„Chciałbym mianowicie, wtedy kiedy ten gmach opuszczę, kiedy skończy się dla mnie ten – nie ukrywam – strasznie dolegliwy czas, kiedy po ulicach mojego miasta mogę się poruszać tylko samochodem albo w towarzystwie torującej mi drogę i chroniącej mnie od kontaktu z ludźmi eskorty, że wtedy, kiedy się to wreszcie skończy – będę mógł wyjść na ulice tego miasta, wyjść i popatrzeć ludziom w oczy. I tego wam – panie posłanki i panowie posłowie – życzę po tym głosowaniu” - powiedział Jan Olszewski, w sejmowym wystąpieniu przed nocnym głosowaniem z 4 na 5 czerwca 1992 r. Później odwołano jego rząd, a oprócz cytowanego powyżej wystąpienia zmarłego w 2019 r. premiera do historii przeszły m.in. słowa dzisiejszego premiera Donalda Tuska „Panowie, policzmy głosy” i wystraszony Waldemar Pawlak, który zwraca się do „liczących głosy”: „To jest chyba trochę gangsterski chwyt”. Wreszcie - zdjęcia Andrzeja Hrechorowicza wykonane na sali sejmowej po „Nocnej Zmianie” - tym „niedobrym” 4 czerwca, o którym Koalicja 13 Grudnia nie chce dzisiaj pamiętać.
Rządowi Jana Olszewskiego - zdaniem wielu komentatorów, tak naprawdę pierwszemu niekomunistycznemu rządowi w III RP - nie dano szansy na zrealizowanie w pełni programu, choć przetarł szlaki prozachodnich, europejskich, proatlantyckich aspiracji Polski, która- wydawałoby się - wreszcie była w pełni wolna.
Zaprzysiężony 6 grudnia 1991 r., gabinet Jana Olszewskiego, prawnika, obrońcy opozycjonistów demokratycznych w czasach PRL, przetrwał zaledwie do nocy z 4 na 5 czerwca 1992 r. Krytycy uważają, że wyłącznie dlatego, iż był rządem mniejszościowym, film „Nocna Zmiana” dokumentujący tamte wydarzenia uważają za „zmanipulowany”, a skoro wszystko zostało tak dokładnie nagrane, to zapewne były to normalne rozgrywki polityczne i nie działo się nic niewłaściwego. Inni mówili o „oszołomach”, którzy wymachiwali „teczkami”.
Jeśli tak - skąd przerażenie młodziutkiego Waldemara Pawlaka mówiącego „panom liczącym głosy” (prym wiódł dzisiejszy premier Donald Tusk): „Tylko że to jest trochę gangsterski chwyt”? Skąd wściekłość, popłoch, wykrzywione nienawiścią twarze „bohaterów” teczek, przeciwników lustracji? Skąd polecenie ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy, aby „Ich nie wpuszczać do ministerstw”? „Ich”, czyli Romualda Szeremietiewa i Antoniego Macierewicza. Próbowano bowiem przekonywać wówczas Polaków, że ministrowie kierujący resortami siłowymi chcą przeprowadzić zamach stanu, doprowadzić do „wojny domowej”.
4 czerwca 1992 r. - jeszcze byłem ministrem ON (kierownikiem resortu). 5 czerwca rano w moim biurze na ul. Klonowej zjawił się Janusz Onyszkiewicz (Unia Demokratyczna). Poinformował, że jest wyznaczony na MON, a mnie wzywa „premier” Waldemar Pawlak (PSL). Dotarłem do budynku sejmu, pod eskortą funkcjonariuszy BOR trafiłem do Pawlaka, który unikając mojego wzroku wręczył mi dymisję. Kilka dni wcześniej nie skorzystałem z propozycji Wałęsy, aby przejść na jego stronę i zachować stanowisko w MON. Miałem być przesłuchiwany przez komisję sejmową (przewodniczący Jerzy Ciemniewski, Unia Demokratyczna) jako podejrzany o przygotowanie zamach stanu. Dowodów tych przygotowań nie znaleziono
— opisuje w dzisiejszym wpisie na Facebooku Romuald Szeremietiew.
„Czyja będzie Polska?”
