Taka była rozmowa o tym, kto największym u nas jest artystą? To nie moje pytanie, to pytanie Norwida z jego poematu „Promethidion”, nieco zmienione, gdzie pada prosta odpowiedź, że to oczywiście Chopin, a także wielcy poeci XIX wieku. Można by to pytanie rozszerzyć na całą literaturę i na wiek następny. Najważniejsze dokonania w polskiej literaturze należą właśnie do poetów, ale ważna byłaby także proza, która zaświadcza zarówno o ludziach, jak i o szerszej rzeczywistości i polskich perypetiach z losem. Z tym różnie bywało. Na początku XX wieku mieliśmy zestawienie dwóch typów czy kierunków prozy, dwóch osobowości autorskich Żeromskiego i Reymonta – wyniknął z tego nawet swego rodzaju pojedynek literacki o nagrodę Nobla. Ich zamierzenia były ogromne i poważne: saga chłopska Reymonta (przedtem równie epicki obraz narodzin kapitalistycznego miasta Łodzi), i rozrachunek z zaborczą przeszłością po odzyskaniu niepodległości i odbudowie państwa w „Przedwiośniu” (Żeromski był także autorem krótkiego utworu „Na probostwie w Wyszkowie”, zakazanego w PRL, o gotowym już rządzie bolszewickim przed Bitwą Warszawską 1920 roku). Kontynuowali oni na swój sposób tradycję Prusa, Sienkiewicza, Orzeszkowej.
Później była, owszem ambitna proza społeczna i polityczna Kadena Bandrowskiego czy Andrzeja Struga, ale jest ona dziś trudno czytelna i będzie znana raczej już tylko historykom literatury. Podobnie trudna okaże się proza nowoczesna dwudziestolecia międzywojennego: Witkacego, Schulza, Gombrowicza, choć są oni obecne bardzo propagowani. Są to niewątpliwie pisarze wybitni, ale nie sądzę, by byli szerzej i z pełnym zrozumieniem czytani. Nie pomoże im wpychanie do lektur szkolnych, bo ich czytanie należy raczej do kulturalnego snobizmu, pozostaną bardziej pisarzami elitarnymi, ich utwory mają charakter wysoce intelektualny, subiektywny, wysublimowany formalnie, wymagający pewnego przygotowania literackiego. Przedstawiają świat wewnętrznych przemyśleń autorskich, wizji i wyobrażeń już specyficznie indywidualnych.
Literatura epicka od Mickiewicza do Czarnyszewicza
W tej sytuacji jedynym utworem o szerszym widnokręgu epickim, o szerszej rzeczywistości polskiej, o dziejach większej zbiorowości ludzkiej pozostaną „Noce i dni” Marii Dąbrowskiej, symboliczna historia przetrwania podczas zaborów polskiego ziemiaństwa pod koniec XIX wieku i nadchodzącego razem z wybuchem I wojny światowej jego zmierzchu. To właśnie kontynuacja tradycji Orzeszkowej z „Nad Niemnem” czy „Rodziny Połanieckich” Sienkiewicza. Dąbrowska (właśnie mija 60 lat od jej śmierci) próbowała później kontynuować swój epos po wojnie w książce „Przygody człowieka myślącego”, we fragmentach doprowadziła rzecz do końca II wojny, ale musiała na tym poprzestać w cenzuralnych warunkach PRL. Nawiasem mówiąc, podobny epos tyle że mieszczański, a nie ziemiański pt. „Krauzowie i inni” napisała w tym samym czasie co Dąbrowska zapomniana dziś zupełnie pisarka Herminia Naglerowa ze Lwowa. Nie mogła go kontynuować, bo po wybuchu wojny Sowieci wywieźli ją do Kazachstanu. Udało się jej wyjść stamtąd z Armią Andersa i już na emigracji napisała wspomnieniowe „Kazachstańskie noce” i swego rodzaju cykl powieści więziennych „Za zamkniętymi drzwiami, Wierność życiu” o śledztwach i więzieniach sowieckich.
