Mówi się, że czas leczy rany. W wielu przypadkach, drobniejszych, ta zasada może mieć zastosowanie. Natomiast do zabliźnienia tego, co Niemcy zrobiły światu napadając na sąsiada w 1939 roku, potrzeba czegoś więcej niż czas. Potrzeba prawdziwego zadośćuczynienia ofiarom i ich potomkom, bo ta trauma, choćbyśmy tego bardzo nie chcieli, jest dziedziczona.
Słusznie mówi prof. Grzegorz Berendt, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku w wywiadzie dla Tygodnika „Sieci”, że jest szansa na to, by czas tego największego konfliktu został w końcu odstawiony na archiwalną półkę. Są jednak dwa warunki. Po pierwsze, muszą odejść ci, którzy niemieckie bestialstwo pamiętają osobiście. Bo to w ich opowieściach kryją się emocje, które z każdym kolejnym pokoleniem stygną, to kontakt z nimi wywiera największy wpływ na pokolenia powojenne. Po drugie - to już dosłowny cytat ze wspomnianego wywiadu z historykiem - „biorąc pod uwagę jak długotrwałe i dalekosiężne były dla nas konsekwencje tej wojny, to ofiary powinny po prostu doświadczyć zadośćuczynienia”.
W pierwszej kwestii nikt nie ma nic do powiedzenia, prawo biologii jest nieubłagane. Ale już w kwestii reparacji, decyzje należą do współczesnych (piszę o naszej perspektywie) Polaków i Niemców. Gołym okiem widać, kto jest na to gotowy, a kto wciąż kluczy. Państwo polskie wykonało krok we właściwym kierunku, powstał rzetelny raport o stratach wojennych, tej dyskusji już zatrzymać się nie da. Niemcy sprawiają wrażenie, jakby chciały niewygodną kwestię przeczekać.
CZYTAJ TAKŻE: Arkadiusz Mularczyk: Moje działania będą prowadzone do momentu, gdy Niemcy rozpoczną z Polską uczciwy dialog na temat wypłaty odszkodowań](https://wpolityce.pl/polityka/660786-mularczyk-reparacje-problemem-wizerunkowym-dla-niemiec)
Namibia czekała na reparacje od Niemców przeszło sto lat. Za dokonane w latach 1904-1907 ludobójstwo ludów Herero i Namaqua wypłacono w końcu kwotę na poziomie 1 miliarda euro. W naszym przypadku mówimy o znacznie większych pieniądzach. Nie ma co porównywać skali, ale sam mechanizm jest prawidłowy. Była zbrodnia, jest zadośćuczynienia. Niemcy nie mogą całkiem uniknąć tematu wypłaty, bo precedens już się zdarzył, zresztą nie jeden.
No, chyba, że zobaczymy znów najgorsze oblicze naszych zachodnich sąsiadów, butnych i bezwzględnych wobec Polski. Blokujących jakąkolwiek dyskusję, co na ten moment widzimy. Czego potrzebujemy? Wsparcia międzynarodowego, narobienia hałasu. Niech nikt nie opowiada, że minister Mularczyk zachowuje się histerycznie, że biega od jednego do drugiego gremium, że epatuje naszą krzywdą. I bardzo dobrze, tak to musi wyglądać!
Musimy sprawić, by niemieckie winy nie były wyrzutem sumienia tylko w Berlinie, by nie zauważano problemu tylko w Warszawie. Umiędzynarodowienie tej sprawy jest koniecznością.
Na koniec jeszcze jeden cytat z rozmowy z prof. Berendtem namawiającym, by w Polsce w tej sprawie panowała jedność:
Ikoniczna jest liczba 6 milionów zabitych polskich obywateli. Dodajmy do tego 800 tysięcy osób, które doznały inwalidztwa fizycznego lub psychicznego w wyniku tego, co przeżyły w czasie wojny. To sprawiało, że w społeczeństwie polskim A.D. 1945 nie było rodziny, która nie mogłaby się określić jako ofiara II Wojny Światowej. Mówimy o ogromnych liczbach, ale proszę pomyślmy o tych ofiarach bardziej indywidualnie, zobaczmy w nich naszych krewnych, bliskich, przyjaciół. Tego nie można zapomnieć
— mówi historyk.
CZYTAJ TAKŻE: Prezydent Duda na Westerplatte: „Czerwona gwiazda pod ramię ze swastyką chciała zapanować nad Europą i nad narodami”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/660813-berlin-wie-ze-tematu-iiws-nie-zamknie-bez-wyplaty-reparacji