Symbolem tamtych wydarzeń pozostanie przede wszystkim jednak poruszające przemówienie Jana Olszewskiego przed głosowaniem. Końcowy fragment, w którym pada kluczowe pytanie: „czyja będzie Polska?” przypomniał dziś Bartosz Kownacki, poseł Prawa i Sprawiedliwości, który premiera Jana Olszewskiego znał osobiście.
Wypełniamy testament Jana Olszewskiego. Gdy rząd Tuska chwieje się pod ciężarem własnych decyzji, Polska wybiera odpowiedzialność i przywództwo oparte na wartościach, nie interesach
— napisał polityk na platformie X.
Pan Premier Jan Olszewski. Prawnik w czasach bezprawia. Jego słowa z 4 VI 1992.
— przypomniał z kolei Marcin Czapliński.
Pełna treść przemówienia premiera Jana Olszewskiego
Przede wszystkim przypomnijmy jednak pełną treść przemówienia premiera Olszewskiego tuż przed głosowaniem nad odwołaniem jego rządu.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Gdybym przemawiał dzisiaj rano, to przemówienie byłoby inne, byłoby pewnie dłuższe, do innych odwołałoby się argumentów. Pewnie bym mówił o tym, jaki był start tego rządu, na jakie napotykaliśmy trudności - aby choćby ocenić zastany stan rzeczy - ile trudności wymagało zdyscyplinowanie finansów publicznych na elementarnym choćby poziomie, ile włożyliśmy wysiłku w przywrócenie normalnych funkcji podstawowym gałęziom tego aparatu, jaka była linia polityczna rządu i co robiliśmy, aby przygotować całościową reformę, reformę administracji ogólnej i gospodarczej, i jakie akty zostały przygotowane i dlaczego nie zostały wniesione przed budżetem. Mówiłbym pewno o tym, że ten rząd, o którym tu tyle mówiono, że żadnego programu nie ma - tylko on jeden - potrafił sformułować wieloletnie założenia polityki społeczno-gospodarczej, przez ten Sejm nie przyjęte, ale jedyne, jakie zostały sformułowane i jakie są realizowane, i na których oparty jest budżet, który wy, państwo, jutro przyjmiecie, bo żadnego innego budżetu, opartego o inne założenia, pod groźbą katastrofy tego państwa i gospodarki, nie można skonstruować. I chociaż tego rządu nie będzie, to będzie jego budżet. I przez wiele miesięcy będziecie musieli testament tego rządu wykonywać, bo nie ma innej możliwości, i przekonacie się o tym.
Ale to wszystko powiedziałbym dzisiaj rano. Teraz mówić o tym nie warto, bo nie o to teraz tu chodzi, bo nie dlatego głęboko w nocy debatuje się nad tym, aby odwołać rząd natychmiast, zaraz, żeby już go nie było zanim rozpocznie się następny dzień. Nie dlatego, że był zły, bo nie dawał sobie rady z gospodarką, nie dlatego, że miał złą linię polityczną, nie dlatego, że nie miał polityki informacyjnej, o czym bardzo dużo mówiono, w czym może i jest źdźbło prawdy. I nie dla stu innych powodów, które tutaj można by było podać i pewnie byłyby przytaczane, gdyby dyskusja toczyła się w normalnym czasie, w normalnym trybie i w normalny sposób, tylko dla zupełnie innej przyczyny. Przyczyny leżącej w istocie poza tym rządem.
