dopóty ma prawo o tę prawdę pytać i wołać” - mówił abp Dzięga w 4. rocznicę katastrofy smoleńskiej.
Modlitwa w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej w warszawskiej archikatedrze
W intencji ofiar katastrofy smoleńskiej modlono się w warszawskiej archikatedrze św. Jana, podczas wieczornej Mszy św. Wierni uczestniczyli w liturgii nie tylko w kościele, ale też na placu Zamkowym, gdzie ustawiony był telebim. Modlitwie przewodniczył bp Antoni Pacyfik Dydycz z Drohiczyna.
Odwołując się do przeżywanego w Kościele Wielkiego Postu, bp Dydycz nazwał Smoleńsk współczesnym Ogrodem Oliwnym. To miejsce przypomina o cierpieniu i ukrzyżowaniu, ale przede wszystkim mówi o miłości, która przetrwa wszystko. Jak mówił emerytowany biskup drohiczyński, od czasu do czasu w dziejach ludzkości dają o sobie znać kolejne Ogrody Oliwne - miejsca zderzenia nienawiści z miłością. Takim ogrodem, według bp. Dydycza, jest las katyński i ziemia smoleńska, „zamiast oliwek porośnięta brzozami”.
To bolesna rocznica - mówił podczas homilii. Sam czas katastrofy według hierarchy został „dziwnie pogmatwany” a tych, którzy zginęli nazwał męczennikami.
Wspominając ostatnie cztery lata biskup stwierdził, że „wprowadzone zostało embargo na szukanie przyczyn katastrofy, zabroniono także myśleć o zamachu”, a według bp. Dydycza „trzeba szukać i brać pod uwagę każdą możliwość, nawet jeśli nie było zamachu”.
Mówiąc o ofiarach katastrofy, bp Dydycz stwierdził, że zaczęto ich oczerniać, zarzucać moralne słabości, nietrzeźwość, skutecznie wprowadzając zamieszanie. Jak mówił, nie brano pod uwagę cierpienia bliskich, którzy chcieli poznać prawdę. Do tej prawdy, jak podkreślił, ma także prawo cała nasza ojczyzna.
Zabroniono składania kwiatów przed rezydencją prezydencką, nie uszanowano krzyża. Czy możemy o tym zapomnieć? Powinniśmy o tym pamiętać! - apelował emerytowany biskup drohiczyński.
W modlitwie uczestniczyły rodziny oraz bliscy tragicznie zmarłych w katastrofie samolotu prezydenckiego, 10 kwietnia 2010 r.
Abp M. Jędraszewski: tylko pełne wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej da nam poczucie życia w wolnym kraju
Tylko pełne wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej pozwoli nam mieć poczucie, że żyjemy w naprawdę wolnym państwie – powiedział 10 kwietnia w katedrze łódzkiej abp Marek Jędraszewski. Wiceprzewodniczący Episkopatu Polski i metropolita łódzki przewodniczył tam Mszy św. w 4. rocznicę katastrofy smoleńskiej. W liturgii uczestniczyli także prawosławny biskup łódzko-poznański abp Szymon i ks. Marcin Undas z parafii luterańskiej w Zgierzu.
Łódzka katedra wypełniła się w samo południe tłumem wiernych, wśród których byli przedstawiciele władz samorządowych i państwowych, m.in. wojewoda Jolanta Chełmińska i przewodnicząca Rady Miejskiej Joanna Kopcińska. O rocznicy tragedii przypominały rozwieszone po dwóch stronach ołtarza listy ofiar katastrofy.
W homilii abp Marek Jędraszewski nawiązał do powieści „Bracia Karamazow” Fiodora Dostojewskiego, w której autor zawarł m.in. historię Wielkiego Inkwizytora. W trakcie jego opowieści padają religijne i polityczne pytania o wolność i zniewolenie (zwłaszcza umysłowe) człowieka.
Zdaniem kaznodziei także współcześnie nie brakuje swego rodzaju inkwizytorów – „prawdziwych władców ludzkich dusz i zniewolonych umysłów”.
„Dodajmy: umysłów zniewolonych na mocy własnej decyzji, gdyż opowiadających się za życiem «łatwym, lekkim i przyjemnym», a nie za wolnością domagającą się odwagi niezależnego i uczciwego myślenia. Wolnością, której fundamentem jest prawe sumienie, związane z gotowością pójścia pod prąd” – powiedział metropolita łódzki.