Po wojnie literatura mogła powstawać w sposób nieskrepowany jedynie na emigracji, chociaż i ona miała swoje ograniczenia, oderwanie od kraju, ograniczony krąg czytelników. W PRL po czarnym, a właściwie czerwonym okresie socrealizmu, poluzowano nieco cenzurę, ale i tak w systemie państwa socjalistycznego mogła powstawać tylko literatura koncesjonowana, zawsze cenzurowana i kontrolowana. W tej sytuacji mało było utworów autentycznych, gdzie autorzy mogliby przemawiać pełnym głosem i opisywać swobodnie rzeczywistość PRL. Przetrwały może jakieś pojedyncze utwory, które miały swoje znaczenie, wytrzymały próbę czasu i dają się dziś czytać. Przeważnie takie, które podejmowały jakąś tematykę marginesową, bezpieczną dla ustroju. Prócz opowiadań obozowych Borowskiego, to powieści wojenne Buczkowskiego (np. Czarny potok), historyczne powieści Terleckiego czy Konwickiego (po jego socrealizmie), oryginalne utwory właściwie w dużej części wspomnieniowe, wywiedzione z kresowej nostalgii.
W literaturze emigracyjnej prozy też nie było za wiele, ale to stamtąd wyszła właśnie literatura najwyższej próby. Z dzisiejszej perspektywy można założyć, że najważniejsze powojenne książki prozatorskie wyszły spod pióra dwóch wybitnych pisarzy emigracyjnych, dotąd najmniej znanych: Józefa Mackiewicza i Floriana Czarnyszewicza. Ich powieści są utworami zarazem wybitnymi literacko, jak też mają wagę świadectwa o polskich dziejach od I do II wojny światowej. W sposób epicki opisują doświadczenia Polaków przeciwstawiających się gdzieś na Kresach nad Berezyną nawale rosyjskiej, a potem bolszewickiej (to u Czarnyszewicza w cyklu „Nadberezyńcy”), czy też walki w czasie wojny 1920 roku, a później konspirację, opór, trwanie pod kolejnymi okupacjami, sowiecką, niemiecką, nawet litewską na Wileńszczyźnie, przedstawione w kolejnych powieściach Mackiewicza „Lewa wolna”, „Nie trzeba głośno mówić”, „Droga donikąd”. Wydaje się, że są to dzieła, które na trwałe pozostaną w polskiej literaturze drugiej połowy XX wieku. Tym bardziej, że po 1989 roku nie powstały utwory na miarę tamtych. Pisarze zostali zaskoczeni tym, bądź co bądź, przełomem, nie potrafili właściwie skorzystać z pełnej wolności słowa albo też nie mieli wiele istotnego do powiedzenia po obstrukcji i wyjałowieniu duchowym PRL (jedynym z nielicznych wyjątków jest tu może cykl powieściowy Janusza Krasińskiego „Na stracenie”, „Twarzą do ściany”).
Skandal z Mackiewiczem
Z Józefem Mackiewiczem jest właściwie skandal. Zarówno z jego twórczością, jak i jego postacią, poglądami, postawą. Zakazany i napiętnowany jako antykomunista w PRL, nie został w pełni zrehabilitowany po 1989 roku w III RP. Owszem, nie został zakazany jak poprzednio, jest jakoś tolerowany, ale jego książki są wydawane w homeopatycznych nakładach, pozostają trudno dostępne i mają zaporowe ceny. Tak że istniej pewna niewidoczna blokada jego twórczości, dyskretne jej wycofywanie. Czy to nie teoria spiskowa? Jeśli jednak można było na początku lat 90. z ust autorytetu intelektualnego (i moralnego), jakim był wtedy Adam Michnik, usłyszeć, że Mackiewicz to „zoologiczny antykomunizm”, to był to swego rodzaju jeśli nie wyrok nie tylko na twórczość, ale i na postać Mackiewicza, który wpłynął na opinie i wybory inteligenckiej publiczności, a jeśli nie wyrok, to przynajmniej wskazanie odmowne – tego nie należy czytać. Dowiedzieliśmy się wtedy, że Mackiewicz jest znowu jak za PRL antykomunistą i że antykomunizm jest w ogóle zły. To było wtedy pewne odkrycie. Później tak to się wtedy potoczyło, że książki Mackiewicza racjonowało wydawnictwo Kontra z Londynu Niny Karsov-Szechter, która wkrótce zdobyła wyłączne prawa wydawnicze ze szkodą dla rodziny Mackiewicza w kraju, groziła i wytaczała procesy za publikacje krajowe wszelkich pism Mackiewicza (taki proces miał prof. Jacek Trznadel, autor „Hańby domowej”). Trzeba przypomnieć, że przed 1989 rokiem Mackiewicz był jednym z częściej wydawanych autorów w wydawnictwach podziemnych i był bardziej znany niż teraz w czasach ‘wolności słowa’. Pani Karsov przez długi czas dołączała do wydawanych książek Mackiewicza kuriozalną notkę, że decyduje się sprzedawać jego książki w kraju wbrew woli autora, który rzekomo nie chciał ich publikacji w kraju, a nawet wbrew własnej woli, co było już najdziwniejsze.