Kiedy obejmowałem moje funkcje - i wcześniej, po wielokroć wcześniej, wiele miesięcy, może lat - wiedziałem, że przyjdzie nam budować nowy system władzy demokratycznej w Polsce, nowy ustrój, nową, trzecią, naszą, polską Rzeczpospolitą w sytuacji, kiedy będziemy obciążeni potwornym spadkiem pozostawionym przez tę dziedzinę, ten sektor komunistycznego reżimu, który był jego istotą, a jego istotą był aparat przemocy, aparat policyjnej przemocy, aparat policji politycznej. I jak ten aparat pracował, i jakie były jego zasady działania, mało kto na tej sali wie tak dobrze jak ja. Latami mogłem na to patrzeć, występując w obronie ludzi przez ten aparat ściganych. Wielu z nich jest dziś na tej sali. Wiedziałem, jak tragiczne bywają przypadki, losy, fakty. Nikt nie wie tego lepiej ode mnie, ale też nikt lepiej ode mnie nie wie, jak straszliwy jest ten spadek, jak rozległy, jak wielki, jak straszne może pociągać skutki dla losów jednostek w to wplątanych. A wtedy kiedy te jednostki biorą udział w kierowaniu życiem publicznym - jak w warunkach, w których my działamy - jak tragiczne może mieć to skutki dla interesu już nie publicznego, dla interesu narodowego. Mówiłem to po wielokroć w roku 1990, 1991, w ruchu obywatelskim, kandydując do Sejmu. Kiedy mówiłem o dekomunizacji, kiedy polemizowałem z teorią grubej kreski, miałem zawsze w pamięci ten problem. I kiedy objąłem funkcję premiera, wiedziałem, że mój rząd musi się z nim zmierzyć. Przyjąłem pewne założenia wiedząc, jak bardzo jest to problem ważny, jak zarazem trudny i jak ogromnie tragiczny dla wielu ludzi, więc szukałem, starałem się szukać najlepszego wyjścia. W takich sprawach, w moim przekonaniu, spieszyć się nie należy. Ale byłem w błędzie, byłem w błędzie. Są sytuacje, kiedy trzeba się spieszyć.
Wydałem instrukcje, polecenia kierownictwu resortu spraw wewnętrznych, aby przygotowało akt, który będzie pozwalał przez zakreślenie pewnego czasu, możliwie bezboleśnie, jak najbardziej humanitarnie wycofać się z życia publicznego ludziom obciążonym tym tragicznym, tragicznym spadkiem przeszłości, bez wystawiania kogokolwiek pod pręgierz opinii publicznej, z zachowaniem wszystkich zasad humanitaryzmu i z zachowaniem jednocześnie w tych wypadkach, gdzie osobista, własna wola czy własna decyzja zainteresowanych by nie nastąpiła lub była niewystarczająca, możliwości stworzenia rzeczywistego, gwarantującego obiektywne rozpoznanie sprawy organu i procedur, które by takiego ostatecznego rozliczenia zamykającego tamten trudny czas i otwierającego możliwości normalnego działania w życiu publicznym III Rzeczypospolitej dokonały. Nie doszło do tego, chociaż prace nad tym były, jak mnie informowano, zaawansowane.
Ja sam, muszę się przyznać tu przed Wysoką Izbą, uważałem, że w natłoku zajęć, których premierowi tego rządu, żadnego zresztą rządu w Polsce, na pewno nie brakuje i nie będzie brakowało, że nie warto tracić czasu na czytanie akt zgromadzonych przez dawne służby bezpieczeństwa. I po niczyje akta, ani własne, ani moich ministrów, nie sięgałem. Jeżeli byłaby sprawa - wychodziłem z takiego założenia - która wymagałaby ostatecznego rozliczenia i zakończenia, odkładałem to do momentu stworzenia takiego właśnie racjonalnego mechanizmu.
To tu na tej sali padł wniosek zobowiązujący resort spraw wewnętrznych do przedstawienia, jak ujmował ten wniosek, listy agentów. I to tutaj, na tej sali, on został uchwalony. I jego wykonaniem wola tego Sejmu obciążyła ministra spraw wewnętrznych. Mógłbym pozostać poza tym, mnie tam nie fatygowano. Uważałem jednak, że w tej trudnej, prawie beznadziejnej sytuacji nie mogę uchylić się od współodpowiedzialności. Prosiłem ministra Macierewicza o to, aby zostało dokonane nie zestawienie agentów, bo takiego przygotować nikt w resorcie spraw wewnętrznych nie jest władny, tylko zestawienie takich informacji (Głos z sali: Może pomówień.), jakie w archiwach można znaleźć (Głos z sali: Wybiórczo.) Wszystko jest zawsze wybiórcze i wszystko może być pomówieniem. Ja o tym doskonale proszę państwa wiem, dlatego - dlatego, podkreślam - po pierwsze, uważałem, że dopóki sam Sejm nie zdecyduje się co zrobić, nie można uchylić tajemnicy tych faktów. A po drugie… (Wesołość na sali) Ja rozumiem ten wesoły śmiech, bo są przecież ludzie, dla których fakt, że coś jest tajemnicą, jest w ogóle niezrozumiały ale ja zakładam, zakładałem, miałem prawo zakładać, że w tej Izbie, która gromadzi najwyższe przedstawicielstwo narodowe, takich ludzi nie ma. (Oklaski) Ponadto starałem się o stworzenie pewnych procedur kontrolnych, w imię czego zwróciłem się do pierwszego prezesa Sądu Najwyższego profesora Adama Strzembosza o podjęcie się funkcji osoby powołującej - tak się mogło wydawać - najbliższy tym sprawom organ, który mógłby dokonać choćby wstępnej pewnego rodzaju weryfikacji. Nic więcej, nic więcej - bez woli Sejmu - we własnym zakresie rząd ani premier zrobić nie mogli, tylko tyle.
