Mariusz Pilis poświęcił ponad dekadę na dokumentowanie historii niemieckiego mordu na rodzinie Ulmów z Markowej. Polacy zginęli, bo ratowali swoich żydowskich przyjaciół. To oczywiście opowieść przerażająca, ale naprawdę smutne jest to, że Niemcy systemowo pamięć o takich wydarzeniach wypierają.
Markowa to wieś niedaleko Łańcuta na Podkarpaciu. W tym tygodniu dotrze tam ok. 30 tysięcy pielgrzymów, by cieszyć się z beatyfikacji całej polskiej rodziny, która zginęła śmiercią męczeńską. W tym sensie rany zadane tej społeczności, a może nawet szerzej - Polsce, zaczynają się powoli goić.
Jest jednak coś, co powoduje, że blizna będzie wciąż rozdrapywana i tak naprawdę o tym jest film Mariusza Pilisa, który zobaczycie Państwo dzisiaj (piątek, 8 września) o godz. 21:30 w TVP1 i TVP Info.
Tytułowa zbrodnia jest bowiem punktem wyjścia do opisania stanu niemieckiej niepamięci. Bo oto córka Eilerta Diekena, dowódcy niemieckich żandarmów, którzy nie okazali litości ani małżeństwu Ulmów (Wiktoria była w 9 miesiącu ciąży) ani szóstce ich już narodzonych dzieci, dożywała spokojnej starości w przeświadczeniu, że jej ojciec w czasie II Wojny Światowej „pilnował porządku”. Dla niej, ukochanej córeczki był wspaniały, nie opowiadał o tym, co robił w Polsce, „bo to tajemnica”. Ona nie dopytywała. Wiedzę w postaci koperty z dokumentami dostała dopiero wiele lat po wojnie właśnie od Mariusza Pilisa, który odwiedził ją wraz z historykami dr. Mariuszem Szpytmą i dr. Maciejem Korkuciem. Czy kopertę otworzyła? Tego nie wiemy. Polscy goście jej pozostawili tę decyzję.
Musi jednak paść tutaj pytanie: JAK TO MOŻLIWE, że przez tyle lat można było się o tak strasznej zbrodni nie powiedzieć. Czy to tylko naturalna chęć patrzenia na rodzica wyłącznie dobrze? A może jednak coś więcej? Przecież morderstwo na Ulmach, choć popełnione w wyjątkowo okrutny sposób, jest tylko jednym z wielu, których dopuścili się Niemcy w okupowanej Polsce. A jednak dzisiaj mówią: nie będziemy rozmawiać o reparacjach. Chcą zamknąć sprawę krzywd wyrządzonych nam zamknąć rytualnymi przeprosinami i przyznaniem się do winy. A cóż nam po tym?
„Historia jednej zbrodni” otwiera dyskusję o winie i braku kary na poważnie, za to dziękuję. Precyzyjna warstwa merytoryczna filmu jest naszą, polską bronią. Mariusz Pilis daje ją do ręki państwu polskiemu, które powinno jej użyć pośród wszystkich innych dostępnych instrumentów, by nie dać tej prawdy pogrzebać. Liczę, że odpowiednie instytucje spowodują, że film trafi np. do niemieckiej telewizji. Wiem, że nie stanie się to szybko, ale jakoś musimy szukać sposobu, by ten niemiecki mur niepamięci kruszyć. Wspominając Ulmów, niebawem błogosławionych, pamiętajmy, że z tego obowiązku nikt nas nie zwolnił.
MARCIN WIKŁO
Film powstał m.in. dzięki finansowemu wsparciu, jakiego udzielili jego twórcy KGHM Polska Miedź S.A., Fundacja Kasy Stefczyka, PKO Bank Polski, Totalizator Sportowy oraz Lasy Państwowe.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/661784-historia-jednej-zbrodni-zobacz-dzisiaj-w-tvp1