Był postacią barwną i wyjątkowo inteligentną. Jako „wtyczka” akowców w lokalnej bezpiece wykradł szereg tajnych dokumentów, zaś jako żołnierz podziemia – opracował plan ataku na Pułtusk i uwolnienia z tamtejszego więzienia partyzantów. Na chwilę uwolnił też samo miasto.
Zygmunt Dąbkowski miał zaledwie dwadzieścia jeden lat i na tyle właśnie wyglądał. W akowskim podziemiu działał już od czterech lat, prawdopodobnie bardzo chciał walczyć z bronią w ręku, ale dowództwo bardziej doceniało zupełnie inne jego zdolności. Raz, że wyglądał wyjątkowo „niewinnie”. Dwa - cechował się żywą inteligencją. Wszystko to predestynowało go raczej do subtelniejszej pracy w wywiadzie niż do leśnych strzelanin. I istotnie, gdy udało się „zainstalować” go w urzędzie bezpieki w mazowieckim Pułtusku, bez większego problemu udało mu się zdobyć i przekazać dowództwu tajne dokumenty, głównie dotyczące współpracowników bezpieki w terenie. W tym akurat miejscu i czasie było to szczególnie ważne, bo w okolicach Pułtuska bezpieka była wyjątkowo sprawna. Jak pisała Elżbieta Strzeszewska z IPN:
W lutym 1946 r. bezpieka dokonała na terenie powiatu pułtuskiego licznych aresztowań. Zatrzymano czterdziestu trzech mieszkańców powiatu, w tym dwudziestu pięciu żołnierzy Obwodu Ruchu Oporu Armii Krajowej (ROAK) krypt. „Maciejka”, z dowódcą Obwodu, ppor. Konstantym Kociszewskim „Plonem”, na czele. Kolejne aresztowania spowodowały, że Obwód praktycznie przestał funkcjonować.
W tej sytuacji „Orka” – taki bowiem nosił w organizacji pseudonim (inny brzmiał „Krym”) – porzucił pracę tajnego agenta i bogaty w wiedzę dotyczącą bezpieki, przystąpił do odbudowy organizacji, tym razem już w strukturach Wolność i Niezawisłość. Aby jednak tego dokonać, musiał najpierw wydostać aresztowanych kolegów. Wysunął więc pomysł i opracował plan ataku na pułtuskie więzienie. Datę wyznaczono na 25 listopada 1946 roku.
Wyzwolenie miasta
Pułtuskie więzienie miało tradycję sięgającą powstania styczniowego, kiedy nadmiar aresztowanych „polskich buntowników” skłonił Rosjan do przeznaczenia na ten cel zabudowań klasztoru Reformatów. Akcja opracowana była z dużym rozmachem. Miało w niej wziąć udział około setki żołnierzy, a całość wymagała skoordynowania sił z Ostrowi Mazowieckiej, Łachowa i rzecz jasna obwodu pułtuskiego. Niektóre akcje na więzienia bezpieki były subtelnymi atakami grupki „komandosów” – szybkimi, cichymi, niemal bez strat. „Orka” podszedł to tematu odwrotnie. Opracowany przez niego plan zakładał praktycznie bitwę, mającą na celu nie tylko odbicie więźniów, ale w zasadzie zajęcie całego miasta.
Po zmroku, ok. godz. 19.00, większość żołnierzy zajęła uzgodnione wcześniej stanowiska. Opanowali główne ulice miasta i teren wokół Komendy Powiatowej Milicji Obywatelskiej (MO) i PUBP, rozpoczynając ostrzał tych budynków. Zajęli pocztę i zdemontowali centralę telefoniczną, skutecznie odcinając łączność. Następnie obsadzili dwa mosty na kanale uniemożliwiając siłom bezpieczeństwa przeprawę do zachodniej części Pułtuska, która była już w rękach partyzantów
— opisywała dalej Strzeszewska.
Rzecz ciekawa, mimo że w całym mieście dało się słyszeć strzały, żołnierze nie zdecydowali się wysadzić więziennej bramy. To akurat był zdumiewająco subtelny element całej akcji – jeden z oddziałów udał się po prostu do domu naczelnika więzienia, sprowadził go na miejsce, ten zaś nakazał strażnikom wpuszczenie atakujących, a także otwarcie cel. Udało się w ten sposób uwolnić blisko siedemdziesięciu więźniów.
Jak na rozmach pułtuskiej akcji, padło stosunkowo niewiele ofiar. Po stronie atakujących zaledwie dwie, po przeciwnej – cztery. Trzeba właściwie do tej ostatniej liczby dodać jeszcze trzech – rozstrzelanych za szczególne okrucieństwo okazywane osadzonym. Żołnierze i uwolnieni więźniowie bez problemu wydostali się z miasta i skutecznie ukryli. Bezpośrednio po akcji nie udało się władzom schwytać żadnego z nich.
Powrót do lasu
Zygmunt Dąbkowski także szczęśliwie wydostał się z Pułtuska. Funkcjonowanie podziemia stawało się coraz trudniejsze, nowe władze czuły się coraz pewniej i coraz skuteczniej wyłapywały konspiratorów. Był bardzo młody i prawdopodobnie chciał już jakoś ułożyć sobie życie. Kiedy więc władze ogłosiły amnestię, postanowił się ujawnić. Dlaczego mimo to wrócił do lasu? Nie znamy jego motywów, ale zaledwie miesiąc po ujawnieniu, powrócił do konspiracji – po roku zostając komendantem Narodowego Zjednoczenia Wojskowego w okolicach Pułtuska.
Nie na długo jednak. 12 czerwca 1949 roku wpadł w zasadzkę Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i zdając sobie z beznadziejnego położenia popełnił samobójstwo. Za niespełna trzy miesiące skończyłby dwadzieścia cztery lata.
POPRZEDNIE ODCINKI Z CYKLU „NAJSŁYNNIEJSZE AKCJE ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH”:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/675416-bitwa-o-pultusk-jej-glownym-bohaterem-byl-zygmunt-dabkowski