Dzisiaj na tej sali dotarł do mnie dokument, który został doręczony klubom poselskim i udostępniony państwu posłom i państwu senatorom. Dotarł do mnie równocześnie, a właściwie o godzinę później niż do was, z przyczyn, jak zwykle u nas, pewnych niedowładów technicznych. Przeczytałem go po zakończeniu rannej sesji. Tak, to jest lektura porażająca. I wiem, teraz wiem, dlaczego temu wszystkiemu co się tutaj dzieje nie mam prawa się dziwić (Poruszenie na sali), ponieważ ta lektura była porażająca, jak sądzę, nie tylko dla mnie.
Myślę, że czas, który nadchodzi, da odpowiedź na wiele pytań. Wiem, że w tym, co przeczytałem, jest ogromny ładunek ludzkich nieszczęść. Wiem także, że jest w tym ogromny ładunek niebezpieczeństwa dla Polski i trzeba te dwie sprawy, te dwie wartości bilansować, w bardzo trudnym wyważeniu.
Sądzę, że nie warto tutaj mówić o tym, w jakich warunkach ten rząd działał. Sądzę, że nie warto tutaj mówić o tym, ile jego premier i jego ministrowie spokojnie znosili potwarzy, pomówień, pogardliwych aluzji, nie ze zwykłej tam prasy brukowej w rodzaju tygodnika ˝Nie˝ [Wesołość na sali] tylko z takich pozycji i od takich osób, od których naprawdę było to ciężko znieść, bo trudno było takie wypowiedzi lekceważyć. Ale służba publiczna to nie jest przyjemność, jeżeli ktoś się jej podejmuje, musi być na wiele gotowy. Ja byłem gotowy i nie to może mnie wyprowadzić z równowagi. Jeżeli dzisiaj mówię, że nie składam w tym momencie, mimo że mam tych doświadczeń ostatnich miesięcy, a zwłaszcza tygodni serdecznie dosyć, mimo to oświadczam, że nie składam rezygnacji (Oklaski) i z pełną świadomością stawiam przed wami państwo posłowie to zadanie, abyście według własnego sumienia głosowali za odwołaniem lub przeciw odwołaniu tego rządu, to czynię tak w przekonaniu, że od dzisiaj stawką w tej grze jest coś innego niż tylko kwestia, jaki rząd będzie w Polsce wykonywał ten budżet do końca roku, że w grze jest coś więcej, że w grze jest pewien obraz Polski - jaka ona ma być. Może inaczej, czyja ona ma być?
Jest Polska, była Polska przez czterdzieści parę lat, bo to jednak była Polska - była własnością pewnej grupy, własnością może z dzierżawy raczej przez kogoś nadaną. Potem myśmy w imię racji, ważnych racji politycznych zgodzili się na pewien stan przejściowy, na kompromis, na to, że ta Polska jeszcze przez jakiś czas będzie i nasza, i nie całkiem nasza. I zdawało się, że ten czas się skończył. Skończył się wtedy, powinien się skończyć, kiedy uzyskaliśmy władzę pochodzącą z demokratycznego, prawdziwie demokratycznego wyboru. A dzisiaj widzę, że nie wszystko się skończyło, że jednak wiele jeszcze trwa i że to, czyja będzie Polska, musi się dopiero rozstrzygnąć. To się będzie rozstrzygało także [Oklaski] w jakiejś mierze, w jakiejś cząstce dziś tutaj na tej sali.
