84 lata temu Niemcy zamordowali jednego z największych świętych naszych czasów. O. Maksymilian ocalił życie Franciszka Gajowniczka, współwięźnia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Ojciec Kolbe, człowiek który wielkością, duchową głębią i wizjonerstwem przewyższał wielu wybitnych, rozsławiając Polskę na świecie, dziś spychany jest przez ludzi Donalda Tuska na margines pamięci. Symboliczne, że Karol Nawrocki, który przez lata toczył sądową batalię o należne o. Maksymilianowi miejsce w Muzeum II Wojny Światowej, jest od dwóch tygodni prezydentem Polski. Zapowiada walkę o pamięć historyczną i prawdę o niemieckich zbrodniach. Symboliczna jest też walka, która toczy się o polską i katolicką tożsamość. Taki sam bój toczył św. o. Maksymilian. 100 lat temu bolszewicko-masońska nawała próbowała zniszczyć polską duszę. Ojciec Kolbe wiedział, jak z nimi walczyć – wiernością Panu Bogu, zawierzeniem Matce Bożej oraz tworzeniem mediów, niosących prawdę i formujących postawę. Ale szczególnie mocno wybrzmiewa dziś inne jego napomnienie: „Cóż powiedzieć o narodzie, który płaci za własne poniżenie”?
Heroiczna ofiara
Św. o. Maksymilian Maria Kolbe poświęcił swoje życie za współwięźnia Franciszka Gajowniczka. 29 lipca 1941 r, podczas apelu w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz, Gajowniczek – wraz z 10 innymi – został wytypowany na śmierć głodową w odwecie za ucieczkę jednego współwięźnia z ich bloku. O. Maksymilian wyszedł z szeregu i oświadczył: „Ich will sterben für ihn” (Chcę umrzeć za niego). - Kim jesteś - zapytali Niemcy. – Jestem polskim księdzem katolickim - odparł o. Kolbe, wiedząc jak źle Niemcy traktują polskich kapłanów. Skazanych zaprowadzono do bloku śmierci, rozebrano do naga i zamknięto w piwnicy. Franciszek Gajowniczek przeżył wojnę i zmarł w 1995 r.
O. Maksymilian konał w potwornych mękach w bunkrze głodowym. Gdy po 2 tygodniach okazało się, że wciąż żyje, 14 sierpnia 1941 r. Niemcy dobili go śmiertelnym zastrzykiem z fenolu. Na kilka tygodni przed śmiercią przypominał, że „Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość”. Podczas pobytu w Auschwitz cały czas sprawował kapłańską posługę: podtrzymywał na duchu, spowiadał, głosił kazania i potajemnie sprawował Msze święte. Do swoich towarzyszy powtarzał: „ufajcie Niepokalanej, wy młodzi żyć będziecie. Ja obozu nie przeżyję, ale wy będziecie uratowani”.
Bohaterskie życie i z walka ateizacją
Szkoda, że większość z nas kojarzy św. o. Maksymiliana wyłącznie z jego bohaterskiej śmierci. A przecież równie bohaterskie było jego życie. Podejmował odważne dzieła, walcząc ze złem, ateizacją, demoralizacją, niszczeniem Kościoła i rodziny. Jako młody zakonnik dostrzegał dokładnie te same problemy, które reaktywowane są dzisiaj.
W roku 1917, podczas gdy I wojna trawiła świat, masoneria zawzięcie zwalczała Kościół. Wolnomularze, obchodzący wówczas 200-lecie istnienia, zapowiadali że działalność masonerii wkracza w „trzeci etap”, którego celem jest ostateczna rozprawa z Kościołem katolickim i stworzenie nowego, międzynarodowego społeczeństwa. Mówiono o uruchomieniu nowego programu, mającego zniszczyć Kościół – nie dysputą i argumentacją, lecz konsekwentnym psuciem obyczajów. W październiku 1917 r. ulicami Rzymu przeszła masońska demonstracja, będąca parodią katolickiej procesji. Rozdawano ulotki z napisem: „Szatan będzie rządził w Watykanie, a papież będzie jego gwardią szwajcarską”. Młody franciszkanin - o. Maksymilian – przebywający na studiach w Rzymie, widział to z bliska. Wstrząśnięty, postanowił stworzyć organizację, która da temu duchowy odpór.
16 października 1917 r. powołał siedmioosobową grupę „Militia Immaculatae” - Rycerstwo Niepokalanej, które miało przeciwstawić się narastającym siłom zła. Po powrocie do Polski stworzył Niepokalanów – przyklasztorne wydawnictwo, które za pomocą najnowocześniejszych środków przekazu, miało budzić uśpione umysły, informować, edukować i formować – duchowo, obywatelsko, patriotycznie. Św. Maksymilian nie poprzestał na działaniach w Polsce. Z czasem założył drugi Niepokalanów w Japonii, a jego dzieło rozrastało się na cały świat i rośnie do dziś. Rycerstwo Niepokalanej gromadzi ludzi w 46 krajach na pięciu kontynentach. „Rycerz Niepokalanej ” ukazuje się w ponad 20 językach.
