Na okładce wrześniowego miesięcznika Instytutu Pamięci Narodowej wstrząsająca scena egzekucji. Samotny człowiek stoi przed wymierzonym w niego karabinem. Patrzy prosto w lufę. To chwila przed śmiercią. Dookoła leżą zabici ludzie. To scena rozstrzelania księdza Piotra Sosnowskiego koło Tucholi, jedna z licznych egzekucji jakie przeprowadzili Niemcy na ludności cywilnej już we wrześniu 1939 roku. Były to największe zbrodnie dokonane już na początku wojny na terenach Pomorza i Kujaw. Określa się je teraz zbiorczo nazwą „zbrodnia pomorska”, bo miała jednolity i zorganizowany charakter usuwania i likwidacji ludności polskiej z terenów, które Niemcy nie tylko wcielali do Rzeszy, ale i uważali za całkowicie swoje. Ofiary szły w dziesiątki tysięcy. Najbardziej znanym miejscem takich egzekucji jest Piaśnica koło Wejherowa, ale odkrywa się nadal nowe, podobne miejsce i cmentarzyska na Kujawach w rejonie Bydgoszczy, co może wiązać się z tzw. Krwawą Niedzielą w Bydgoszczy 3 września, wydarzeniami które mogły być niemiecką prowokacją, a skończyły się egzekucjami Polaków.
Mimo, że niemieckie zbrodnie wojenne są ogólnie znane, to tajemnica zbrodniczości niemieckiej pozostaje właściwie niewyjaśniona. Niemcy robili dokumentację fotograficzną i filmową swych zbrodni, jak na tym drastycznym zdjęciu, które opisuję. Po co, dlaczego? Widać, że nie obawiali się niczego i nie wstydzili. Zatem w poczucia nie tylko pewności zwycięstwa, ale i w słuszności swojej – czego – misji wojennej, zdobywczej? Swego panowania nad światem? Nie wiedzieli jeszcze, że dokonują zbrodni ludobójstwa?
W tym numerze „Biuletynu IPN”, poświęconym stratom polskim w II wojnie i osobnej akcji IPN „Straty osobowe i ofiary represji pod okupacją niemiecką w latach 1939-1945” (program Straty.pl), historyk Tomasz Ceran, autor książki „Zbrodnia Pomorska” oblicza, że na podstawie dokonanych już ekshumacji i badań liczba jej ofiar może wynosić od 20 do 30 tysięcy (przedtem obliczano, że było to więcej; w Piaśnicy to kilkanaście tysięcy ofiar). Podobne zbrodnie na Podlasiu i Mazowszu opisują kolejne artykuły w tym numerze. Natomiast dużo mniej znane u nas są jawne zbrodnie dokonywane w obozach w Niemczech na więźniach i wywiezionych Polakach. Wstrząsające są dwa artykuły o losach polskich kobiet wywiezionych do obozów i zakładów pracy. Były to w szczególności obozy położnicze i aborcyjne jak w Waltrop-Holthausen, gdzie dokonywano aborcji lub selekcji dzieci według kryterium rasowego. Według niemieckiego rozporządzenia z 1943 roku „w sprawie traktowania ciężarnych robotnic obcokrajowych oraz dzieci urodzonych z tych robotnic”, trzeba było zgłaszać każdy przypadek ciąży urzędom Jugendamt (istnieją do dzisiaj!). „Dzieci ‘wartosciowe rasowo’ podlegają adopcji, ‘bezwartościowe rasowo’ niemowlęta wraz z matkami miały być usunięte” – pisze autorka jednego z tych artykułów. Obliczyła ona, że na prawie 400 placówek w Niemczech, gdzie przetrzymywano takie dzieci, w ponad 180 znajdowały się dzieci polskie. Podlegały adopcji czyli zniemczeniu lub aborcji, eksterminacji razem z matkami.
Zamiast komentarza przytaczam słowa Rudolfa Lemkina, twórcy prawnego pojęcia ludobójstwa (genocide), które kończą artykuł Tomasza Cerana: „Ludobójstwo popełnione na narodzie oznacza w praktyce zagładę jego kultury, a tym samym zubożenie jego cywilizacji światowej. (…) Kiedy morduje się naród, ginie też jego kultura. Martwi nie stworzą literatury. Życie narodu trwa w jego kulturze, kiedy zakończy się życie jednostek”. Już w 1944 roku Lemkin zauważał, że „jest zbyt późno na naprawienie krzywd, jako że po wyzwoleniu takie grupy ludności w najlepszym razie otrzymają reparacje, nie mają jednak szans na odbudowę wartości, które zostały zniszczone nieodwracalnie, takich jak życie ludzkie, skarby sztuki i archiwa historyczne”.
A co, jeśli w gorszym przypadku nie otrzymają nawet reparacji?
Niemcy nie mogą pozbyć się odpowiedzialności nie tylko za wywołanie wojny światowej, zniszczenie Europy, zbrodnie podboju i ludobójstwa, pozostają także odpowiedzialni za to, że w wyniku tej wspólnej od początku z Rosją sowiecką wojny - w całej wschodniej Europie zapanował na dziesięciolecia totalitarny komunizm sowiecki i to, że jego również nieodwracalne skutki odczuwamy do dziś. Dlatego domaganie się reparacji wojennych nie jest jakąś mrzonką czy odwetem, jak to przedstawiają rządzący dziś w Polsce politycy, którzy powołują się z jednej strony na przedawnienie prawne, jakby tytułem polskiej rezygnacji z roszczeń wojennych na rzecz tylko NRD (!) był jakiś artykuł w „Trybunie Ludu” z 1953 roku, gdy nie było nawet żadnych oficjalnych na ten temat dokumentów niesuwerennego państwa PRL. Z drugiej zaś strony politycy ci opowiadają o jakimś nowym patriotyzmie (chyba właśnie nie polskim) i potrzebie realizmu i szczerości (po raz pierwszy) wobec społeczeństwa. Na pewno trudno będzie uwierzyć w szczerość zapewnień, że działają rzeczywiście w polskim interesie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/740706-exlibris-poniemiecki
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.