Dodał, że cynizm „nie chce otwarcie pokazywać swego przerażającego oblicza”.
„Lepiej jest tworzyć przekonanie, że wszystko jest dobrze, a na pewno przyjemnie. I że może być jeszcze przyjemniej. Byle tylko nie było miejsca na obiektywną, choć niekiedy trudną, bo wymagającą, prawdę” – kontynuował wiceprzewodniczący Episkopatu Polski.
„Patrząc na dzieje Chrystusa i na odsłonięty przez Dostojewskiego mechanizm zniewalania, odnosimy wrażenie, że to wszystko już było: ów przedziwny alians wyrachowanych polityków, ciasnych umysłowo fanatyków, sceptyków, tchórzy, zdrajców i cyników” – dodał.
Przypomniał następnie, że „przecież jeszcze przed Smoleńskiem robiono w naszych mediach wiele, aby obrzydzić i ośmieszyć wybranego bezpośrednio w sposób demokratyczny prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Robiono z niego pijaka i człowieka o niezbyt wysokich intelektualnych lotach. Po śmierci, przez krótki tylko moment można było mówić, że był to najbardziej wykształcony spośród prezydentów III RP, wysokiej klasy profesor i wspaniały dydaktyk, a przy tym niezwykle ciepły człowiek, kochający mąż i ojciec”.
Zdaniem mówcy, „obecnie – szczególnie w świetle wydarzeń dziejących się na Ukrainie – widać wyraźnie, że śp. Lech Kaczyński był także prawdziwym mężem stanu, który umiał nie tylko wnikliwie oceniać aktualną sytuację polityczną, ale także tworzyć adekwatne dla niej rozwiązania”.
„Współczesnym inkwizytorom chodziło o to, by nie było w Polsce zbyt wielu ludzi, którzy by się z nim jako głową państwa mogli utożsamić, a kiedy trzeba bronić. I to się im w dużej mierze udało. Dzisiaj natomiast dbają o jedno: by nie kultywować pamięci o prezydencie Lechu Kaczyńskim i pozostałych ofiarach tragedii smoleńskiej, bo byłaby to, jak szyderczo wyraził się jeden ze znaczących współczesnych polityków, budząca wstręt «nekrofilia»” – stwierdził abp Jędraszewski.
Równocześnie – dodał - pojawiały się głosy, że to właśnie prezydent jest odpowiedzialny za katastrofę, domagając się lądowania w Smoleńsku za wszelką cenę. „Później trzeba było stwierdzić, że to nieprawda. Ale nikt z tych, którzy szerzyli tę kłamliwą pogłoskę, nie uderzył się w piersi” – ubolewał kaznodzieja. I dodał, że boleśnie podważono także szacunek, jakim w narodzie cieszyła się armia, a gen. Błasikowi pośmiertnie zarzucono wpływanie na przebieg lotu do Smoleńska w stanie nietrzeźwym, co ostatecznie okazało się nieprawdą, za którą także nikt nie przeprosił.
Abp Jędraszewski stwierdził ponadto, że także przeprowadzona niedbale procedura identyfikacji ciał ofiar w Moskwie przyczyniła się do zwiększenia traumy wśród ich bliskich. Było to przejawem szyderstwa wobec tych, którzy jako najwyżsi przedstawiciele państwa polskiego udali się do Smoleńska, aby upomnieć się o pamięć o Katyniu w 70. rocznicę zbrodni dokonanej na polskich oficerach - podkreślił mówca. Zwrócił uwagę, że „tragedia tych ludzi, którzy cztery lata temu zginęli pod Smoleńskiem, stała się bolesnym przedłużeniem tragedii Katynia”.
„Stała się i trwa nadal. Teraz poprzez to, co można by raz jeszcze nazwać «odmową pamięci»” – wyjaśnił metropolita łódzki.
Zauważył, że odmowa ta „przyjmuje kształt głośnego i, niestety w wielu miejscach skutecznego, «nie» dla pomników i nazw ulic czy mostów, które pragnie obdarzyć się imieniem prezydenta Lecha Kaczyńskiego”.
„Jakżeż bolesne jest przy tym to, że owo «nie» płynie do społeczeństwa najczęściej ze strony środowisk, które prowadziły propagandę ośmieszania i wyszydzania Prezydenta jeszcze przed Smoleńskiem, a potem czynnie włączyły się w walkę z krzyżem w przestrzeni publicznej naszego narodu i państwa” – powiedział metropolita łódzki.
