Maria Sapieha pod kamuflażem arystokratycznej wyniosłości była w czasie wojny kurierką wywiadów francuskiego i polskiego, operującą między Francją a Włochami. Zdradzona, spędziła blisko trzy lata w więzieniach: najpierw włoskim, później niemieckim.
To historia bez szalonych strzelanin, pościgów i wykradania tajnych informacji, ale jednak sensacyjna i szpiegowska. Jej bohaterka w niczym nie przypominała szpiega i pewnie właśnie dlatego tak doskonale sprawdzała się w tej roli. Jako córka ministra Jerzego Zdziechowskiego, od dziecka wychowywała się w kręgu najwyższych władz Polski, a jako żona Jana Andrzeja Sapiehy rozszerzyła ten krąg o europejską arystokrację.
Była wyjątkowo inteligentna i znakomicie wykształcona – uczyła się zarówno w Polsce, jak też w Anglii i Francji – znała biegle kilka języków. Dzięki rodzinnym koneksjom wojnę mogła spędzić gdziekolwiek. Zdecydowała się jednak pozostać w Europie, we Francji, gdzie pracowała dla tamtejszego ruchu oporu Resistance, przyjmując jednak również zadania od polskiego wywiadu wojskowego. Z pewną może przesadą, ale jedna z włoskich gazet nazwała ją „Polską Matą Hari”.
Wódką w bolszewików
Maria Krystyna Sapieha, Maria Sapieżyna, Maria ze Zdziechowskich Sapieżyna – w dotyczących jej materiałach używane są wszystkie te formy. W wielu jednak, zwłaszcza starszych jako datę jej urodzenia podaje się błędnie rok 1914. „Jak wiele pań z mojego pokolenia – z próżności, charakterystycznej dla dawnych czasów – w sprzyjających okolicznościach zmieniłam datę swoich urodzin” – przyznawała po latach, dodając, że odmłodziła się o cztery lata. Wychowana w zamożnym domu, dzieciństwo miała sielskie i pozbawione poważniejszych zmartwień. Nie przysporzyli jej ich nawet bolszewicy, z którymi zetknęła jako kilkuletnia dziewczynka, przebywając wówczas na Krymie.
Któregoś dnia bolszewicy napadli na pałac. Najpierw weszli do piwnicy i wypili cały zapas cennych trunków; tak się spili, że leżeli pokotem i nic złego nam nie zrobili
— zanotowała.
Był to zresztą zdaje się pierwszy i ostatni raz, kiedy zetknęła się z jakimkolwiek bolszewikiem. Po powrocie do kraju uczyła się najpierw w Warszawie, następnie rodzice wysłali ją do Anglii, a następnie Francji – w zasadzie na studia, ale tak po prawdzie by nauczyła się dobrze języków i nabrała ogłady na europejskich salonach. W jej życiu nie ma w tym okresie poważniejszych tąpnięć. Zupełnie też nic nie wskazywało, by jakiekolwiek miały nastąpić. Zwłaszcza wówczas, gdy w 1934 roku wyszła za mąż za księcia Sapiehę.
Wszystko jednak zmieniło się jesienią 1934 roku. Małżonka powołano do wojska, a ona z rodzicami uciekła w pośpiechu przed wkraczającymi od wschodu Rosjanami. Kierunek rumuński był już w tym momencie zablokowany, zdecydowano się więc na dłuższą, ale pewniejszą tułaczkę – przez Litwę i Szwecję, do Francji. Tu zdecydowali się pozostać.
