Rozmawiałem z nim przez telefon kilka miesięcy temu; jak zawsze żywy umysł, mający kilka pomysłów na raz. Przez ostatnie lata życia m.in. starał się połączyć intelektualne środowiska PiS-u i PSL. Nic z tego nie wyszło, mimo iż ceniono go w obydwu kręgach intelektualnych. Od 2020 r. Marek był członkiem Rady Programowej Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. R. Dmowskiego i I. J. Paderewskiego. Przyjął ode mnie tę propozycję. Jedna z ostatnich jego książek powstała dzięki naszemu wydawnictwu: wybór dokumentów o Rządzie Obrony Narodowej Wincentego Witosa, o wojnie 1920 roku i o pokoju ryskim. Cała gama znanych historyków wsparła Profesora i razem wydaliśmy świetne opracowanie. Marian Marek Drozdowski zmarł 3 lutego b.r. mając 93 lata.
Był znanym historykiem, varsavianistą, ale także autorem licznych biografii Eugeniusza Kwiatkowskiego, Stefana Starzyńskiego czy Ignacego Jana Paderewskiego i Marcelego Porowskiego. Był autorem lub współautorem setek książek, wydań źródłowych, dotyczących olbrzymiej przestrzeni naszych dziejów – od czasów Kościuszki, przez cały XIX i XX wiek. Do najważniejszych jego dzieł wypada zaliczyć dwutomowe wydanie źródeł o ludności cywilnej stolicy w czasie i po Powstaniu Warszawskim. Był też długoletnim prezesem Towarzystwa Miłośników Historii (czyli oddziału PTH w Warszawie). Energia nie pozwalała mu na odpoczynek, stale coś zakładał, wykładał, edukował, budował. Był zatem spirytus movens powstawania licznych pomników i tablic warszawskich, m.in. Henryka Sienkiewicza, Stefana Starzyńskiego czy też Tadeusza Kościuszki (kopii waszyngtońskiego). Przez wiele lat prowadził serię wykładów i spotkań w Maciejowicach, w pobliżu swej letniej „rezydencji” bodaj w Wildze. Oczywiście, sam nie byłby w stanie ogarnąć tych wszystkich inicjatyw. Stale pomagała mu rzesza ludzi dobrej woli, głównie współpracowniczek. Jedną z nich była Hanna Szwankowska, wybitna varsavianistka, z którą wydał chyba najwięcej pozycji książkowych. I właśnie dzięki niej i mojemu ojcu, ś.p. Stanisławowi Żarynowi, założycielowi w latach 50-tych XX w. Komisji Badań Dawnej Warszawy, poznaliśmy się. Marek uważał się za kontynuatora dzieła mojego ojca, razem z Hanką dalej prowadzili liczne prace na rzecz stołecznego miasta – szczególnie w wolnej już Polsce.
Poznaliśmy się z Markiem w latach 80-tych, gdy był już od dawna po właściwej stronie. Jeździł wówczas jak wielu innych z wykładami, od parafii do parafii, także współpracował ze Studium Kultury Chrześcijańskiej na Solcu, przy parafii św. Trójcy. Poznał chyba wszystkich biskupów i księży polskich. Szczególnie go zapamiętano w Stalowej Woli – jest honorowym obywatelem tego miasta (Warszawy chyba też!) , z racji wykładów o COP-ie i Eugeniuszu Kwiatkowskim. Gdy na początku lat 90-tych trafiłem jako doktorant do IH PAN-u nasza znajomość przerodziła się w stałą współpracę. W ciągu kolejnych dziesięcioleci, uczestniczyłem w kilku co najmniej jego (i Hanki) projektach badawczych, licznych konferencjach i efektach wydawniczych, w tym m.in. wydaliśmy antologię tekstów o emigracji w 1956 r., o Powstaniu Warszawskim w kontekście międzynarodowym, w końcu o wspomnianym RON.
Miał Marek osobisty, wyjątkowy urok; szczególnie widoczny, gdy zasiadał do pianina i pięknie grał. Także śpiewał, patriotyczne oczywiście pieśni. I miał niezwykłą pamięć – sypał anegdotami ze swego długiego życia, począwszy od wydarzeń październikowych 1956 r., po czasy „Solidarności” i stanu wojennego. Zmieniał poglądy, ale w dobrą stronę. Był długoletnim członkiem PZPR, ale stale kontestowanym i nawet represjonowanym za swe „niepodległościowo-PPS-owskie odchylenie”, a po opuszczeniu partii w 1981 r., był niezwykle czynnym działaczem społecznym, współtworzącym ten wielki ruch „Solidarności”. Odnalazł się w Kościele katolickim, i Chrystusowi pozostał wierny aż do końca.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/720503-pamieci-marka-sp-prof-mariana-marka-drozdowskiego