Nieprzyjazne odium, które spadło na twórczość Mackiewicza objęło także jego osobę. Przypomniano zarzut kolaboracji z czasów okupacji niemieckiej, gdy wydrukował kilka artykułów antysowieckich w prasie tzw. gadzinowej, dostał za to konspiracyjny wyrok śmierci, zawieszony, gdy pojechał do Katynia jako świadek odkrycia grobów katyńskich przez Niemców. Później także podejrzany na emigracji, mimo jego postawy i poglądów, często rzeczywiście nieprzejednanych, w sprawach sowieckich. To wszystko ciągnęło się za nim i przeniosło po jego śmierci także do kraju już po 1989 roku. To wszystko też odstręczało od zainteresowania pisarzem tak kontrowersyjnym, jak się powiadało. Jego książki pozostały elitarne, krąg czytelników wąski, ograniczony do pasjonatów. Trudno nawet powiedzieć, by zbłądził pod strzechy uniwersyteckie, nie mówiąc już o szkołach niższych; trafiał nieraz na niektóre polonistyki, pozostając w kręgu zainteresowań głównie literaturoznawców. Zresztą trudno nawet propagować teraz powieści Mackiewicza jako lektury uniwersyteckie czy szkolne, bo nie są one powszechnie dostępne. Brak ich większości bibliotek.
W tej sytuacji trud naprawiania tej zawikłanej i często niezrozumiałej sytuacji, a także zwykłej informacji, interpretacji jego twórczości i jej propagowania spada na badaczy literatury, historyków, biografów, językoznawców. Bo to postać tak bogata i wszechstronna, o tak dramatycznej biografii, przecież nie tylko powieściopisarz, ale i przedwojenny reporter kresowy, na emigracji wybitny publicysta, postać niemal tak sensacyjna, że mogłaby być przedmiotem jakiejś powieści czy opowieści biograficznej. Z czasem wyłonił się już taki krąg badaczy, przeważnie uniwersyteckich, którzy systematycznie zajmują się Mackiewiczem. Trudno wymienić wszystkich, ale wypadnie przynajmniej wspomnieć o kilku, najbardziej zasłużonych, takich jak: Włodzimierz Bolecki, Marii Zadencka ze Sztokholmu, Grzegorz Łukomski, Wacław Lewandowski, Adam Fitas. Publikacje o Mackiewiczu wydają dziś głównie nie jakieś oficyny uniwersyteckie czy naukowe, lecz prywatne, a ostatnio przede wszystkim Instytut Pamięci Narodowej, który wydał już kilka książek o Mackiewiczu. W osobnej serii „Literatura i pamięć”, która propaguje pisarzy i literaturę wydano książkę Kazimierza Maciaga „Sam jeden. Józef Mackiewicz – pisarz i publicysta”, natomiast niedawno wyszły dwie publikacje zbiorowe o twórczości Mackiewicza jako plon sesji naukowych w roku 2022, uznanym za Rok Mackiewicza w 120 rocznicę jego urodzin. Znalazły się tam prace wspomnianych i wielu innych badaczy ujmujące różne strony twórczości Mackiewicza, od jego stosunku do komunizmu i sowietyzmu, ale także do dawniejszej Rosji, dziś bardzo aktualne ze względu na wojnę na Ukrainie, poprzez oczywistą stronę literacką, a też uwarunkowania historyczne tej twórczości. Nieraz są to badania szczegółowe na temat języka lub opisów krajobrazów. Tu nowe odczytania jego prozy: Mackiewicz ekologiczny (był w wykształcenia przyrodnikiem), regionalistyczny (piewca Wielkiego Księstwa Litewskiego), pisarza odrębności narodowych, kresowych, dziś utraconych.
