Z okazji 82. rocznicy Rzezi Wołyńskiej Krzesimir Dębski udzielił wywiadu, w którym opowiadał jak jego rodzice cudem przetrwali ukraińskie ludobójstwo przeprowadzone na Polakach w czasie II wojny światowej. Jego dziadkowie niestety zostali zabici. Wybitny kompozytor przyznał, że po latach patrzył w oczy ich morderców. „Zamordowane były kobiety, staruszkowie i dzieci. Nie ma, jak to ukraińskie środowiska nacjonalistyczne mówią, że to była symetryczna wojna, symetryczna wymiana. Nie” - mówił muzyk.
Krzesimir Dębski opisał tragiczne losy Polaków, ich relacje, a także relacje samych Ukraińców w wydanej w 2016 roku książce pt. „Nic nie jest w porządku: Wołyń - moja rodzinna historia”.
W wywiadzie dla Radia Wnet muzyk dociekał pierwszych symptomów konfliktu polsko-ukraińskiego i katalizatorów jego wybuchu z tak złowieszczym skutkiem.
Kresy się polonizowały, można powiedzieć, że w XIX wieku i wcześniej też, oczywiście. Przepraszam, nie chcę obrazić w ogóle narodu ukraińskiego, ani historii ukraińskiej, ale tak się stało, że Polacy, którzy byli katolikami w większości, stali się ludźmi nowocześniejszymi niż np. prawosławni, niż Rusini, niż mieszkańcy, wywodzący się ze wschodu
— mówił.
Był opór taki przed nowościami, przed wynalazkiem. Prawosławie troszeczkę ma w sobie taką konserwatywność, prawda? I na przykład wielkim był konfliktem, Sławoj Składkowski, który Sławojki wprowadzał. (…) I to było wszystko przyjmowane z wielkimi oporami, a szczególnie właśnie wśród Rusinów, wśród Ukraińców, którzy uważali, że niszczy się w ten sposób, przepraszam, ale zapaleni nacjonaliści, tacy ukraińscy działacze, pisali, że to godzi w prawdziwą substancję kulturową ruskiego, ukraińskiego chłopa, człowieka
— dodał.
„Bakcyl zła”
Krzesimir Dębski mówił też o Krwawej Niedzieli, czyli dniu 11 lipca 1943 roku, kiedy nastąpiła kulminacja eksterminacji ludności polskiej przez Ukraińców.
Stało się tak, że po prostu zaatakowano w jedną niedzielę, 11 lipca i potem też były późniejsze [ataki - red.], co niedzielę, kiedy Polacy chodzili do kościołów. Ze wsi do kościoła. Tak, bo trzeba wiedzieć, że to był teren pusty już wtedy, po I wojnie światowej. Front I wojny światowej stał właśnie na Wołyniu, od Północy, od Dźwiny do Karpat. I to trwało lata. Żadne zaopatrzenie, żadna pomoc, tylko żołdactwo, jeszcze do tego jacyś i z jednej strony, z drugiej, z trzeciej strony i plus anarchiści czerwoni, no i rewolucja październikowa też to wszystko spowodowała
— ocenił.
Na uwagę prowadzącego, że fakty historyczne „stały się pożywką dla nacjonalizmu”, Dębski podkreślał wcześniejsze zło, wywołane gwałtownymi wojnami i konfliktami politycznymi z początku XX wieku.
Dla wszystkiego, dla odrodzenia się złego. Zła w absolutnej postaci. W czasie pierwszej wojny światowej to ludzie już bardzo stali się obojętni na śmierć, na pomaganie, na jakieś ratowanie się, na solidarność międzyludzką. Straszliwe czasy. Ten bakcyl zła, zbrodni już był na tamtych terenach. I wcześniej, w czasie wojny, i potem właśnie ten krótki czas Polski przedwojennej
— zaznaczył.
Ukraiński nacjonalizm
Kompozytor skomentował też sprawę ekshumacji ofiar ludobójstwa na Wołyniu.
Ukraińcy twierdzą, że ekshumacje nie mogą się odbyć, bo obie strony były winne. No niestety - to nie jest prawda, ponieważ sytuacja na Wołyniu była taka w tym właśnie 1943 roku, a już w 1939 roku się zaczęło, że młodzi mężczyźni powołani byli do Wojska Polskiego. W tym też Ukraińcy, którzy byli często w porządku, będąc w wojsku. Potem inni Ukraińcy dobijali rannych z polskiego wojska, czasami też Ukraińców, którzy byli w tej armii. (…) W zasadzie nie było w ogóle mężczyzn w związku z tym
— tłumaczył.