Na zakończenie wyraził nadzieję, że dzisiejsza modlitwa o łaskę Bożego miłosierdzia dla ofiar tragedii smoleńskiej będzie także modlitwą „o łaskę odwagi w dochodzeniu do prawdy i życia w prawdzie, o to, abyśmy nie dali się zniewolić przez wielorakie, symfoniczne kłamstwo, o pełne wyjaśnienie przyczyn tragedii smoleńskiej, bo przecież tylko pełne jej wyjaśnienie pozwoli nam mieć poczucie, że żyjemy w naprawdę wolnym państwie”.
„Bez tryumfu prawdy będą bowiem ciągle rosły między nami trudne do pokonania mury, a naszym nogom coraz bardziej będzie ciążył przeklęty łańcuch zniewolenia przez kłamstwo, sceptycyzm, relatywizm i cynizm” – zakończył swe kazanie abp Jędraszewski.
Bezpośrednio po homilii wierni usłyszeli pełną listę ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 r.
Na zakończenie Mszy św. zebranych pozdrowił ks. Marcin Undas, który przeczytał list od biskupa diecezji warszawskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego Jana Cieślara. „Do dzisiejszego dnia z bólem wracamy do tamtych wydarzeń, z ciężkim sercem wspominamy tamte dni. Wierzymy jednak w to, że ból towarzyszący pamięci jest potrzebny. Właśnie on tę pamięć konserwuje, odnawia i zmusza nas do pamiętania. Do końca czasów państwa polskiego 10 kwietnia będzie piętnem wypalonym na duszy narodu, jednoczącym go we wspólnej pamięci i żalu” - napisał bp Cieślar.
„Nasza wspólna modlitwa i nasza obecność - nas, modlących się i żyjących - przedłuża tę szczególną jedność śmierci, jaka miała miejsce 4 lata temu pod Smoleńskiem, gdy ginęli przedstawiciele duchowieństwa Kościoła prawosławnego, ewangelicko-augsburskiego i katolickiego” - powiedział na zakończenie abp Jędraszewski, dziękując duchownym innych wyznań za obecność w katedrze.
- rocznicę katastrofy smoleńskiej Kościół w Łodzi uczcił także 96 uderzeniami katedralnego dzwonu „Serce Łodzi”. Zaczął on dzwonić dokładnie o godz. 8.41.
Abp J. Kupny: Na ziemi jesteśmy tylko przechodniami
Na ziemi jesteśmy tylko przechodniami - podkreślił 10 kwietnia metropolita wrocławski abp Józef Kupny w czasie Mszy św., sprawowanej w intencji ofiar katastrofy prezydenckiego Tupolewa sprzed 4 lat.
Wezwał przy tym do zaprzestania kłótni i sporów. Eucharystię poprzedziło złożenie kwiatów pod tablicami upamiętniającymi Dolnoślązaków, którzy towarzyszyli wtedy prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu w drodze na uroczystości w Katyniu.
Kaznodzieja przywołał publikowane w mediach po katastrofie obrazy pustych gabinetów, w których pracowały osoby lecące Tupolewem.
„Wszystko wyglądało tak, jakby odeszli na moment, jakby za chwilę mieli tam wrócić i dalej pracować” - powiedział mówca i dodał: „Trudno nam było się pogodzić, że projekty nie zostały dokończone, że przygotowane kazanie nie zostało wygłoszone, że rozmowy się urwały. W takich chwilach dociera do nas, że kiedyś przygotuję kazanie, którego nie wygłoszę, że rozpoczniesz pracę, której nie dokończysz i tak naprawdę to wszystko jest poza naszą ludzką kontrolą”.
Metropolita wrocławski zaznaczył, że przekonanie, iż na ziemi jestem tylko pielgrzymem, jest bardzo cenne, chroni bowiem człowieka przed niewłaściwym przeżywaniem swojej doczesności.
„Gdy żyję ze świadomością, że tutaj jestem tylko na chwilę, wówczas dociera do mnie, że sensem mojego życia nie są walka, spory i kłótnie i że nie warto zasypiać ze świadomością, iż ktoś z mojego powodu płacze czy że swoją decyzją kogoś skrzywdziłem, nie warto kończyć dnia, nie będąc pogodzonym z tymi, z którymi może się spieraliśmy” – podkreślał abp Kupny w kazaniu.
Po Mszy św. z katedry kilkaset osób przeszło w marszu pamięci na wrocławski Rynek.