Siła mediów
Św. O. Maksymilian doskonale rozumiał zagrożenia. Podkreślał, że „jeśli nie będziemy mieli mediów katolickich, będziemy mieli puste kościoły”. Pod Warszawą stworzył potężny ośrodek medialny, którego świetności dziś nie jest w stanie powtórzyć żadne wydawnictwo. W szczytowym okresie działalności franciszkanie wydawali w Niepokalanowie kilka miesięczników. „Rycerz Niepokalanej” miał 1 mln egzemplarzy nakładu. „Mały Dziennik” – najbardziej popularna gazeta codzienna w latach 30. XX w. miała nakład 300 tys. egzemplarzy.
O. Kolbe był kapłanem jednoznaczności. Nazywał niepokojące zjawiska po imieniu. Podczas jednego ze zjazdów katolików mówił tak:
Cóż powiedzieć o narodzie, który płaci za własne poniżenie? Nie znajduję na to nazwy! A ta hańba ciąży na katolikach, obrażanych ciągle przez tysiące dzienników. Te pisma, które katolików bezwstydnie wyszydzają, drukuje się dla nas, katolików! Nie posyła się ich jednakże anonimowo w rodzaju paszkwilów, ale my sami je zamawiamy i za nie płacimy. Czyż można być więcej ślepym wobec tak groźnego niebezpieczeństwa?! A ta ślepota nasza staje się wprost zbrodnią, skoro się nie tylko przeciw temu niebezpieczeństwu nie bronimy, ale trzymając i czytając złe pisma, za obrazę i wyszydzanie wiary płacimy!
Niezgoda na ateizację
Ani jedno zdanie nie straciło na aktualności. Dziś toczy się dziś ta sama gra, co przed stu laty. Ta sama próba zdemoralizowania społeczeństwa, zniszczenia więzi, co wtedy. Bolszewicy dobrze wiedzieli przecież, że Kościół można zniszczyć tylko „zepsuciem obyczajów”. O. Kolbe apelował więc w 1925 roku na łamach „Rycerza Niepokalanej”:
Rozglądając się naokół widzimy zastraszający wprost zanik moralności, zwłaszcza wśród młodzieży, a nawet powstają związki – iście piekielne – mające w programie zbrodnię i rozwiązłość – członkowie to owego związku popełnili głośne w Wilnie morderstwo profesora przy egzaminach. Kina, teatry, literatura, sztuka kierowane w wielkiej części niewidzialną ręką masonerii, zamiast szerzyć oświatę, gorączkowo pracują w myśl uchwały masonów „My Kościoła katolickiego nie zwyciężymy rozumowaniem, ale zepsuciem obyczajów”.
Wszystko to już było. Cokolwiek przedstawiane jest jako trend nowoczesności, a uderza w godność i wolność człowieka, wielokrotnie przelało się przez wieki i wciąż wraca. Pewnie stąd to potężne uderzenie w pamięć, wymazanie z historii wydarzeń, z których można by wyciągać wnioski.
Niemcy wymordowali polskich bohaterów i świętych
Św. Ojciec Maksymilian to jeden z tych, którzy Mocą Bożą pomagali zmieniać oblicze ziemi. Gdyby nie zamordowali go Niemcy, pewnie łatwiej byłoby Polakom iść przez powojenną noc sowieckiej okupacji. Tym bardziej należy krzewić pamięć o tym wielkim Polaku, wielkim świętym, męczenniku. I tym bardziej rozliczać niemieckie zbrodnie, wołając o dziejową sprawiedliwość oraz naprawienie win, także w wymiarze materialnym. Bo przecież Rzeczpospolita byłaby dziś w zupełnie innym miejscu, gdyby nie to bestialskie zniszczenie, rozgrabienie i wymordowanie 6 mln Polaków. I wciąż wracają słowa św. Maksymiliana, tym razem w kontekście polityki historycznej oraz działań politycznych podporządkowanych oczekiwaniom Niemiec: „Cóż powiedzieć o narodzie, który płaci za własne poniżenie”? Walka o suwerenność, o prawdę historyczną jest obowiązkiem, tych którzy zostali. Obowiązkiem jest też pamięć i zachowanie tożsamości. Nie trzeba szukać sposobów na to, jak to przeprowadzić. Wielcy patrioci zrobili to już przed nami. Właśnie tacy, jak św. ojciec Maksymilian. Wystarczy to z nich wyczytać i przyjąć.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/737746-o-kolbe-zamordowali-niemcy-kto-chce-by-o-tym-zapomniano
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.