Artysta zaprzeczył narracji ukraińskich środowisk nacjonalistycznych, głoszących, że Rzeź Wołyńska była „wojną symetryczną”
Zamordowane były kobiety, staruszkowie i dzieci. Nie ma, jak to ukraińskie środowiska nacjonalistyczne mówią, że to była symetryczna wojna, symetryczna wymiana. Nie. Nie było mężczyzn, więc nie mogło być żadnej wojny. Były nieliczne punkty oporu typu, samoobrona, gdzie się Polacy, uciekając przed mordami, gromadzili w większej ilości. Niestety, okazuje się, że te wszystkie ekshumacje, które były już, pokazują jasno, że było to ludobójstwo na bezdomnych ludziach, na resztkach Polaków, którzy tam jeszcze zostali
— podkreślił.
Krytycznie widzi on też wpływ nacjonalistycznej narracji na współczesną ukraińską edukację.
Ta nieprawda, która się konserwuje w ukraińskim społeczeństwie, ciągle jest coraz większa, bo przez ostatnie lata oświatą zarządzały na Ukrainie najmniejsze partie, najmniejsze ugrupowania polityczne. Wiadomo, jak rząd koalicyjny, ty to, ty to, a wy to dostaniecie historię. No i okazuje się, że to byli nacjonaliści, którzy swój straszny nacjonalistyczny czad wtłaczają dzieciom w szkole podstawowej, w szkołach pierwszego stopnia. Wszyscy tam dostają narrację nacjonalistyczną. Taka narracja w żadnym kraju nie ma prawa bytu. To kraj nacjonalistyczny. (…) Ukraińcy tego nie chcą zrozumieć, niestety
— zauważył.
Wstyd dla Ukrainy
Krzesimir Dębski zwrócił uwagę, że bardzo duża część Ukraińców nie ma w ogóle możliwości dowiedzenia się prawdy o ludobójstwie na Wołyniu.
Mnóstwo już książek polskich napisano na te tematy. Ukraińskich właściwie naprawdę to nie ma. Opisują jakieś tam kwestie, ale to są zawsze niedopowiedzenia (…) Tu nie można nawet usłyszeć prawdy. Czy Ukraińcy piszą o udziale ich strasznych jednostek nacjonalistycznych w Powstaniu Warszawskim? To są tematy, które w ogóle nie są nawet ruszone przez Ukraińców. Ja nie spotkałem jeszcze Ukraińca, młodego, starszego, a którzy są w Polsce, by przeczytał Banderę. Jakieś pisma, manifesty. Oni wielbią kogoś, kogo w ogóle nie znają
— powiedział.
To jest wstyd i hańba i jak się otworzy to, co napisał Bandera i inni, że to są rzeczy, które trzeba byłoby - żeby nie było złych konotacji z niemieckimi paleniami książek - że natychmiast zniszczyć, schować, bo to jest wstyd dla narodu ukraińskiego. To jest wstyd intelektualny, wstyd moralny i wstyd w ogóle, który powinien być najczęściej opracowany, wskazany, że to była głupota i natychmiast przede wszystkim elementy tego myślenia natychmiast wycofać ze szkolnictwa, z życia publicznego
— uzupełnił Dębski.
Zaczadzeni Banderą
Kompozytor odniósł się także do obecnej wojny rosyjsko-ukraińskiej
Nawet jak teraz mamy telewizji obrazki z pogrzebów młodych Ukraińców, którzy zginęli na wojnie i są uchowani na Cmentarzu Łyczakowskim. Tam powiewa las czarno-czerwonych flag, czyli nacjonalistycznych. Nie ukraińskich. Ich tam nie ma, bardzo mało się widzi
— zauważył.
Już wszyscy młodzi ludzie są po prostu zaczadzeni tym nacjonalizmem. I to jest bardzo niekorzystne dla narodu ukraińskiego, bo to właśnie propaganda putinowska wykorzystuje, że to są przecież nacjonaliści, to są faszyści, a w rosyjskim słowniku faszysta to jest najgorszy już, jaki może być
— podsumował Krzesimir Dębski.
CZYTAJ TEŻ:
maz/Radio Wnet
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/734781-debski-ws-rzezi-wolynskiej-zaczadzeni-nacjonalizmem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.