Warszawa: Pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej uczczono w Świątyni Opatrzności Bożej
Mszą św. w Świątyni Opatrzności Bożej uczczono pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej. Liturgii przewodniczył metropolita białostocki, abp Edward Ozorowski. Uroczystości odbyły się na zaproszenie Karoliny Kaczorowskiej, żony ostatniego prezydenta II Rzeczypospolitej, Ryszarda Kaczorowskiego.
Był to mąż prawdziwy, to znaczy prawy, uczciwy i szlachetny - mówił o Prezydencie Kaczorowskim abp Ozorowski podczas liturgii sprawowanej w Panteonie Wielkich Polaków.
Metropolita białostocki dodał, że toczące się śledztwo w sprawie katastrofy wywołuje mieszane uczucia. Według hierarchy, narosło tak wiele nieporozumień, że nawet przykro o nich mówić.
Arcybiskup odniósł się w homilii do pomówień i oskarżeń, które jego zdaniem potęgowały i nadal potęgują ból rodzin po starcie bliskiej osoby.
Rodziny wielu poległych w tej katastrofie do dziś nie mogą się uwolnić od przewrotnych języków oskarżycieli. Nie chodzi im wcale o poznanie prawdy, zachowują się tak jakby tylko chcieli bronić własnych interesów.
Dodał, że choć Prezydent Kaczorowski wolny jest od pomówień, to atmosfera tego, co po katastrofie się dzieje, jak gęsta mgła spowija jego rodzinę „i długo jeszcze trzeba będzie oddychać tym zainfekowanym powietrzem”.
Katastrofa Smoleńska, jak mówił abp Ozorowski, wstrząsnęła całym światem. Wydawało się też, że wszyscy Polacy ocknęli się z letargu i stali się miłośnikami Ojczyzny. Abp Ozorowski dodał, że z czasem to, co chwilowo ludzi jednoczyło, zaczęło ich dzielić.
Zdaniem hierarchy, zbyt łatwo usprawiedliwiamy dzisiaj istnienie podziałów. Skutkiem tego, to co na początku dla wszystkich było wstrząsem, powoli przechodzi w wyciszenie a większość żyje według schematu „było minęło, żyjmy dalej”. Jak zauważył, problemów jest ciągle wiele - bezrobocie, ubóstwo, brak pewności o przyszłość. Wobec takich problemów, patriotyzm i wzniosłe idee schodzą na dalszy plan. Na pierwszy z kolei wychodzi utrzymanie rodziny, zdobycie dla dzieci odpowiedniego wykształcenia.
Mało kto przejmuje się tym, że Polska się wyludnia, że do jej praw wpisuje się zarządzenia przeciwne człowiekowi, rodzinie i państwu. Wg abp. Ozorowskiego, indywidualnie ludzie potrafią odróżniać co jest dobre a co złe, ale społecznie za mało jest ciągle takich, którzy postawią tamę złu i opowiedzą się za dobrem.
Skutkiem tego, jak mówił, wstrząs spowodowany katastrofą smoleńską słabnie i przechodzi w zapomnienie. Jedynie rodziny poległych wiedzą, że to, co się dzieje jest dla nich krzywdzące.
Abp Ozorowski przypominał podczas homilii, że wolność państwa nie sprowadza się do posiadania własnych granic. Wolność to także to, co czynimy w ich obrębie. Jak dodał, fundamentem wolności jest prawda i miłość, a co za tym idzie, poszanowanie drugiego człowieka i wspólne zwracanie się ku Bogu.
Potrzeba nam ciągle trzymać się Ewangelii. Jezus nie obiecywał łatwego życia, ale kierował wzrok poza horyzont życia ziemskiego. Jako jego uczniowie mamy żyć Jego wskazaniami w życiu indywidualnym i państwowym, inaczej bowiem pójdziemy błędną drogą - mówił ordynariusz białostocki.
Przywołując słowa Jana Pawła II „nie pragnijmy takiej Polski, która by nas nic nie kosztowała”, apelował o wierność Chrystusowi.
Na zakończenie uczestnicy liturgii na czele z żoną Prezydenta Kaczorowskiego, złożyli kwiaty przy kryptach Ofiar Katastrofy Smoleńskiej.