Chciałbym stąd wyjść tylko z jednym osiągnięciem. I jak do tej chwili nam przekonanie, że z nim wychodzę. Chciałbym mianowicie wtedy, kiedy ten gmach opuszczę, kiedy skończy się dla mnie ten, nie ukrywam, strasznie dolegliwy czas, kiedy po ulicach mojego miasta mogłem się poruszać tylko samochodem, albo w towarzystwie torującej mi drogę i chroniącej mnie od kontaktu z ludźmi eskorty, że wtedy, kiedy się to wreszcie skończy, będę mógł normalnie na ulice tego miasta wyjść i popatrzeć ludziom w oczy. (Oklaski) I tego wam, państwo posłowie, panie posłanki, życzę po tym głosowaniu. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Symboliczne zdjęcia Andrzeja Hrechorowicza
Przypomnijmy jeszcze wyjątkowe, symboliczne zdjęcia autorstwa Andrzeja Hrechorowicza, dokumentujące wydarzenia z nocy 4 na 5 czerwca 1992 r.
Jedno zdjęcie jest czasem lepsze niż tysiąc słów - OTD - 4.06.1992 - Jarosław Kaczyński głosuje przeciwko odwołaniu rządu Premiera Jana Olszewskiego. fot. Andrzej Hrechorowicz NocnaZmiana
— przypomniał senator Marek Pęk.
Inną ważną sejmową fotografią podzielił się sam autor.
Dla mnie 4 czerwca na zawsze będzie dniem tzw. „Nocnej zmiany”, obalenia rządu Śp. Premiera Jana Olszewskiego, dniem „policzenia głosów”, i tego śmiechu przykrywającego prawdę
— napisał Andrzej Hrechorowicz.
Krajobraz po „Nocnej Zmianie” - relacja prof. Szeremietiewa
A tak wydarzenia z 5 czerwca 1992 r. (czyli dnia, w którym, jak co dzień, przyszedł do pracy) opisywał dokładniej w ubiegłym roku prof. Romuald Szeremietiew.
Dzień po… 5 czerwca 1992 roku rano przyjechałem do ministerstwa. Jak co dzień zjawiłem się w MON na ul. Klonowej, ale tym razem było jednak inaczej. Kilka godzin wcześniej, w nocy, większość posłów w sejmie wystraszona lustracją w głosowaniu odwołała, a raczej obaliła rząd premiera Olszewskiego, co stało się ku wyraźnej radości prezydenta Lecha Wałęsy. Usunięto rząd, w którym od kwietnia kierowałem resortem obrony. Powitał mnie pułkownik szef gabinetu. Miał nietypową prośbą. Chciał abym go zwolnił z wojska do cywila. Zapytałem dlaczego. Odparł, że nie chce, aby go „szarpano” po moim odejściu. Ten oficer był szefem gabinetu ministra Jana Parysa, a następnie moim i jak widać realistycznie oceniał swoją przyszłość w wojsku pod rządami naszych następców. Wyraziłem zgodę.
W kilka minut później oficer dyżurny poinformował mnie, że do MON przyjechał (na rowerze) Janusz Onyszkiewicz i domaga się spotkania ze mną. Po chwili został wprowadzony do mnie przez szefa gabinetu. Usłyszałem, że wzywa mnie premier. Olszewski – zdziwiłem się? – Nie, Pawlak – odparł Onyszkiewicz - i czeka w sejmie - dodał. Jednocześnie oświadczył, że on już zostaje i przejmuje MON. Zaczął nawet wydawać jakieś polecenia szefowi mego gabinetu. Wtedy usłyszał od niego, że ministrem jest Szeremietiew i pułkownik nie będzie wykonywał poleceń, kogoś, kto nie ma prawa mu rozkazywać. Onyszkiewicz zaczął straszyć konsekwencjami, jakie go spotkają. Pułkownik odwrócił się do drzwi i wychodząc powiedział: „minister Szeremietiew w trybie natychmiastowym zwolnił mnie z wojska, może mnie pan w d… pocałować”.
Pojechałem do sejmu. Przy drzwiach obstąpili mnie funkcjonariusze BOR i w takiej eskorcie zostałem zaprowadzony do Pawlaka, który na patrząc mi w oczy wręczył dymisję. Usłyszałem, że mam udać się do domu i czekać na polecenia. Nie powiedział jakie. …………………………..