Mackiewicz antysemita?
Jednym z najciekawszych materiałów jest wywiad z pisarzem Kazimierzem Orłosiem, siostrzeńcem Józefa Mackiewicza, zamieszczony w książce ‘wrocławskiej’. Wraca w nim on do spraw powinowactw rodzinnych, a także do prostowania wrogich wobec Mackiewicza stereotypów, które od czasów wojny ciągną się przez emigracje i trwają do dziś, zwłaszcza w środowisku GW. Orłoś przypomina tu nieprzyjazne opinie znanych postaci - Nowaka Jeziorańskiego, jeszcze z czasów Wolnej Europy, czy Normana Davisa, który w swych książkach powtarzał mylne opinie o Mackiewiczu. Przede wszystkim jednak wraca Orłoś do nieszczęsnej sprawy utraty szansy na powszechniejsze poznanie twórczości pisarza przez ograniczenie go do monopolu wydawnictwa Kontra. Przypomina dzieje kilkunastoletnich procesów sądowych, w których wydziedziczono w rezultacie prawa córek Mackiewicza Haliny i Idalii do spuścizny po ojcu, a przyznano je Ninie Karsov i wydawnictwu Kontra. Wygasną one dopiero koło 2050 roku. Przytacza Orłoś inne przykłady blokowania twórczości Mackiewicza na Zachodzie, gdy różne oficyny interesowały się wydaniem jego powieści. Przytacza wreszcie jeszcze jeden skandaliczny atak na Mackiewicza i Barbarę Toporską zamieszczony we wstępie do książki Icchaka Rubina pt. „Żydzi w Łodzi pod niemiecką okupacją”, wydanej przez Ninę Karsov w 1987 roku. We wstępie tym, napisanym w formie listu do wydawcy, padają uwagi zupełnie nie związane z treścią książki, a atakujące bez powodu wprost Mackiewiczów. Na temat jakichś uwag Toporskiej o udziale osób pochodzenia żydowskiego w rewolucji bolszewickiej, Rubin pozwala sobie na niewybredną polemikę: „A czy pani Toporska przeliczyła Żydów robiących przewrót bolszewicki w Rosji, jak ustaliła, że byli większością, jak w ogóle ustaliła, kto z rewolucjonistów był Żydem? Może skontrolowała, czy byli obrzezani? Bo tak właśnie robili podczas okupacji w Polsce wychowankowie Studnickich, Mackiewiczów ‘e tutti quanti’ antysemitów – szmalcownicy”. Natomiast sam Mackiewicz, jak donosi Rubin, „był w Niepodległej Polsce, w latach trzydziestych, podrzędnym pisarzem i dziennikarzem w antysemickiej gazecie, redagowanej przez jego brata Cata ‘Słowo’…”. W ten sposób Mackiewicz stał się (z żoną i bratem) nie tylko antykomunistą, ale i antysemitą. Książkę Rubina z takimi insynuacjami Nina Karsov zdecydowała się wydać już po śmierci Mackiewiczów, nie dbając chyba o dobrą pamięć o nich wbrew późniejszym, głośnym zapewnieniom o lojalności wobec pisarza i ochronie jego twórczości.
Dość już liczne środowisko badaczy Mackiewicza podzieliło się poniekąd na zwolenników i przeciwników Niny Karsov i jej wyłącznych praw do wydawania Mackiewicza. Mimo więc wszechstronnych badań jego twórczości, nie sprzyja to wcale popularyzacji pisarza, o którym wypadałoby już wreszcie ‘głośno mówić’. Wydawnictwo Kontra, owszem kontynuuje wydawanie kolejnych dzieł pisarza, ale jest to przeważnie jego publicystyka i korespondencj oraz wznawiane powieści, ale te najważniejsze „Lewa wolna, „Nie trzeba głośno mówić”, „Droga donikąd”, „Kontra”, wydały najpierw oficyny emigracyjne na długo przedtem, zanim Nina Karsov wymyśliła swoją Kontrę. Jej specyficzna kontrola nad twórczością, a poniekąd i nad osobą Mackiewicza może słusznie, jak uważam, budzić wiele wątpliwości i obaw co do dalszych losów i rozumienia jego postaci i twórczości.