Rzym: wojenny kurort
Kontakty, zarówno z polskim, jak francuskim wywiadem, Maria nawiązała zapewne za pośrednictwem ojca. Mimo, że nie sprawował formalnie żadnych funkcji politycznych, współpracował aktywnie z emigracyjnym rządem londyńskim. Maria wydawała się idealną kandydatką na kurierkę. Była piękna, ale przekroczyła już trzydziestkę, była też matką – miała w sobie powagę dojrzałej kobiety, a także nienaganne arystokratyczne maniery. I co najważniejsze – doskonale potrafiła wszystkimi tym cechami grać. Tym łatwiej, że naziści mieli podobno osobliwą słabość o arystokracji, co być może wynikało z jakiś kompleksów na tym punkcie. „Księżna miała godność i wpływy, często podróżowała między Francją i Włochami” – zauważała Maria Osterwa-Czekaj. W ich oczach Maria mogła więc uchodzić za osobę poza podejrzeniami. „Pracuje od początku 1942 roku w charakterze kuriera siatki F-2. Przenosi materiały, W lipcu 1942 przedostaje się do Rzymu, aby wręczyć partyzantom szyfry i ważne instrukcje. Dzięki nawiązaniu tej łączności siatka F-2 rozszerza swą działalność na część Włoch” – napisano uzasadnieniu wręczonego jej francuskiego odznaczenia, Krzyża Wojennego ze srebrną gwiazdą.
To ostatnie wiązało się ze zleceniem od polskiego wywiadu. Polecenia były takie: jadę do Rzymu, wiozę radiostację z instruktażem i pieniądze. W Rzymie mam się zatrzymać w najdroższym hotelu „Exclesior”, pełnym Niemców. Następnie polskiej instytucji odszukać księdza Kwiatkowskiego (imienia nie pamiętam) i na hasło dać mu to, co przywiozłam
— wspominała później.
Zadanie wykonała – choć cała przygoda nie skończyła się dobrze. Zanim się jednak skończyła, Maria przebywając w Rzymie bardzo pilnie zbierała informacje o nastrojach panujących wśród Włochów i jej spostrzeżenia są niekiedy mocno zdumiewające. Z jej obserwacji wynika mianowicie, że nawet wśród tutejszych ideowych faszystów panuje powszechna i silna niechęć do Niemców, a także oburzenie na metody ich postępowania w okupowanych krajach.
Co do Polski, to chyba nie ma faszysty, który by nie pragnął, byśmy wolność odzyskali, który by nas nie żałował, nie podziwiał naszej postawy
— pisała.
Ze sporym zaskoczeniem opisywała też sam Rzym, w którym życie pozwalało zapomnieć, że w ogóle toczy się jakaś wojna.
Oczywiście dla Rzymian, pamiętających swoją stolicę przed wojną, życie w niej wydaje się zupełnie wygasłe. Mnie – przyjeżdżającej z Francji wydało się, przeciwnie, niezmiernie ożywione i niczym nieprzypominające wojny. Kawiarnie przepełnione. Teatry zamknięte, ale jak zawsze o tej porze, zespoły porozjeżdżały się po modnych plażach i uzdrowiskach, gdzie imprez artystycznych jest mnóstwo. koncerty popularne, które odbywały się w Rzymie pod gołym niebem wieczorami, dziś odbywają się popołudniami. Kina przepełnione
— wspominała ze zdumieniem.
Nie będzie się jednak zbyt długo cieszyć sielską atmosferą włoskich plaż. Przejeżdżając w drodze powrotnej przez Niceę, została bowiem aresztowana.
Patologiczne skutki pewnej idei
Samo aresztowanie nie było może specjalnym zaskoczeniem – takie ryzyko jest zawsze wpisane w działalność szpiegowską. Kompletnym zaskoczeniem było jednak to, że aresztowana ją wskutek zdrady wspomnianego księdza Kwiatkowskiego, a konkretnie – powodu dla jakiego zdradził.
Odnalazłam go, on prawidłowo odpowiedział na hasło, wysłuchał wszystkiego, przyjął pieniądze… Wszystko, co było w instrukcji umiałam na pamięć, wyłożyłam mu to i się pożegnałam. A ksiądz poszedł prosto na policję (…) Dlaczego się sprzeniewierzył? Tłumaczył na konfrontacji, że nie ma na świecie większego zła niż komunizm, że trzeba pracować nie dla tej strony, co dotychczas
— opowiadała, nawet po wielu latach nie mogąc pojąć tak patologicznego wypaczenia idei.