Obejrzałem ostatnio raz jeszcze film „Nocna zmiana”. Zobaczyłem jak w pewnym momencie Pawlak w rozmowie z Wałęsą informuje go, że wezwał Szeremietiewa i Macierewicza. Kontekst tej wypowiedzi jest niezrozumiały bowiem w filmie zabrakło tego, co widziałem w nim kiedy przed laty pierwszy raz oglądałem „Zmianę”. Był wtedy obraz, gdy Wałęsa mówi do Pawlaka, że Szeremietiewa i Macierewicza nie wolno wpuścić do ministerstw, „bo oni tam daleko zaszli”. Onyszkiewicz wydał zakaz wpuszczania mnie nie tylko do budynku MON, ale także do wszystkich jednostek wojskowych na terenie całego kraju. W sejmie zaczęła działać kierowana przez posła Jerzego Ciemniewskiego z Unii Demokratycznej komisja, która miała ujawnić przygotowywany przeze nasz rząd „zamach stanu”.
Otoczenie Wałęsy nie mogło się zdecydować, czy zamach przygotowywał Macierewicz przy pomocy Jednostek Nadwiślańskich MSW, czy też ja zamierzając użyć komandosów do aresztowania Wałęsy i 6. brygady desantowo-szturmowej z Krakowa do opanowania stolicy. Ostatecznie komisja żadnych zamachowców nie znalazła, a jej przewodniczący zrezygnował z polityki zostając sędzią Trybunału Konstytucyjnego. Waldemar Pawlak mówił o sposobie usunięcia rządu premiera Olszewskiego (film „Nocna zmiana”) :„to jednak taki gangsterski chwyt”. Dzięki termu chwytowi został premierem. Miał taką refleksję, ale jego „własny interes” jak widać przeważył. Mogę dodać, że polecenie Wałęsy „ich nie wpuszczać do ministerstw” w moim przypadku to powtórzono w 2001 r. tyle, że tym razem to na wniosek ministra obrony Komorowskiego z MON usunął mnie premier Buzek. Powiada się do trzech razy sztuka - w moim przypadku trzeciego razu nie było. Być może dlatego, że mógłbym coś jeszcze dla obronności zrobić. …………………………………………………… Poniżej zdjęcie sprzed 32 lat.
Niezależnie od tego, jak mielibyśmy oceniać rząd premiera Jana Olszewskiego czy też debatować nad tym, czy gabinet mniejszościowy miałby szansę na przetrwanie, to zmarły w lutym 2019 r. polityk i prawnik trafnie diagnozował potrzeby i dążenia Polski po 1989 r. i wyznaczył kierunek, w którym później podążał rząd PiS. Pytanie „Czyja będzie Polska?” powraca do nas niejednokrotnie. I wreszcie: ktoś już w tamtym czasie chciał, abyśmy myśleli, że tacy ludzie jak Jan Olszewski, Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, to „oszołomy”, „paranoicy”, dążący do „wojny domowej”. Kto chciał? Zapewne ci, którzy rozpoczęli wówczas festiwal pogardy wobec konserwatystów, prawicy, zwolenników rozliczeń z komunizmem. I zapewne ci, którzy 5 czerwca 1992 r. obalenie rządu Jana Olszewskiego uczcili wierszem Wisławy Szymborskiej „Nienawiść” na okładce znanej i kochanej do dziś „Gazety Wyborczej”.
Pamiętajmy, że ludzie, którzy przyczynili się do obalenia rządu Jana Olszewskiego są dziś przy władzy, stanowią w pewnym sensie zaplecze polityczne obecnego rządu (Waldemar Pawlak, który do parlamentu powrócił w 2023 r. wraz z Koalicją 13 Grudnia i nie ma w nim dziś nic z tego wystraszonego „gangsterskim chwytem 30-latka. Ale nie było go już wówczas, gdy butnie pytał dziennikarza: „A co się panu w gazie rosyjskim nie podoba, gorzej się pali w kuchence?”), są także „autorytetami”, komentatorami wydarzeń politycznych. I ciągle są panami liczącymi głosy.
JJ/X, FB, orka2.sejm.gov.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/731467-a-dzis-czyja-bedzie-polska-33-rocznica-nocnej-zmiany
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.