Czarnyszewicz znad Berezyny
Prostsza sprawa jest z Florianem Czarnyszewiczem. Jego książki są dostępne, choć nie leżą na ladach księgarskich. Nadberezyńców wydaje systematycznie wydawnictwo Arcana, a ich kontynuację, powieści „Wicik Żywica”, „Chłopcy z Nowoszyszek” wydawnictwo LTW. Razem stanowią epicką opowieść o obronie najdalszych kresowych granic, której podejmuje się drobna, podupadła już szlachta, przywiązana jednak silnie do swojej polskości. Organizują w swych zaściankach w okolicach Bobrujska nad rzeką Berezyną pod koniec I wojny światowej obronę przed napadami po rewolucji band bolszewickich, a także ludności białoruskiej, później biorą już udział w wojnie 1920 roku. Całość utworów Czarnyszewicza to klasyczny już epos opowiadający o zmierzchu pewnego świata, jego ostatnich wydarzeniach i postaciach bohaterów, opisywany z dalszej już perspektywy jego kresu. W ten sposób włącza się ta saga kresowa w polską tradycję epicką od „Pana Tadeusza”, „Nad Niemnem”, „Nocy i dni” w cyklu, który można by nazwać „Nad Berezyną”. W ten sposób Czarnyszewicz jest nie do pominięcia w dziejach polskiej literatury XX wieku, niezależnie od tego, czy jest znany i czytany. On sam doświadczył gorzko doświadczeń, które opisywał. Mimo obrony i ofiarności mieszkańców, tamte ziemie zostały utracone po traktacie ryskim w 1921 roku. Polacy stamtąd musieli się ewakuować do kraju, a ci, co tam pozostali byli poddani później ciężkim represjom sowieckim. Czarnyszewicz nie znalazł już swojego miejsca w nowym kraju, przeniósł się do Wilna, krótko pracował w policji państwowej, a później zdecydował się ze względów materialnych na emigrację z rodziną do dalekiej Argentyny. Tam ciężko pracował fizycznie i tam powstawał stopniowo jego epos kresowy, który wydał w czasie II wojny światowej. Do niego dołączył jeszcze osobną powieść już o emigracji argentyńskiej „Losy pasierbów” (w Argentynie powstało też kilka utworów Gombrowicza).
Dotąd Czarnyszewicz był mało znany, mniej nawet niż Mackiewicz. Dopiero teraz powstała pierwsza duża książka o nim (ale nie ostatnia, jak można wnosić, bo to tom I), obszerne opracowanie zarówno jego biografii, jaki i twórczości autorstwa Bartosza Bajkówa i Diany Maksimiuk, wydana przez Instytut Pamięci Narodowej. Jest to praca pionierska i wszechstronna, autorzy dotarli do źródeł dotąd nieznanych lub zagubionych, wykorzystali wiele materiałów archiwalnych, zebrali całą dostępną wiedzę zarówno o pisarzu i jego twórczości, jak i o epoce historycznych dramatów i przełomów. Jest to książka odkrywcza, bez której nie będzie się można obejść przy poznawaniu tego pisarza, który jest mało znany, ale z czasem, podobnie jak Mackiewicz, zostanie jednym z najważniejszych polskich pisarzy XX wieku. Wielu jest pisarzy, obecnie uznanych i sławnych, jak choćby poeci Miłosz czy Szymborska, ale dla szerzej rozumianych spraw polskich ważniejsi będą z czasem pisarze tacy właśnie jak Mackiewicz i Czarnyszewicz.
„Sam jeden i inni. Wrocławskie odczytanie twórczości Józefa Mackiewicza”, pod redakcją Małgorzaty Misiak, Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2024
„Józef Mackiewicz i jego dziedzictwo. Studia i szkice”, pod redakcją Małgorzaty Ptasińskiej, Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2024
Bartosz Bajków, Diana Maksimiuk, Florian Czarnyszewicz. „Los człowieka, tom I, Znad Berezyny nad La Platę (1900-1955)”, Instytut Pamięci Narodowej, Białystok – Warszawa 2024
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/732601-ex-libris-z-mackiewiczem-i-czarnyszewiczem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.