Jakkolwiek było istotnie trafiła do więzienia. W jej przypadku nie było mowy o torturach i innych drastycznych sytuacjach. Jak sama przyznawała – Włochom zdarzało się skazać kobietę na śmierć i wyrok wykonać, ale nigdy podobno nie posuwali się do tortur. Były przesłuchania, ale nie brutalne. Sapieha w każdym razie skutecznie udawała, że o niczym nie wie, o ile wiemy nie wydobyto od niej żadnych informacji. Wiele wskazywało na to, że sytuacja może się znacznie pogorszyć, gdy ostatecznie trafi do więzienia niemieckiego. Nazistom płeć nie robiła pod tym względem różnicy. Do Berlina jednak przetransportowano ją dopiero po roku, a wtedy sprawa najwyraźniej przycichła już na tyle, że również tutaj ominęły ją mordercze przesłuchania. Bardziej w każdym razie niż ich, Maria obawiała się w tym momencie… aliantów.
Dojechaliśmy do Berlina w nocy 27 października 1943 roku. Nie umiem opisać tego feerycznego widoku – całe niebo oświetlone światłami szperaczy szukających samolotów. Trudno to opisać! Nie można było jednak znaleźć się w gorszym miejscu, bo więzienie przy Alexanderplatz, w którym wylądowałam, stanowiło węzeł kolejowy (taki jak Victoria Station w Londynie, tylko o wiele większy). Znajdowało się tam centrum gestapo, przeogromne więzienie męskie i jeden budynek kobiecy. Trafić w to bomba wydawał się czymś najprostszym
— zapamiętała.
I istotnie to właśnie coraz gęstsze naloty na Berlin stanowiły największy problem ostatnich miesięcy w więzieniu.
Z więzienia została zwolniona tuż przed zdobyciem Berlina, staraniem Czerwonego Krzyża i udało jej się bezpiecznie przedostać do Anglii, gdzie spotkała się z rodziną.
Powrót do Polski nie wchodził w grę. Wiedzieliśmy, że nie możemy wrócić do Spuszy, bo znalazła się na Białorusi – straciliśmy wszystko, co mieliśmy, co było sensem naszego życia
— przyznawała ponuro.
Zdecydowali się pozostać w Anglii. Istotnie stracili majątki pozostawione w kraju, wciąż jednak pozostawali ludźmi zamożnymi, o dość rozległych koneksjach rodzinnych. Ale nie zamierzali wieść próżniaczego życia arystokratów. Maria angażowała się w pomoc dla polskich żołnierzy, którzy po wojennej tułaczce także nie zamierzali wracać do nowej Polski. Nieco później założyła fundację Pomoc Dzieciom Polskim.
Nigdy nie straciła kontaktu z Polską. W miarę możliwości wspierała takie ruchy opozycyjne jak choćby Solidarność. Do Polski zresztą powróciła w ostatnich latach życia – a było ich wiele. Maria Sapieha zmarła w 2009 roku, dożywszy niemal setki.
Poprzednie sylwetki z cyklu WIELKIE POLKI
— WIELKIE POLKI. Maria Dąbrowska: Ostatnia pozytywistka
— WIELKIE POLKI. Władysława Macieszyna: Sława w cieniu gilotyny
— WIELKIE POLKI. Zofia Stryjeńska: Wszystkie barwy Słowiańszczyzny
— WIELKIE POLKI. Maria Antonina Czaplicka - Kobiecy odcień Syberii
— WIELKIE POLKI. Aleksandra Zagórska - pani od bomb
— Wielkie Polki: Henryka Pustowójtówna - kobieta na wielu frontach
— Wielkie Polki. Irena Sendlerowa - Życie do pomagania
— Wielkie Polki. Elżbieta Rakuszanka - Matka Królów
— Wielkie Polki: Elżbieta Zawacka. Między szkołą a spadochronem
— Wielkie Polki: Zofia Holszańska - Matka królów
— Wielkie Polki: Elżbieta Łokietkówna - Żelazna dama
— Wielkie Polki: Danuta Siedzik „Inka” - dziewczyna od „Łupaszki”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/667591-wielkie-polki-ksiezna-wywiadu