Media tzw. głównego nurtu ogłosiły wczoraj, że Kazimierz Kujda, bliski współpracownik prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego został prawomocnie uznany za kłamcę lustracyjnego. Ten wyrok potwierdza tylko smutną konstatację, że kiedy obraduje polski sąd, nikt nie może być pewien sprawiedliwości, majątku, ani dobrego imienia. O co w tej sprawie chodzi?
W lutym 2009 roku w „Wyborczej”, „Polityce” i TVN, ukazały się informacje, że Kazimierz Kujda był agentem Służby Bezpieczeństwa. Sprawa o tyle zabawna, że te media na co dzień pryncypialnie głoszą brak wiarygodności akt dawnej SB i kipią odrazą na samą myśl o „grzebaniu w ubeckich kwitach”. No ale wyraźnie nie w tych wypadkach, kiedy jakąś teczką z „ubeckimi fałszywkami” można uderzyć kogoś, kogo tam się nie lubi. Opisywany przypadek był gratką nie lada, bowiem Kazimierz Kujda, wieloletni bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego został w latach 80-tych. zarejestrowany przez SB jako TW ps. „Ryszard”. Jakie piękne pole do medialnego uderzenia w prezesa PiS…
Co wynika z dokumentów?
Kazimierz Kujda, będąc studentem Politechniki Warszawskiej, w 1979 roku chciał wyjechać na Zachód. Kiedy złożył dokumenty związane z ubieganiem się o paszport Wydział II KW MO w Siedlcach (kontrwywiad) dostrzegł okazję. Podporucznik Tadeusz Wielgórski wytypował go jako potencjalnego agenta do Sprawy Obiektowej „Turysta”, w której starano się kontrolować wyjazdy z kraju oraz przyjazdy obcokrajowców do Polski. 29 VI1979 r. Wielgórski przeprowadził z Kujdą rozmowę rozpoznawczą po której uznał, że wspomniany będzie przydatny do zbierania informacji na temat ludzi wyjeżdżających z kraju na Zachód.
Jak wyglądała rzeczywistość? Opisana w aktach?
W kontaktach funkcjonariuszy SB z Kujdą zbieranie wiadomości i osobach wyjeżdżających za granicę szybko zeszło na dalszy plan. Od bohatera zaczęto oczekiwać informacji dotyczących wysokich technologii firm, z którymi miał rzekomo mieć kontakt na Zachodzie. Kłopot w tym, że Kujda nie pracował w miejscach, które podawał, tylko pracował na prywatnych budowach, rozkładając zwykłe instalacje elektryczne. Nie miał dostępu do żadnych technologii, nie pracował w biurze konstrukcyjnym. Kłamał w tych sprawach bezpiece jak najęty. Treść akt archiwalnych SB w tej sprawie jest jasna, tylko wyraźnie sędziowie wydający wyrok w sprawie Kujdy nie umieli ich przeczytać. Przejaw głupoty i niekompetencji, czy opisywanego publicznie „nagrzania”? O to jest pytanie.
OD REDAKCJI: Pogłębiony tekst w tej sprawie znajdą Państwo w kolejnym wydaniu tygodnika „Sieci” - w najbliższy poniedziałek w kioskach, już w niedzielę w formie elektronicznej.
O sprawie pisaliśmy już wcześniej, po dokładnej analizie akt: „Żadna informacja nigdy nie została wykorzystana w pracy operacyjnej SB”.
Poważne wątpliwości co do prawdziwości oskarżenia mają także inni badacze: WYWIAD „SIECI”. Prof. Bogusław Górka: Meandry lustracji Kazimierza Kujdy. „Na miejscu sądu umorzyłbym to postępowanie”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/719918-sprawa-kujdy-czyli-polowanie-na-kaczynskiego