Kard. Nycz: bliscy ofiar katastrofy smoleńskiej mają prawo stawiać trudne pytania
Ci, którzy stracili najbliższych w katastrofie smoleńskiej, mają prawo stawiać trudne pytania nawet cztery lata po tym wydarzeniu. Gorzej, gdy stawiają je ci, którzy nie powinni tego robić w tej konkretnej sytuacji – mówił w czwartek 10 kwietnia kard. Kazimierz Nycz w kaplicy Pałacu Prezydenckiego, gdzie przewodniczył Mszy św. w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej.
W Mszy św. uczestniczył prezydent Bronisław Komorowski z małżonką Anną oraz prezydenccy ministrowie i inni pracownicy Kancelarii Prezydenta RP. Obecne były rodziny pracowników Kancelarii, którzy zginęli pod Smoleńskiem. Przybyli bliscy m.in. Jolanty Szymanek-Deresz, Władysława Stasiaka oraz prezydenckiego kapelana ks. Romana Indrzejczyka. W Mszy św. uczestniczyła ponadto Karolina Kaczorowska, wdowa po ostatnim prezydencie RP na uchodźstwie Ryszardzie Kaczorowskim, który również zginął 10 kwietnia 2010 roku.
„Stajemy w czwartą rocznicę katastrofy smoleńskiej, aby modlić się za tych, którzy w niej zginęli oraz w intencji tych, którzy stracili w niej swoich bliskich. Nasza modlitwa w tym miejscu jest naszym obowiązkiem” – mówił kard. Kazimierz Nycz we wstępie do Mszy św.
Jak dodał, ci, którzy pracowali w Kancelarii Prezydenta i zginęli cztery lata temu w katastrofie, byli w służbie państwa polskiego, służyli mu sercem i miłością do Ojczyzny, a łączy ich zarówno to miejsce, kaplica i Pałac Prezydencki, jak i osoba śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
W homilii metropolita warszawski, nawiązując do dzisiejszego czytania o wskrzeszeniu Łazarza, pytał, „któż z nas nie przeżył w swojej rodzinie, w gronie swoich bliskich i przyjaciół odejścia człowieka bliskiego”.
Jest to odejście bolesne zwłaszcza wtedy, kiedy jest niespodziewane – tłumaczył.
Dalej przypomniał, że „człowiek dotknięty bólem cierpienia czasem ma prawo mówić rzeczy do Boga i człowieka, które są wyrzutem, bólem wyrzuconym z siebie”, ale Bóg tego nie potępia. Czasem wydaje się też człowiekowi, że „Bóg przychodzi za późno, że nie było Go wtedy, kiedy powinien być”, jednak „jest to tylko nasze ludzkie spojrzenie”. - Pan Jezus wiedział co robi w tej konkretnej sytuacji i Pan Bóg wie, co robić w każdej sytuacji – przekonywał kaznodzieja.
Cztery lata temu ci, którzy w katastrofie smoleńskiej stracili najbliższych, też mieli prawo powiedzieć słowa, które Marta wypowiedziała do Jezusa [„Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”] – zaznaczył hierarcha.
Pan Bóg przyjmuje te słowa, nawet jeśli są wypowiadane rok, dwa, trzy, cztery po tym wydarzeniu; jeżeli padają z ust ludzi, którzy stracili najbliższych, który ucierpieli i przeżywają ból jeszcze dzisiaj; nawet wtedy, gdy stawiają pytania czasem kłopotliwe, trudne. Powinniśmy je zrozumieć i przyjąć – wyjaśnił kard. Nycz.
„Gorzej jest, gdy te pytania i wątpliwości stawiają ci, którzy nie powinni ich w tej konkretnej sytuacji stawiać” – podkreślił kard. Nycz.
Kiedy dziś modlimy się za zmarłych, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej i za ich rodziny, to chcemy ich przyprowadzić do tego miejsca, w którym Jezus powiedział: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie” – powiedział metropolita warszawski.
Mszę św. w kaplicy Pałacu Prezydenckiego koncelebrowali: kapelan Prezydenta RP ks. ppłk. Krzysztof Kacorzyk, b. krajowy kapelan myśliwych ks. Konstanty Kordowski oraz ks. Matteo Campagnaro, sekretarz kard. Kazimierza Nycza.
Po Eucharystii prezydent Bronisław Komorowski spotkał się z rodzinami ofiar katastrofy.
KAI/Skaj
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kosciol/190946-kosciol-jak-zawsze-z-narodem-w-4-rocznice-tragedii-biskupi-w-bezprecedensowy-sposob-jednoznacznie-wsparli-polakow-domagajacych-sie-prawdy-o-tym-co-zdarzylo-sie-w-smolensku